21 września 2011

Recenzja Midnight Oil "Diesel And Dust"


MIDNIGHT OIL Diesel And Dust, [1987] Columbia || Jeden z nielicznych zespołów z Australii, któremu udało się wybić i zrobić karierę ogólnoświatową. Dziś jest już dość zapomniany, zakończył działalność po 25 latach, jednak stacje radiowe wciąż przypominają największe hity. Mimo że zespół grał niewyszukanego rocka, to w muzyce Midnight Oil zwracał na siebie uwagę egzotyczny pierwiastek, dostępny z racji zamieszkania na antypodach.

Najważniejszą postacią w zespole był Peter Garret - olbrzymi łysy facet przypominający trochę Lorda Voldemorta (to z komentarza na YouTube). W wykonaniu takiego olbrzyma mocno lewicowe teksty miały niesamowitą siłę rażenia. Troska o środowisko naturalne, łajdactwa wielkich korporacji, nieuczciwość polityków i brak poszanowania dla praw prostych ludzi - zakres tematów społecznych podejmowanych przez Garreta był szeroki i zespół z płyty na płytę zwiększał swą popularność. Na razie tylko na rodzinnym kontynencie.

Przełom nastąpił w roku 1986. Wówczas grupa udała się na tournee z grupą grających rocka Aborygenów, The Warumpi Band. Na podstawie doświadczeń nabytych podczas tej trasy (pozytywnych i negatywnych) powstał Diesel And Dust. Krzyk zamkniętych w rezerwatach rdzennych mieszkańców Australii wyśpiewanych ustami białego człowieka - rasy, która stała się horrorem dla Aborygenów.


Z tego albumu pochodzi kompozycja, którą znają wszyscy Beds Are Burning. Niby to rock środka, ale refren nie chce opuścić umysłu za sprawą niezłej melodii i trafnych metafor. How can we dance when our earth is turning/How do we sleep while our beds are burning? Ale równie udanych utworów na płycie jest znacznie więcej. Np. Whoah, w którym pada ostre, karcące oskarżenie: Don't wanna see you back here again. Czy gęste od kiełkujących emocji Sell My Soul.

Dużo powietrza i pacyfistycznego nastroju zawiera Put Down That Weapon. Dziwne wrażenie robi Bullroarer - rzecz o rozjeżdżających ziemię buldożerach ubrana w słodkie na na na na! I tej pełen pasji okrzyk Garreta I hate the bullroarer - to przejmujący krzyk człowieka bezradnego w starciu z agresywnym kapitalizmem.


Na wydawnictwie zdarzają się potknięcia, jak kiepska ballada Arctic World czy bezbarwny Gunbarrel Highway, ale to wszystko blednie wokół utworu numer 6. - The Dead Heart. Mamy tu jeden z najgenialniejszych refrenów w historii rocka. Słuchając kompozycji na dobrym sprzęcie usłyszymy gdzieś tle głosy przodków zawodzących do rytmu piosenki. Linia pomiędzy codziennością a światem, do którego dostęp mieli wyłącznie szamani jeszcze nigdy nie była tak blisko uwieczniona! Szkoda, że refren został w utworze powtórzony jedynie dwa razy, gdzieś od połowy utworu mimo rozkręcającej się zespołowej gry czegoś wyraźnie brakuje.

Klasyczna płyta zapomnianego zespołu. Należy ten stan zmienić! 8/10 [Grzegorz Kopeć]