30 grudnia 2011


KIEV OFFICE Miłosz Cię Kocha EP, [2011] Nasiono || 16 grudnia w Ratuszu Wileńskim odbył się wieczór zamykający obchody Roku Czesława Miłosza na Litwie. Jakby na przekór temu wydarzeniu, pewne gdyńskie trio wydało tego samego dnia EP-kę zatytułowaną "Miłosz Cię Kocha". Zawiera ona cztery muzyczne interpretacje utworów tego sławnego noblisty - zagrane i zaśpiewane w sposób co najmniej niezwykły. Nie chciałabym się rozdrabniać nad tym krążkiem. Na "Anton Globba" ta trójka pokazała, na co ich stać. Natomiast "Miłosz Cię Kocha" to ciekawostka, której warto, a nawet trzeba się przyjrzeć. Witani jesteśmy przez podejrzane muchy z "Na cześć księdza Baki". Coś mi się zdaje, że Michał Miegoń przed sesją nagraniową spalił jakieś mocne, nieziemskie zioło. Pewnie ktoś mu podrzucił zamiast paczki papierosów.

11 grudnia 2011


SWAHILI BLONDE Psycho Tropical Ballet Pink, [2011] Neurotic Yell || O projekcie Swahili Blonde można było usłyszeć już w 2009 roku. Wtedy to z inicjatywy Nicole Turley, amerykańskiej perkusistki i wokalistki narodził się zespół grający muzykę z pogranicza eksperymentalnego rocka i afro-beatu. O pierwszym studyjnym albumie grupy, "Man Meat" z 2010 roku, nie było zbyt głośno. Jednakże w połowie tego roku zaczęła do nas docierać informacja o planowanym nowym krążku tej formacji z udziałem John'a Frusciante, byłego gitarzysty Red Hot Chili Peppers. Duże nadzieje związane z albumem zaczęli mieć nagle fani Papryczek. Gitarzysta, który za swój niezwykle nowoczesny, a zarazem emocjonalny styl grania został okrzyknięty przez wielu geniuszem muzycznym. Czy pokładane nadzieje były słuszne?

10 grudnia 2011


GORILLAZ The Fall, [2011] Parlophone || Nie macie zielonego pojęcia, jak wielce byłem zdziwiony ukazaniem się tego krążka. Między wydaniem „Demon Days”, a „Plastic Beach” minęło 5 lat, dlatego nie ma nic dziwnego, że z początku niedowierzałem, że Damon Albarn w nieco ponad pół roku przygotował całkiem nowy materiał, nie będący, tak jak we wcześniejszych przypadkach, zbiorem B-side-ów z ostatniej płyty. Pomimo, że Gorillaz ma u mnie dożywotni kredyt zaufania, to przeczucia co do tego albumu miałem nieco dwojakie. Bo czy ktoś, mający na głowie kilka innych projektów muzycznych, a dodatkowo będący w dalszym ciągu w trasie koncertowej promującej poprzedni krążek, może nagrać dobry materiał?

8 grudnia 2011


NEURASJA Neurasja, [2011] Unzipped Fly || Z debiutami bywa różnie. Albo mają to „coś” i sprawiają, że zespół dobrze rokuje na przyszłość, albo nie. Czy Neurasja udowodniła, że jest gotowa do konkurowania na scenie muzycznej ze starymi wyjadaczami? Czy jest projektem na tyle nietuzinkowym, by nie zniknąć w gąszczu innych?

27 listopada 2011


BIBIO Mind Bokeh, [2011] Warp || Mind Bokeh to już szósty studyjny album angielskiego producenta muzycznego Stephena Wilkinsona, znanego szerszej publiczności jako Bibio. Płyta została wydana pod szyldem Warp Records wiosną 2011. Jest to pozycja wyważona - kompozycje żywiołowe przeplatają się na niej ze spokojniejszymi. To elektronika w przyjaznej, popowej otoczce.

Gotye Making Mirrors, [2011] Samples'n'Seconds || Muzyka pop ma się naprawdę świetnie. Do takiego wniosku można dojść po pierwszym przesłuchaniu, najnowszego, trzeciego w dorobku albumu Gotye. Ten zamieszkały w Australii Belg, który naprawdę nazywa się Wouter De Becker po raz drugi wydaje świetną płytę.

21 listopada 2011


BEN HARPER AND THE INNOCENT CRIMINALS Born To Shine, [1999] Virgin || Dla przeciętnego Polaka czarnoskóry rockman jest niczym oksymoron. Jazz, pop, hip-hop - owszem. I mimo że rock'n'roll ma korzenie w afroamerykańskiej kulturze, to podświadomie czujemy że za rocka biorą się przede wszystkim biali. Tak, Jimmy Hendrix wielkim gitarzystą był, ale żeby odpowiedzieć na pytanie „kto jeszcze?” musielibyśmy się dłużej pozastanawiać. Pozwolę sobie podpowiedzieć. Ben Harper.

JULIA MARCELL June, [2011] Mystic || Kiedy szarą porą jesienną, pojawi się płyta tak rytmiczna, nie może przejść bez echa. Tworząc krążek po brzegi wypełniony ciepłem słonecznych dni, Julia Marcell zadbała, by od 30 września w Niemczech a od 3 października również w Polsce nikomu nie brakło wigoru. „June” to połączenie elektronicznego beatu z klasycznym instrumentarium. Do tego odrobinę nieoszlifowany, ciekawie brzmiący wokal Julii i mamy kwintesencję tego, co można znaleźć na płycie.

20 listopada 2011


GEORGE DORN SCREAMS Go Cry On Somebody Else’s Shoulder, [2011] Ampersand || Trzecia płyta zazwyczaj jest już wolna od stresów związanych ze stawianiem debiutanckich kroków czy z udowadnianiem, że na jednym dobrym krążku historia zespołu się nie kończy. Powinna jednak pokazywać, że grupa ewoluuje, że nie stoi w miejscu. A jaki jest nowy krążek Dżordżów? Spokojniejszy, bo mniej na nim krzyków, więcej zadumy. Mniej też słychać szamotaniny, ale nie braknie tak typowej dla George Dorn Screams melancholii.

GEORGE DORN SCREAMS Go Cry On Somebody Else's Shoulder, [2011] Ampersand || Bydgoszczanie, wydając taki album jak „O’Malleys bar”, zrobili songwriterski krok w tył. Zagrania tak typowe dla zespołów z kręgu post-rocka stały się dominantą, bądź co bądź, naprawdę dobrej płyty i choć nie wpłynęły na odbiór, wcale nie tak trudno było przytaknąć, gdy czytało się zarzuty o schematyczność. Z pewnością takie opinie nie wpłynęły na kształt „Go Cry On Somebody Else’s Shoulder”. Co więcej, zespół nie mając pod ręką uznanego producenta, ani Kuby Ziołka w pełnym wymiarze, postanowił poniekąd, wymyślić się na nowo, wciąż pozostając sobą.

COLDAIR Far South, [2011] Antena Krzyku || Tobiasz Biliński. Młody i zdolny. Młodym z przyczyn naturalnych powoli być przestaje, nadal jednak wiekiem może zadziwiać. Tym bardziej, że zdolnym staje się w postępie wręcz geometrycznym.

THE DECEMBERIST Long Live The King, [2011] Capitol ||  Po styczniowym mocnym uderzeniu ze strony The Decemberists w postaci świetnego „The King Is Dead”, zespół kontynułuje królewską ścieżkę. Ukazała się EP-ka „Long Live The King”, która nie tylko tytułem w przewrotny sposób powraca do ostatniego albumu. Stylistycznie muzyka nie odbiega od „The King Is Dead” (no, może jest nieco bardziej wyeksponowana), jednak każda piosenka na nowej EP-ce (a jest ich sześć) została potraktowana z osobna.

16 listopada 2011


DEFTONES Diamond Eyes, [2010] Reprise || Bardzo długo powstrzymywałam się przed popełnieniem tej recenzji. Głównie ze względu na ogromny szacunek jakim darzę ten zespół. Ale też dlatego, że tak naprawdę nie byłam w stanie określić, czym ta płyta jest. Tutaj na pomoc powinna przyjść jakaś zgrabna metafora – wszak Diamond Eyes – to też określenie metaforyczne. Odpowiednia ilość godzin spędzonych przy odtwarzaczu pozwoliła mi jednak dokonać ostatecznej oceny najnowszego dzieła panów z Sacremento. Ale do rzeczy, czyli do muzyki!

15 listopada 2011


PAN STAIN Drugi Ulubiony Organ EP, [2011] self-released || Projekt Pan Stian stworzył w 2009 roku Sebastian Pypłacz. Na swoim koncie ma EP-kę i płytę, więc nie należy tego wydawnictwa traktować jak nagrań naturszczyka. To zresztą słychać. Świadomość obranego w utworze celu jest słyszalna i stanowi kręgosłup tych lekko dziwnych konstrukcji. Na tle całego Drugiego Ulubionego Organu koncept trochę się rozciąga, lecz nadal pozostaje spójny.

BUKA Pokój 003, [2011] MaxFloRec || Pamiętam, że gdy zetknąłem się z kolejnymi płytami Kalibra44, po tym jak doszło do inicjacji z Księgą Tajemniczą, poczułem rozczarowanie. Podświadomie wiedziałem, że ten fundamentalny pierwiastek powodujący zarzynanie taśmy, został utracony. Tak samo było, kiedy trafiłem na klip Buki.

14 listopada 2011


KIEV OFFICE Anton Globba, [2011] Nasiono || Druga płyta Kiev Office to z pewnością coś nowego na polskim rynku. Niespodziewana mieszanka brudu i smogu miasta z melodyjnością porannych podróży w towarzystwie przesterowanego samochodowego radia.

8 listopada 2011


FLORENCE + THE MACHINE Ceremonials, [2011] Island || Dwa lata temu, kiedy to ukazała się płyta Lungs, oczarowała swoimi piosenkami nie tylko krytyków, ale i słuchaczy muzyki zarówno alternatywnej, jak i popowej. Jako jedna z nielicznych potrafiła przebić się przez listy przebojów okupowane przez Lady Gagę. Teraz Florence Welsh powraca z nowym albumem, który podąża ścieżką wyznaczoną przez debiut.

7 listopada 2011


MOGWAI Earth Division EP, [2011] Rock Action || EP-ki, będące najczęściej bardzo sympatycznymi wydawnictwami, podzielić można zasadniczo na dwie grupy. Z jednej strony mamy ciekawostki dla fanów, wypełnione remixami, coverami, uzupełniające promowany właśnie album. Z drugiej zaś zdarzają się dzieła w pełni autonomiczne i samodzielne. Z niekłamaną przyjemnością Earth Division zaliczyć należy do tej właśnie grupy.

6 listopada 2011


COOL KIDS OF DEATH Plan Ewakuacji, [2011] Sony || Cool Kids Of Death z pewnością siedzą teraz w Warszawie i odpowiadają wciąż na to samo pytanie: "Dlaczego nagraliście TAKĄ płytę?". Im nie wolno, oni powinni inaczej. Przecież Generacja Nic, Butelki z benzyną i kamienie i to brzydkie słowo na b, pojawiające się w kontekście tej grupy, zdecydowanie zbyt często. Tym razem nie będzie rewolucji.

M83 Hurry Up, We’re Dreaming, [2011] naïve || Znakomitym singlem Anthony Gonzales obiecał doskonały album, w kolejnych wypowiedziach zaś przedstawiał swoje nowe wydawnictwo jako barwną, dwupłytową podróż po snach, zatopioną w sentymentalnej estetyce lat 80-tych. Hurry Up, We’re Dreaming okazało się dokładnie takim, nie jest jednak albumem doskonałym.

30 października 2011


BJÖRK Biophilia, [2011] One Little Indian || Po Björk, podobnie jak po Radiohead, wszyscy oczekują kolejnych muzycznych rewolucji. Wobec artystów o takim statusie jest to całkiem zrozumiałe. Podobnie jak to, że późniejszy podział na ukontentowanych i rozczarowanych jest wprost proporcjonalny do nadmiernych oczekiwań. Czy Biophilia będzie dla Björk tym czy The King of Limbs stało się dla Radiohead?

25 października 2011


COLDPLAY Mylo Xyloto, [2011] Parlophone || Coldplay jest zespołem, do którego nigdy nie mogłem się przekonać. Niby wszystko pięknie się komponuje. Ładne, szybko wpadające w ucho melodie. Teksty, które można podśpiewywać pod nosem. Technicznie też niczego nie można zespołowi odmówić. To jakoś nigdy Coldplay zaczarować mnie nie mógł. Jednak koncertowo grupa na tegorocznym Openerze zrobiła na mnie spore wrażenie. Utwory chwyciły, a poświęcenie i oddanie z jakim muzycy wykonywali je na scenie mnie urzekło. Z tym większą ciekawościa zacząłem wypatrywać premiery nowego krążka.

21 października 2011


WILCO The Whole Love, [2011] dBpm || Jak to dobrze się stało, że w 1995 roku Jeff Tweddy rozwiązał, grający country, Uncle Tupelo i założył Wilco. Grupę, którą popchnął w stronę rockowej alternatywy i eksperymentalnego stylu, który przez lata był swoistym placem zabaw dla muzyków. Osiem krążków później, zespół wydaje swoje opus magnum. Album totalny. Chociaż imię dano mu bardzo pospolite: The Whole Love.

20 października 2011


ŚCIANKA 14.10.2011, Poznań, Pod Minogą || Ścianka ruszyła w trasę koncertową promującą jej najnowsze wydawnictwo, mający ukazać się właśnie teraz Come November. Tradycyjnie jednak, perfekcjonista Maciej Cieślak w dalszym ciągu dopieszcza finalne miksy i najbardziej wyczekiwany polski album ostatnich lat ukazać ma się 17 listopada. Podobno.

GEORGE DORN SCREAMS Snow Lovers Are Dancing, [2006] 3moonboys Presents || Dżordże dopieszczają swoją nową, już trzecią długogrającą płytę. Szykują się też do koncertu, który odbędzie się ostatniego dnia września w ich rodzinnej Bydgoszczy. Jest jesień, która już tchnęła lekką melancholią. Stwierdziłam, że jest to doskonały czas na podróż sentymentalną do debiutanckiego krążka George Dorn Screams, Snow Lovers Are Dancing.

11 października 2011


SLEEP PARTY PEOPLE Sleep Party People, [2010] Speed Of Sound || Duńczycy, którzy twarze ukrywają za maskami nieco złowieszczych króliczych mordek, to prawdziwie szalona senna mieszanka. Znana jest jedynie tożsamość lidera zespołu - Brian'a Batz'a, wokalisty i kompozytora. Ich debiut został ciepło przyjęty, a utwory doczekały się remiksów ze strony duńskich DJ-ów.

10 października 2011



WILD BEASTS Smother, [2011] Domino || Istnieją zespoły niedoceniane. Wydają bardzo dobre płyty, czasem nawet wybitne, krytycy patrzą na nie zwykle przychylnym okiem, nawet są skłonni przyznawać im wielce prestiżowe nagrody. Tymczasem panuje wokół nich cisza, świat jakby nie zwracał na nie zbytniej uwagi, a ich istnienie, koncertowanie, nagrywanie, w coraz większym stopniu staje się działalnością skupioną tylko na oddanych fanach, z którymi łączy ich jednak silniejsza niż zazwyczaj więź. Takim zespołem zawsze, zwłaszcza u nas, było Elbow. Wydaje się, że podobny los spotkał Wild Beasts.

7 października 2011


THE KOOKS Junk Of The Heart, [2011] Virgin || The Kooks bardzo szybko z zespołu nieznanego stał się prawdziwą ikoną indie pop-rocka z Wysp. Wystarczyła jedna płyta z lekkimi, nośnymi melodiami by chłopaki z Brighton zagościli w milionach głośnikach. Patent z naiwnymi pioseneczkami jednak nie zadziałał po raz trzeci. Najwidoczniej skomponować nośne refreny jest znacznie trudniej, niż Luke Pritchard z kolegami mógł sobie wyobrazić. Minęło pięć lat od Inside In/Inside Out, chłopaki dorośli, ale ich muzyka nie. Dodatkowo straciła swoją świeżość. The Kooks z pierwszej ligi spadają do indie przedsionka.


KASABIAN Velociraptor!, [2011] Columbia || Kasabian są bezczelni. Aroganccy i buńczuczni. Tradycyjnie zapowiadali, że ich najnowszy album będzie jednocześnie najlepszym. W ich karierze, w tym roku, w ogóle. Takiej postawy nie można pozostawić bez komentarza. Zatem nowy album Kasabian utwór po utworze. Sami się o to prosili.

3 października 2011


ARMS AND SLEEPERS A Man, A Plan, A Canal: Panama EP, [2011] Expect Candy || Czasem przychodzi taka chwila, że nie wiadomo czego posłuchać. Dawno temu wyrosło się z indie popowych kapelek, teraz ma się dość nieustającego hype'u na chwillwave. W dodatku idzie jesień, a wraz z nią deprechy i inne smaczki, dlatego pragnienie oderwania się od rzeczywistości staje się jeszcze silniejsze. Arms And Sleepers ze swoją nową EP-ką trafili w idealny czas.

21 września 2011


PROFESJONALIZM Chopin Chopin Chopin, [2011] Lado ABC || Jazz ma to do siebie, że zazwyczaj bywa pretensjonalny. Nie każdemu dane jest doświadczyć tego, co artysta chciał przez niego powiedzieć. Trochę jak ze sztuką nowoczesną. Natomiast profesjonalizm i obycie Pana Marcina Maseckiego jest idealnym połączeniem dla muzyki, gdzieś zahaczającym o free jazzowe kompozycje. Sekstet muzyków tworzy swoistą mini jazzową orkiestrę, która dla mojego ucha pobrzmiewa jak dixieland, czyli jazz grany przez białych muzyków w tradycyjnym nowoorleańskim stylu.

MIDNIGHT OIL Diesel And Dust, [1987] Columbia || Jeden z nielicznych zespołów z Australii, któremu udało się wybić i zrobić karierę ogólnoświatową. Dziś jest już dość zapomniany, zakończył działalność po 25 latach, jednak stacje radiowe wciąż przypominają największe hity. Mimo że zespół grał niewyszukanego rocka, to w muzyce Midnight Oil zwracał na siebie uwagę egzotyczny pierwiastek, dostępny z racji zamieszkania na antypodach.

19 września 2011


SOFT METALS Soft Metals, [2011] Captured Tracks || Pewną część życia spędzam w drodze. Pociągi, autobusy, wielogodzinne podróże o najprzeróżniejszych porach. Z braku czasu staram się więc wykorzystywać je na nadrabianie zaległości, uważne słuchanie płyt, czytanie, czasem i na pracę. Pewnego razu, w podróży autobusem rozpoczętej o piątej nad ranem, postanowiłem przesłuchać otrzymaną dzień wcześniej płytę Soft Metals. Zasnąłem przy drugim utworze. Zbudziła mnie dopiero cisza na koniec albumu i z zadowoleniem stwierdziłem, że była to jedna z najprzyjemniejszych drzemek jakie zażyłem.

13 września 2011


GRZEGORZ TURNAU Fabryka Klamek, [2010] Mystic || Przyznaję, że całkiem lubię poezję. Również tą śpiewaną. A wśród utworów Grzegorza Turnaua zawsze znajdywało się kilka pozycji, które szczególnie męczyłam. Jednak nie pamiętam już za bardzo z jakich płyt pochodziły. Fabryka Klamek jest inna. Co prawda istnieje szansa, że nie przypadnie do gustu wielbicielom poprzednich dokonań Pana Grzegorza, ale jak dla mnie to dobra płyta. Jakkolwiek przestrzegam – ten kto nie lubił czytać wierszy w szkole – nadal nie powinien sięgać po tego typu wydawnictwo. To wciąż poezja śpiewana. Nieco odważniejsza niż dotychczas, ale nie spodziewajcie się żadnych dewiacji.

MAPS & ATLASES Perch Patchwork, [2010] Barsuk || Jakiś czas temu, na mieście zobaczyłam młodego psa, który zamiast bać się samochodów, wskakiwał przed ich maski i na nie szczekał. Pomyślałam, że Maps & Atlases to taki niereformowalny, muzyczny pies. Indie, tyle, że pokręcone. Wokal ludzki, ale brzmiący jak głos skrzata lub kreskówkowej postaci. Krótko mówiąc: niekonwencjonalnie.

6 września 2011


WHEN SAINTS GO MACHINE Konkylie, [2011] !K7 || When Saints Go Machine to założona w 2007 roku, duńska elektro-popowa grupa, która debiutowała rok później EP-ką o tej samej nazwie. W maju 2009 wydała swój pierwszy longplay Ten Makes A Face. W tym samym roku wydali swój kolejny album, w którym pobrzmiewają bardziej słoneczne klimaty. Na Skandynawach można polegać niemal z zamkniętymi oczami.

VERMONES How Soon Is Now? EP, [2011] self-released || Tytułem EP-ki już robią sobie pod górkę. Choć niewielu będzie robić to jawnie, to porównania z zespołem Marra z pewnością się pojawią. The Smiths jest tu jednak jak na lekarstwo. Te charakterystyczne riffy Johna stanowią równie wielki procent tej muzyki, co czekolada w wyrobach czekoladopodobnych z Carrefoura.

BEIRUT The Rip Tide, [2011] Pompeii || Zach Condon, cudowne dziecko europejskiego folku, jest magicznie zaklęty w czasie. Od czasu jego debiutu The Gulag Orkestar minęło pięć lat, a scena indie potoczyła się w stronę brzmień elektronicznych. Natomiast Beirut tkwił w miejscu ze swoimi folkowymi piosenkami o iście barokowej stylizacji. Lekka zmiana kursu nastąpiła w 2009 roku kiedy to światło dzienne ujrzała podwójna EP-ka March of the Zapotec/Holland, gdzie druga część muzycznie podryfowała w stronę synthpopowych brzmień. Nadeszła pora na długo oczekiwany (cztery lata) długogrający krążek i Beirut powrócił do tego, co grał na samym początku. Utwory z najnowszej The Rip Tide bez obaw można by wymieszać z tymi znajdującymi się, może nie na debiucie, bo on jest jeszcze ascetyczny, ale na The Flying Club Cup. I nie dostrzec żadnego zgrzytu.

5 września 2011


DEAD SNOW MONSTER Ting Ting EP, [2010] self-released || Zapewne zostanę za to rozstrzelany, ale taka praca. W muzyce Dead Snow Monster słychać dość wyraźną inspirację Jackiem White'em. Gitara posiada silny pierwiastek stylu gry założyciela The White Stripes. Ucieka jednak od wpadania w heavy metal i bardziej słychać w niej klimat rockabilly i bluesa. To zresztą wpływy bluesowe są na Ting Ting tym, czego słucha się najlepiej. Solowe partie wybijają się przed szereg i, o ile wszystko ociera się o lekki schemat i trzyma równy poziom, one przykuwają uwagę.

3 września 2011


RED HOT CHILI PEPPERS I'm With You, [2011] Warner || Na nowe płyty Red Hot Chili Peppers często długo każą sobie czekać, jednak tym razem po małej zawierusze związanej z odejściem gitarzysty Johna Frusciante, było to poniekąd usprawiedliwione. Od czasu powrotu gitarzysty z odwyku w 1998 roku zyskiwał on coraz to silniejszą pozycję i nadawał muzyce papryczek wyraźną drogę. Dlatego też z takim oczekiwaniem i obawą patrzono na przyszłe I'm With You, gdzie troszkę po cichu zwolniony wakat zajął gitarzysta wspomagający koncerty, a zarazem dobry przyjaciel Frusciante - Josh Klinghoffer. Zmiana personalna musiał odbić się na muzyce i tak, bo szeregi opuścił jeden z najlepszych gitarzystów.

1 września 2011


KOLEKCJA 20-LECIA POMATONU The Car Is On Fire, [2011] EMI || Związanie się z wielką wytwórnią płytową grozi różnymi nieprzewidzianymi konsekwencjami. Wydawca może na przykład zebrać wszystkie twoje dotychczasowe płyty i wydać w stylowej oprawie à la połowa lat 90-tych, udanie nawiązującej do wielopłytowych golden-hits Budki Suflera, Lady Pank, Kombi czy Bajmu. Być może należy potraktować to jako nobilitację. Być może jako korzystną finansowo alternatywę wobec bezdusznych allegrowiczów. A być może jako dobrą powtórkę z tematu The Car Is On Fire tuż przed wydaniem ich, zapowiadanej całkiem udanym singlem, czwartej płyty.

31 sierpnia 2011


THE RAPTURE In The Grace Of Your Love, [2011] DFA || Trzeci krążek The Rapture. Pięć lat odstępu od House Of Jealous Lovers. Pół dekady w dzisiejszej muzyce to szmat czasu. I oni zdają się to wiedzieć. Uciekają od dance-punku, który miał tendencje do rozpływania się nad latami osiemdziesiątymi i postanawiają pogrzebać dziesięć lat wcześniej, kiedy tańczyło się w dzwonach i w butach na koturnach, a każdy facet chciał być jak Tony Manero. Subtelne disco zostaje komendantem imprezy.

JELLY BELLY Deaf Till 30 EP, [2011] Starcastic || Świat nie jest sprawiedliwy. Świat muzyki, jako bardziej niekiedy emocjonujący, jest jeszcze bardziej niesprawiedliwy. Opływamy w muzykę z szeroko rozumianego kręgu anglosaskiego, dla równowagi zasłuchujemy się we własnej, polskiej, narodowej, myśląc o tym jaka to krzywda, że nikt w świecie jej nie zna. Wszak mamy bardzo dobrą muzykę. Mamy? Ano mamy. Lecz nie tylko my.

24 sierpnia 2011


WU LYF Go Tell Fire To The Mountain, [2011] LYF || Nie od dziś wiadomo, że tajemniczość przyciąga. Im mniej wiemy, tym ciekawsze staje się to, co jest ukrywane. Enigmatyczna nazwa zespołu? Członkowie zespołu, broniący swojej tożsamości niczym najcenniejszej cnoty? Plus do hype'u muzyki! Trochę absurdalne, ale trochę prawdy za tym idzie. Dodatkowo jeśli ktoś potrafi uchylać rąbka tajemnic w tak intrygującym kierunku jak, rozwinięcie WU LYF do World Unite! Lucifer Youth Foundation... to również plus dla hype'u. A żeby kontrowersyjek nie było za mało, to muzyka został okraszona "kościelnymi organami". Fundacja władcy piekieł, której przygrywa kościelna stylistyka - przewrotne w swojej prostocie! Ale bądźmy poważni. Prawdziwą siłą tego zespołu z Manchesteru jest wokalista Ellery Roberts, którego głos może być porównywany chyba tylko z charczeniem Toma Waitsa!

JOANNE ROBERTSON The Lighter, [2008] Textile || Gdybym miał sugerować się zawartością tego albumu, powiedziałbym, że autorka, po nagraniu, poszła pociągnąć za spust ulokowanego w jej ustach pistoletu. The Lighter jako nazwa albumu najlepiej odzwierciedla, to czego na nim brakuje. Brakuje kogoś kto by wszedł do ciemnego pokoju i zapalił światło. Przydałoby się również wypędzić tę czerń z serca i głowy samej piosenkarki.

18 sierpnia 2011


JUNIOR BOYS It’s All True, [2011] Domino || Czyż Junior Boys nie są fenomenem? Powszechnie lubiani, z reguły rozpieszczani przez krytyków, darzeni sympatią i sporym kredytem zaufania odnośnie kolejnych wydawnictw. Dlaczego jednak tak się dzieje? Co do tego, że jest to muzyka dobra zgadzamy się zasadniczo wszyscy. Jak wielu z nas zdaje sobie jednak sprawę, jak bardzo jednocześnie jest pusta?

17 sierpnia 2011


BLACK LIPS Arabia Mountain, [2011] Vice || Wypuszczane są od czasu do czasu płyty, w których artyści obierają kurs na zupełnie inne wody (zazwyczaj są to bezpieczne popowo płynące dźwięki). Black Lips na szeroko rozumianej i wyeksploatowanej już scenie indie rockowej mieli swoje miejsce. Odróżniali się od jednolitej masy z Wysp i Ameryki swoim zadziornym garażowym graniem. W ten sposób z szóstym longplay'em Black Lips trafili pod skrzydła Marka Ronsona, czyli pana, który stoi za muzyką Lily Allen czy Adel. Mark Ronson na szczęście nie zrobił z chłopaków kolejnej kopii kopii i delikatnie tylko poprowadził album Arabia Mountain odejmując troszeczkę mocy, ale za to dodając pełną paletę aranżacyjnych perełek.

15 sierpnia 2011


FOALS Total Life Forever, [2010] Transgressive || Z początku mnie ten zespół niezwykle irytował. Z premedytacją omijałam ich płyty i unikałam jakiejkolwiek okazji żeby ich posłuchać. Jednak kiedy nieświadomie zaczęłam tańcować do utworu Cassius – z pierwszego krążka grupy – postanowiłam dać im szansę. I nagle okazało się, że moje uprzedzenia były absolutnie nieuzasadnione.

12 sierpnia 2011


GNARLS BARKLEY The Odd Couple, [2008] Warner || Grupka recenzentów uwzięła się na tą płytę, zupełnie niesłusznie okrzykując ją gorszą od debiutu (St. Elsewhere). Argumentami za tym twierdzeniem mają być rzekomy brak przebojów oraz fakt, że krążek na pewno nie spodoba się masowemu odbiorcy. Pierwszy zarzut jest łatwy do obalenia. Z miejsca można wymienić co najmniej kilka przebojów – zaczynając od Charity Chase – pierwszego kawałka na The Odd Couple. Co do drugiego argumentu, to bardzo chciałabym aby tak było. Nie, żebym była nietolerancyjna. Po prostu im mniej nastolatek w stanikach zamiast bluzek, tańczy do muzyki którą lubię, tym lepiej się z tym czuję.

8 sierpnia 2011


DVA Hu, [2010] Indies Scope || Irytuje mnie śpiewanie w wymyślonych językach. Zarówno jeśli dorabia się do tego pseudointelektualne teorie o dekonstruowaniu języka, jak i jeśli snuje się przy tym pretensjonalne opowieści o emocjach i czystym odczuwaniu muzyki. Z dużą więc nieufnością podchodziłem swego czasu do tematu duetu DVA. No bo jak to. Czesi mają już dostatecznie ciekawy i dla większości oryginalny język, a tu wyrzekają się go na rzecz nie jednego, lecz kilkunastu fikcyjnych narzeczy?