18 kwietnia 2016

Bohemofilia #25


Coroczny sezon nagród rozgrzał czeskie media bardziej politycznie niż muzycznie. Nagrody Anděl nie wykroczyły w tym roku poza nudne i bezpieczne pop-rockowe pogranicze, ale piosenkarka Lenka Dusilová, która faktycznie udanie, choć nie do końca autorsko, stara się o większą alternatywność, swój występ wzbogaciła o antyprezydencką przemowę. Miloš Zeman, prezydent-kuriozum i nemezis większości zdroworozsądkowej części Czechów, nazwał artystkę w odpowiedzi biedaczką, no i rozpętała się burza hejtu, głównie dzięki barwnej ortografii zwolenników pana prezydenta. Ale nie o sytuacji politycznej i podziałach społecznych w Czechach, jakże innych od polskich warunków, będziemy tutaj pisać, lecz o muzyce.

Ambitniejszym dodatkiem, czy może listkiem figowym, nagród Anděl są tzw. kategorie "gatunkowe", ogłaszane i rozdawane wcześniej niż oficjalna gala. Oczywiście, zarówno nominacje, jak i zwycięzcy prezentują się tutaj znacznie ciekawiej, wymieńmy choćby znane nam już Květy, czyli laureatów a kategorii "muzyka alternatywna" za płytę "Miláček slunce". Szczególnie jednak warto zwrócić uwagę na elektronikę, tutaj bowiem za album "Dataloss" zwyciężył HRTL. Pod skrótem tym skrywa się Leoš Hort, założyciel kasetowego labelu Bűkko Tapes oraz członek kolektywu Bastl Instruments, który popularność na świecie zdobywa projektowaniem instrumentów i modułów do tworzenia muzyki elektronicznej. "Dataloss" to faktycznie materiał pierwotnie utracony i odtworzony prawdopodobnie z jeszcze lepszym efektem, album ten bowiem, niezależnie czy słuchany z kasety czy z plików, brzmi znakomicie. Wpływy house'u, techno i modularnej elektroniki lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, splatają się w przestrzenną całość z matematyczną wręcz precyzją, ale jednocześnie stylowo, naturalnie i z ludzką ciekawością odkrywania nowych połączeń dźwięków. Utrata danych wywołać może solidny atak paniki, ale "Dataloss" HRTL to najbardziej kojąca elektronika ostatnich paru miesięcy.


Do zwyczajowo ciekawszej nagrody Vinyla za album roku nominowane były takie alternatywne tuzy jak wspomniane wyżej Květy, Kittchen za swój "Kontakt" czy  Please The Trees za płytę "Carp". Zaskakująco zwyciężył jednak Dizzcock, czyli praski producent Ondřej Bělíček, który swój debiutancki album "Elegy Of Unsung Heroes" udostępnia wyłącznie w niepozornej postaci darmowego downloadu. Cyfrowa dystopia przejawia się zatem w swej, paradoksalnie, najbardziej naturalnej formie, choć wcześniejsza epka ukazała się na kasecie, to "Elegy Of Unsung Heroes" celowo unika taśmowych zniekształceń a ponure beaty i ostre, świdrujące sample brzmieć mają z pełną cyfrową precyzją. Tutaj inspiracjami są zarówno autentyczne społeczne rewolucje, jak i cyberpunkowo-futurystyczne wizje rodem z klasycznej gry komputerowej "System Shock". Czy producent może zastąpić poetę na barykadach? Nawiązania to współczesnego undergroundu brytyjskiej elektroniki nie ułatwiają odpowiedzi na to pytanie, ale cieszy, że nagrodzona została niełatwa strona tej muzyki.



Jeśli HRTL to klasycyzm a Dizzcock modernizm, to Lišaj reprezentuje alternatywną drogę ambientowego eksperymentu. Kaseta "Szara EP" ukazała się nakładem oficyny Genot Centre, z której swego czasu słuchaliśmy już splitu "Voices & Allusions / Benidorm Hotel" Lee Chapmana i Wima Dehaena. Lišaj to młody muzyk Mikuláš Odehnal, któremu nieobce są doświadczenia z post-rockiem, ambientem, hip-hopem, doomem czy black metalem. "Szare" to jednak materiał, którego punktem wyjściowym były nagrania terenowe zarejestrowane na... Półwyspie Helskim. Szum północnych wydm i wybrzeża, wietrzna izolacja, wieczorne słońce i cykanie świerszczy, czyli jednym słowem egzotyka dla naszych południowych sąsiadów, zderzone zostały tutaj z kruchym wokalem, zalążkami melodii i warstwami zniekształceń. Pod pokładami zabrudzeń skrywa się jednak naprawdę spójny obraz, ze śladami instrumentalnego hip-hopu i nadmorskiego klimatu przefiltrowanego przez miejską wrażliwość.



Zostajemy przy kasetach, ale zmieniamy elektronikę wymieniamy na (indie)rocka. O praskich Mayen pisałem już przy okazji epki "Elegy", która w cyfrowej formie ukazała się nakładem zaprzyjaźnionego labelu Starcastic. Wyczuwalny dansingowy duch lat osiemdziesiątych, melodyjnie łkająca gitara a szczególnie znakomita sekcja rytmiczna mają szansę uczynić z Mayen więcej niż projekcję marzeń wielkomiejskiej indie-młodzieży. Nerwowi i technicznie rozedrgani w roli supportu Everything Everything, ale całkowicie uwolnieni w komforcie własnej publiczności w maleńkim Musictownie, fanów ucieszyli limitowaną kasetową edycją epki "Elegy", za którym to wydaniem stoi Z Tapes, kolejny ciekawy label ze Słowacji i jeden z przodowników kasetowej fali.



Fali, która na amerykańskim rynku przejawiła się w postaci "The Czech Tape Part 1". Jakub Jirásek, który występuje pod niemożliwym do wyszukania aliasem J, a poszczycić może się choćby epką "Cold Cold Nights", w zeszłym roku miał możliwość udać z małą trasa do Stanów Zjednoczonych. Jako jedna z osób żywotnie zaangażowanych w temat eksportu czeskiej muzyki postanowił skompilować przy tej okazji taśmę rozdawaną za darmo podczas amerykańskich koncertów. Na "The Czech Tape" znaleźli się i Please The Trees, i Wild Tides, i Boy Wonder & The Teenage Sensations, i Vac Da Hawk, czyli solowy i elektroniczny Václav Havelka, i Manon Muert, którzy występowali przed My Bloody Valentine, czyli ci, którzy zaznaczyli się już na czeskiej gitarowej scenie, ale też szereg młodych zespołów, które dopiero czekają na rozpoznanie. Na kasetę już raczej szansy nie macie, ale cała kompilacja została udostępniona do darmowego pobrania. Tymczasem z niecierpliwością czekam na "Part 2" a w razie czego zaczynam układać sobie w głowie własny czeski eksportowy zestaw.


[Wojciech Nowacki]