11 czerwca 2012

Recenzja Madonna "MDNA"


MADONNA MDNA, [2012] Interscope || L-U-V Madonna! Y-O-U you wanna! Okrzyk ten otwiera jej pierwszy od lat tak udany singiel. Bez Timbalanda, mocno hip-hopowych inklinacji, podkradniętych sampli. „Give Me All Your Luvin’” to bezwstydnie przebojowa i radośnie bezczelna czysta Madonna. A jednocześnie dowód, na to, że Królowa Popu nie zamierza starzeć się z godnością, ba, starzeć nie zamierza się wcale. Byle tylko podretuszować głos i twarz, a, no i nie pokazywać się publicznie bez długich rękawów.

„Girl Gone Wild” już rozczarował. Bo jako singiel dość przaśny i prostacki, po za tym, srsly, 53-latka nadal odnosząca się do siebie per girl? Niestety, piosenka ta należy do gatunku potwornego, powtarzana bowiem w kółko, niczym kłamstwo wg pewnego znanego ministra propagandy, zaczyna się podobać wręcz szaleńczo i nie można się od niej uwolnić. I Madonna znów wygrywa, nie proponując niczego innego poza zabawą.

Szczytowym i bezdyskusyjnie najdojrzalszym dziełem, tak, dziełem Madonny jest „Ray Of Light”. O tym, że każda jej płyta i towarzysząca jej stylizacja medialna musi być za każdym razem inna, wszyscy wiemy i uważamy za normalne. Odejście od dojrzałego  i wysmakowanego popu na rzecz dyskotekowego odmładzania się jest zdecydowaną bolączką. Ponadto, w pewnym momencie zamiast kreować trendy Madonna zaczęła je naśladować. Spiętrzenie tych problemów zaowocowało pokracznym i stylistycznie spóźnionym o kilka lat „Hard Candy”. Na refleksję i pop dla 50-latków nie ma już chyba co liczyć, ale poprawę jakości w ramach obranej drogi już tak. I taka poprawa następuje na „MDNA”.

„Give Me All Your Luvin’” podoba mi się bardzo, niczego więcej od popowej piosenki nie potrzebuję. Z M.I.A. sympatyzuję, więc jej featuring mi nie przeszkadza, udział zaś transwestyzującej Nicki Minaj potraktować można jako kuriozum. „Girl Gone Wild”, choć jako kompozycja wyjątkowo przeciętny, również okazuje się przebojem nie do uniknięcia. I jeśli już idziemy w stronę prymitywnej dyskoteki to przyznaję, moim ulubionym utworem z „MDNA” jest „I’m Addicted”, produkcja Benny Benassi’ego, równie prosta co ekstatyczna, porywająca house’owym bitem i będąca poniekąd utworem definiującym Madonnę w 2012 roku.




Z jaśniejszych punktów trzeba wymienić również „I’m A Sinner” brzmiącym jak skrzyżowanie Goldfrapp ze starą Madonną z lat 80-tych. Na rytmice tych lat, mimo hip-hopowych zwrotek,  bazuje również „I Don’t Give A”, utwór chyba dla tej płyty kluczowy. Inspirowany współczesną też elektroniką, z chóralnym zaśpiewem, to tutaj jednak Nicki Minaj składa hołd Królowej Popu za pomocą ledwie zakamuflowanego dissu wymierzonego w Lady Gagę. Paradoksalnie rodzi to refleksję typową dla dzisiejszego, „post-wszystko” świata. Czy czasem nie mamy do czynienia z Madonną kopiującą Lady Gagę kopiującą Madonnę?

Strasznym utworem jest „Gang Bang”, pusty i brzmiący ledwie jak szkic powstającej piosenki. Dość słaba jest też końcówka płyty, faktycznie odstająca od reszty stylistycznie. „Falling Free” może jest i ładne, ale zdecydowanie nie pasuje do całości, rzewne „Masterpiece” zwyczajnie irytuje. Najlepszy zaś utwór na „MDNA” znajduje się… poza płytą, bo na bonusowym dysku wydania de luxe. Mowa o „Beautiful Killer”, w stylu najlepszego klasycznego popu Madonny sprzed dekady, opartym o gustowne smyki i elektroniczny bit. Reszta bonusowych utworów brzmi jednak jak dość proste  i niedokończone dema, z koszmarnym i wymownie zatytułowanym „I F**ked Up”.

„MDNA” nie jest płytą wybitną, nie jest nawet płytą bardzo dobrą, co nie zmienia jednak faktu, że przy akceptacji tej stylistyki, jako całości słucha się jej bardzo przyjemnie. Oprócz przysłowiowego więc w wykonaniu Madonny kultu młodości bardziej drażnić może jedynie jej hipokryzja. Bo gdy M.I.A. pokazuje w czasie Super Bowl palec to jest to brak szacunku i kradzież show. Ale błyskanie odpowiednio swastyką w Izraelu i własnym sutkiem w Turcji jest już głęboko podbudowanym ideologicznie aktem artystycznym. Czy Madonna to cyniczna bizneswoman czy naiwna Amerykanka wierząca w swą pokojową misję, trudno rozstrzygnąć. Ale przekonać się będzie można już 1 sierpnia w Warszawie. 5/10 [Wojciech Nowacki]