14 kwietnia 2013

Recenzja The Gathering "Disclosure"


THE GATHERING Disclosure, [2012] Psychonaut Records || W latach dziewięćdziesiątych The Gathering uchodził w wielu kręgach za zespół kultowy. Umiejętnie bowiem łączył w jednej fascynacji słuchaczy metalu, fanów trip-hopowej elektroniki i miłośników mocnych żeńskich wokali. Odejście z grupy zjawiskowej Anneke van Giersbergen chyba jednak spowodowało spadek większego zainteresowania The Gathering i ograniczenia go do największych fanów. A szkoda.

Z pewnością się narażę miłośnikom The Gathering i Anneke, zresztą niejeden raz już to zrobiłem. Myślę, że rozstanie wyszło obu stronom na dobre. Na klasycznych albumach The Gathering często miałem wrażenie, że wokal Anneke daleko wykracza poza możliwości zespołu, przyćmiewając klimatyczną przecież muzykę, czasem wręcz (teraz uchylam się od ciosów) niekoniecznie do niej pasując. Sama van Giersbergen znacznie lepiej spełnia się w swojej solowej twórczości i w radośniejszym, momentami popowym repertuarze. Czego przykładem świetna płyta „Air”, czy choćby zeszłoroczne „Everything Is Changing”.

„Disclosure” to drugi już album z nową wokalistką, Silje Wergeland, wydany po trzyletniej przerwie, można więc liczyć na pełne dotarcie się nowego składu. I faktycznie tak jest, słyszymy tutaj pewny siebie, dojrzały zespół, doskonale świadom swych najlepszych atutów. Otrzymujemy dawkę bezpretensjonalnego, energetycznego rocka z wcale niemałym potencjałem komercyjnym. Album brzmi świetnie, produkcja nadaje mu głębię, której brakowało choćby na ostatnim albumie Anneke. Całość nadal jest subtelnie i gustownie podbita elektroniką, ale oprócz tego pełno tu aranżacyjnych smaczków, jak trąbka w „Meltdown”, smyczki w „Paralized”, gitara akustyczna w „Gemini I”, pianino w „Missing Seasons”, czy wyeksponowanie linii basu we fragmencie „I Can See Four Miles”.


Album otwiera firmowe „Paper Waves”, w jego pierwszej połowie dominują szybkie tempa, tutaj też znajdują się dwie kluczowe dla płyty kompozycje, „Meltdown” oraz „Heroes For Ghosts”, obie udostępnione jeszcze przed premierą płyty. „Meltdown” rozpoczyna się mocnym, elektronicznym wstępem, w środkowej części bit oraz gitara idealnie ze sobą współgrają, pojawia się wspomniana trąbka i zmierzając ku końcowi utwór zwalnia i powoli się roztapia. Najbardziej jednak zaskakuje pojawienie się męskiego wokalu w dwugłosie z Silje. Epickie „Heroes For Ghosts” jest centralnym punktem albumu, po którym to płyta zwalnia tempo, werwę odzyskując dopiero w niemal finałowym „I Can See Four Miles” (jeśli potraktować „Gemini II” jako wyciszony epilog).

Możliwości wokalne Wergeland są oczywiście znacznie mniejsze od Anneke, przez co, paradoksalnie, lepiej wpisują się w całość obrazu The Gathering jako zespołu, zbytnio go nie przytłaczając. Barwa jej głosu bynajmniej nie odbiega drastycznie od legendarnej poprzedniczki, jest bardziej matowa, wyważona, czasem bardziej dziewczęca niż kobieca. Najważniejsze jednak dla „Disclosure” są słowa. Nieładnie by było nazwać ten album koncepcyjnym, aczkolwiek prawdą jest, że w warstwie lirycznej stanowi spójną całość, perfekcyjnie opisującą stan po bolesnym rozstaniu. W „Meltdown” mamy jeszcze gniew, który z wolna roztapia się w spokojne zastanowienie co dalej („Paralized”), nieudana próba ucieczki od przeszłości („Heroes For Ghosts”) prowadzi do pogodzenia się z wiecznym powtarzaniem się tej samej historii (the shadow of dependance w „I Can See Four Miles”).

Trzeba jeszcze dodać, że płyta jest pięknie wydana, warto więc przyłożyć się do poszukiwań kompaktu lub podwójnego winyla. Solidny album solidnego zespołu, dziś już nieco zapomnianego. Chcącym odświeżyć sobie pamięć o The Gathering polecam „Disclosure” jako najlepszy do tego środek. 7.5/10 [Wojciech Nowacki]