13 września 2011

Recenzja Grzegorz Turnau "Fabryka Klamek"


GRZEGORZ TURNAU Fabryka Klamek, [2010] Mystic || Przyznaję, że całkiem lubię poezję. Również tą śpiewaną. A wśród utworów Grzegorza Turnaua zawsze znajdywało się kilka pozycji, które szczególnie męczyłam. Jednak nie pamiętam już za bardzo z jakich płyt pochodziły. Fabryka Klamek jest inna. Co prawda istnieje szansa, że nie przypadnie do gustu wielbicielom poprzednich dokonań Pana Grzegorza, ale jak dla mnie to dobra płyta. Jakkolwiek przestrzegam – ten kto nie lubił czytać wierszy w szkole – nadal nie powinien sięgać po tego typu wydawnictwo. To wciąż poezja śpiewana. Nieco odważniejsza niż dotychczas, ale nie spodziewajcie się żadnych dewiacji.

Gościnnie na albumie udzielili swych głosów Basia Gąsienica Giewont, Dorota Miśkiewicz oraz Sebastian Karpiel Bułecka. Ten ostatni nie tylko zaśpiewał (co wyszło mu - jak zwykle - niesamowicie), ale także zagrał na skrzypcach. Swoje myśli w słowa przelali panowie Michał Rusinek, Leszek Aleksander Moczulski, Michał Zabłocki oraz sam Turnau. Nad całą produkcją czuwał Leszek Kamiński (znany m.in ze współpracy z zespołem Hey)

Jest jedna rzecz oprócz muzyki, na którą warto zwrócić uwagę chwytając po ten krążek. Mianowicie, dopisek na wewnętrznej stronie okładki : „Michał Zabłocki i Grzegorz Turnau serdecznie dziękują Ministerstwu Nauki i Szkolnictwa Wyższego za inspirację”. Cóż, do tej pory nie jestem pewna czy odbierać to zdanie jako ironię czy rzeczywistą wdzięczność do wspomnianej instytucji. Ale brzmi intrygująco. Oby ktoś kiedyś o to zapytał podczas wywiadu.


Przejdźmy do samej muzyki. Jednym z utworów których nie mogę zapomnieć jest bardzo prosta kompozycja po tytułem Nie oglądaj się na niebo. Delikatny głos Doroty Miśkiewicz jak zwykle czyni cuda. Wszystko brzmi jak śpiew wodnej nimfy. Kolejnymi pozycjami które szczególnie chwyciły mnie za serce są Motyliada oraz Lubię Duchy. Przyjemne dźwięki i pomysłowe teksty sprawiają, że muzyka unosi się nieco ponad sufitem, a wyobraźnia zostaje pobudzona. Mój ulubiony moment na całym krążku to kiedy w Motyliadzie motyl zostaje nazwany „złośliwą mrówą”.

Generalnie cała płyta trzyma poziom. Co prawda po kilkukrotnym przesłuchaniu zaczyna nudzić. Ale wierzę, że to za sprawą ukierunkowania moich gustów w kierunku bardziej drapieżnych kompozycji. Zdecydowanie bardziej podoba mi się pierwsza część płyty, pod koniec zaczyna robić się nieco nudnawo, ale nie można powiedzieć, że to słaby krążek. Ma się wrażenie, że to pierwsza płyta tego artysty, która nie tylko jest spójna, ale opowiada jakąś historię. Nie jest zlepkiem kilku wierszy polskich poetów i kilku autorstwa Grzegorza Turnaua. To coś więcej niż dotychczas.

Pan Grzegorz pozostał wierny swojej poetyckiej duszy. Jeśli zauważycie zmiany to będą to zmiany na lepsze (ciekawsze aranżacyjnie kompozycje plus goście śpiewający i grający na różnorodnych instrumentach). Zachęcam. 7/10 [Agnieszka Hirt]