25 marca 2013

Bohemofilia #4


Luty był miesiącem wyjątkowo bogatym w wydarzenia. Please the Trees wydali album koncertowy oraz split z grupą Houpací koně, nowy album zapowiedzieli funkowi żartownisie z Monkey Business, obchody dwudziestopięciolecia istnienia rozpoczęli Tata Bojs, uniewinnieniem zakończył się praski koncert wokalisty Lamb of God, oskarżonego o zabójstwo fana podczas koncertu. Najważniejsze jednak były ogłoszenia wyników kolejnych nagród muzycznych oraz podsumowania roku.

Nagroda Apollo, choć przyznawana dopiero po raz drugi, spotkała się z wielkim zainteresowaniem. Dotycząca tylko muzyki alternatywnej, w zeszłym roku trafiła w ręce Bonusa za jego album „Náměstí Míru”, świetny przykład piosenkowego, akustycznego hiphopu z pokoleniowymi niemal tekstami. Już same nominacje prezentowały się niezwykle ciekawie, w skrócie bowiem podsumowują wszystko to, co najlepsze w czeskiej muzyce niezależnej roku 2012.

Jedna z moich ulubionych czeskich wokalistek Lenka Dusilová na płycie „Baromantika” świetnie połączyła swe jazzowe pochodzenie z elektroniką. Jesienny „Soundtrack ke konci světa” zespołu Zrní spoił zaś z elektroniką typową czeską folkową melancholię. Wściekłość i frustrację płytą „Deaf to the Call” ukazali The Prostitutes. O niemal już kultowej grupie Umakart i jej powrocie z albumem „Vlci u dveří” mieliście już okazję przeczytać. Morawskie Květy, znów jedna z moich ulubionych grup, płytą „Bílé včely” podtrzymała niezwykle równy poziom swych nagrań, tym razem w nieco surowszej odsłonie. Do anglosaskiego indie-rocka na „Someone With A Slow Heartbeat” nawiązali Charlie Straight.

Ostatecznie statuetka Apollo trafiła do grupy Boris Carloff za album „The Escapist”, pochmurną mieszaninę trip-hopu, neo-klasyki, elektronicznych eksperymentów i smyczkowego popu.


Wbrew stereotypowemu pragocentryzmowi nagrody Vinyl przyznano w Brnie. O sile morawskiej sceny nie trzeba w Czechach nikogo przekonywać, czystym przypadkiem to właśnie wykonawcy z Moraw zdominowali tegoroczne Vinyle. Płytą roku zostały wspomniane wyżej „Bílé včely” zespołu Květy, będące „surową wypowiedzią o pokoleniu dzisiejszych trzydziestolatków straconych między rozpadłymi związkami a zerowymi życiowymi perspektywami". Za debiut roku uznano Planety, które swój świeży i zarazem klasycznie shoegaze’owy album „Peklo, peklo, ráj” udostępniły do darmowego pobrania za strony labelu Máma mrdá maso. Wyczynem roku ogłoszono zaś działalność praskiego labelu Polí5, wydającego niezależną i mocno niekomercyjną muzykę we współpracy ze sklepem muzycznym Rekomendo.


Najwięcej nominacji do nagrody Anděl w poszczególnych kategoriach otrzymali również Boris Carloff, Charlie Straight, Zrní oraz dość konserwatywnie rockowy zespół Kryštof. Prawdziwą perłą dla wytrwałych są natomiast nominacje do „Złotego Dawida”, będącego antynagrodą piętnującą wszystko to, co najgorsze w czeskim przemyśle muzycznym. „Zlatý David” nie zajmuje się jednak rozlicznymi kuriozami, które każdy z nas może znaleźć w Internecie, ale wykonawcami traktującymi się niezwykle poważnie i psującymi tym samym lokalny rynek. Małą próbką niech będzie piosenka „S láskou nám je líp”, którą śpiewa Lucie Vondráčková (zbieżność nazwisk nieprzypadkowa, Lucka jest bratanicą Złotej Heleny) do filmu „Babovřesky” Zdeňka Trošky (nota bene jednego z najgorszych czeskich filmów roku).


Warto jeszcze zajrzeć do podsumowania roku serwisu musicserver.cz. Wśród dwudziestu czeskich płyt 2012 roku znajdziemy oczywiście większość wymienionych wyżej tytułów, pierwsze miejsce dla darmowej epki „Zvláštní láska na nás zbyla” elektronicznej formacji post-hudba jest jednak sporym zaskoczeniem. Szczególnej uwadze poleciłbym jeszcze mroczny „Doom na kraji lesa” grupy Píča z hoven, melodyjny „Krasohled” młodzieńca skrywającego się pod pseudonimem Kubatko, punkowe (i darmowe) EP „Hearts on Fire” praskich brodaczy z Wild Tides oraz joydivisionową płytę „Numbers” wydających w Czechach Nowozelandczyków z Gerda Blank. [Wojciech Nowacki]