30 marca 2016


DIO Holy Diver, [1983] Vertigo || Ronnie James Dio jest jedn膮 z tych postaci 艣wiata rocka, kt贸re najpe艂niej wbi艂y si臋 w 艣wiadomo艣膰 zwolennik贸w heavy metalu. Jest to zrozumia艂e, sta艂 on za mikrofonem kilku z najlepszych p艂yt, jakie kiedykolwiek nagrano. Wystarczy wspomnie膰 debiut Rainbow, p贸藕niejsze "Rising", album Black Sabbath "Heaven And Hell" oraz "Holy Diver" projektu Dio. Ronnie by艂 r贸wnie偶 niezwyk艂ym profesjonalist膮 podchodz膮cym z niespotykan膮 dla muzyk贸w cierpliwo艣ci膮 i grzeczno艣ci膮 do ka偶dego ze swoich fan贸w. Ten niezwyk艂y szacunek i, mo偶na powiedzie膰, uni偶enie w stosunku do zwolennik贸w stanowi艂 jeden z wyr贸偶niaj膮cych element贸w jego charakteru.

Drug膮 cz臋艣ci膮 sk艂adow膮 osobowo艣ci Dio by艂a jednak, rzadko publicznie eksponowana czy komentowana, niezwyk艂a szorstko艣膰 i konfliktowo艣膰 w stosunku do najbli偶szych wsp贸艂pracownik贸w. Odwo艂uj膮c si臋 do publicznych wypowiedzi muzyka 艂atwo jest uwierzy膰, 偶e wielokrotnie w swojej muzycznej historii to Ronnie James pada艂 ofiar膮 wybuja艂ych ego zespo艂owych leader贸w. Kto bowiem zako艅czy艂 z艂ot膮 er臋 Rainbow? Ritchie Blackmore d膮偶膮c do uzyskania bardziej popowego brzmienia. Kto zniszczy艂 pi臋knie odbudowane przez Dio Black Sabbath? Tonny Iommi i Geezer Butler- i to dwukrotnie, raz oskar偶aj膮c Dio (niezupe艂nie bez podstaw) o majstrowanie przy produkcji "Live Evil" i ponownie, gdy po nagraniu "Dehumanizer" muzycy ci za偶yczyli sobie uczestniczy膰 w po偶egnalnej trasie Ozzy'ego Osbourne'a.

Problemy z uk艂adaniem relacji z wsp贸艂pracownikami by艂y jednak wyra藕ne r贸wnie偶 we w艂asnym zespole Ronniego. W Dio stawia艂 si臋 on w pozycji prawdziwego pater familias kt贸ry karze, strofuje b膮d藕 udziela swojej 艂aski. Na jego kontaktach z du偶o m艂odszym Vivianem Campbellem odbi艂o si臋 to najbardziej, prowadz膮c do sytuacji, w kt贸rych dwudziestokilkuletni wirtuoz gitary czu艂 si臋 niczym rozbrykane dziecko, przywo艂ywane przez ojca do porz膮dku. Na dodatek ten sam "ojciec" nie widzia艂 potrzeby odpowiedniego wynagradzania wp艂ywu, jaki Vivian wywar艂 na kszta艂t p艂yty "Holy Diver". Dio traktowa艂 wsp贸艂autor贸w kompozycji niemal jak muzyk贸w sesyjnych. Wynagrodzenia ogranicza艂 do koniecznego minimum, nigdy nie uznaj膮c ich wp艂ywu na ca艂okszta艂t tw贸rczo艣ci zespo艂u, co w dziwny spos贸b koreluje z dzia艂aniami Ozzy'ego, kt贸ry w艂a艣ciwie wymaza艂 olbrzymi wp艂yw Lee Kerslake’a i Boba Daisleya na powstanie jego dw贸ch pierwszych solowych p艂yt.


Zdarza艂o mi si臋 zastanawia膰, jak m贸g艂by wygl膮da膰 kolejny po "Mob Rules" album Sabbath贸w nagrany z Dio. "Dehumanizer" nie stanowi tu 偶adnego wska藕nika, bo w贸wczas Butler, Iommi jak i Ronald Padavona znajdowali si臋 ju偶 na zupe艂nie innym etapie rozwoju a ich kariery muzyczne nie zawsze uk艂ada艂y si臋 w spos贸b z kt贸rego mogliby by膰 dumni. Gdyby jednak za wyznacznik przyj膮膰 kolejne chronologicznie albumy nagrane przez sk艂贸conych muzyk贸w ("Born Again" Sabbath贸w i "Holy Diver" w艂a艣nie) mo偶emy za艂o偶y膰, 偶e otrzymaliby艣my dzie艂o kompletne. To, czego najbardziej brakuje na "Holy Diver" to bowiem odrobina mroku i niepokoju, kt贸ry tak pi臋knie s膮czy si臋 z albumu Black Sabbath. Ten z kolei pozbawiony by艂 dobrych kompozycji i pasuj膮cego do konwencji 艣piewu (Ian Gillan brzmi, jakby wsp贸艂prac臋 z Iommim traktowa艂 jako dobry 偶art). Niezale偶nie od legendy jak膮 "Holy Diver" obr贸s艂 przez lata debiut zespo艂u jest zbyt ugrzeczniony. Oczywi艣cie nie zabrak艂o na nim 艣wietnych riff贸w czy chwytliwych melodii, nie ma za to pazura, kt贸ry potrafi艂by wbi膰 s艂uchacza w fotel.

Dio wielokrotnie wspomina艂, 偶e przygotowuj膮c materia艂 na debiut nie zak艂ada艂 偶adnego konceptu czy my艣li przewodniej mog膮cej stanowi膰 klamr臋 spinaj膮c膮 przygotowywane kompozycje. Chocia偶 w ustach Dio stanowi膰 to mia艂o zalet臋 albumu wyzwolonego z wszelkich prefabrykowanych za艂o偶e艅 i szablon贸w, sprowadzi艂o to zawarto艣膰 muzyczn膮 "Holy Diver" do prostego zbioru piosenek. Te s膮 oczywi艣cie godne uwagi. Doskona艂y "Gypsy" przywo艂uje na my艣l niedoceniane "Voodoo" z "Mob Rules", "Straight Through The Heart" cieszy chwytliwym riffem a "Holy Diver" ju偶 na zawsze pozostanie jednym z powszechnie uwielbianych rockowych hymn贸w. Vivian Campbell, przedstawiciel nowego pokolenia gitarowych wirtuoz贸w, cho膰 gra艂 w tej samej lidze co Randy Rhoads czy Eddie Van Halen to nie zdo艂a艂 jednak nawi膮za膰 do doskona艂ego feelingu cechuj膮cego poprzedni膮 generacj臋 muzyk贸w. Cho膰 technicznie przewy偶sza艂 Iommiego zbli偶aj膮c si臋 do poziomu Blackmore'a nie wiedzia艂 w jaki spos贸b doda膰 utworom 偶ywio艂owo艣ci. Nie mia艂 zreszt膮 zbyt du偶ego pola do manewru, Dio anga偶owa艂 si臋 nie tylko w warstw臋 liryczn膮 utwor贸w a r贸wnie偶 komponowa艂 na w艂asn膮 r臋k臋. Zabrak艂o jednak chyba szczerego spojrzenia z zewn膮trz, kt贸re umo偶liwi艂oby wzbogacenie niekt贸rych pomys艂贸w Ronniego. Dlatego utwory takie jak p臋dz膮ce, ale przera藕liwie proste "Stand Out And Shout" czy "Don't Talk To Strangers" zawodz膮. Co ciekawe, taki evergreen jak "Rainbow in The Dark" o ma艂y w艂os nie znalaz艂by si臋 na albumie ze wzgl臋du na decyzj臋 Ronniego.


Nie zmienia to faktu, 偶e Dio potrafi艂 dobra膰 sobie muzyk贸w niezwykle utalentowanych, mog膮cych ponadto pochwali膰 si臋 wieloletnim do艣wiadczeniem na scenie. Poza anga偶em Viviana Cambella nie podejmowa艂 jednak ryzyka i szed艂 sprawdzonymi 艣cie偶kami. Po upadku pomys艂u sprowadzenia Boba Daisleya (ten mia艂 obiecany anga偶 do zespo艂u Dio jeszcze przed jego do艂膮czeniem do Black Sabbath) na basie zaanga偶owano innego weterana z Rainbow, Jimmy'ego Baina. Za b臋bnami usiad艂 z kolei Vinny Appice, z kt贸rym Ronnie wsp贸艂pracowa艂 jeszcze w Black Sabbath. Dzi臋ki takiemu sk艂adowi czu膰 w muzyce zawartej na "Holy Diver" pe艂en, chirurgiczny wr臋cz, profesjonalizm, zale偶y jednak od gustu czy w przypadku heavy metalu uznamy to za plus czy minus. Weterani sceny zmuszeni byli ponadto odnale藕膰 si臋 w nietypowej sytuacji, w kt贸rej lider zespo艂u nie maj膮c praktycznego do艣wiadczenia postanowi艂 samemu wyprodukowa膰 album nie znaj膮c. P艂yta by艂a nagrywana na wyczucie, bez profesjonalnego producenta czy in偶yniera d藕wi臋ku, kt贸ry zajmowa艂by si臋 wcze艣niej tak du偶ymi projektami. Dio stara艂 si臋 samemu wymy艣la膰 metody pozwalaj膮ce uzyska膰 odpowiedni d藕wi臋k (np. perkusja Vinny'ego Appice'a zosta艂a oddzielona od reszty pomieszczenia pozawieszanymi dooko艂a prze艣cierad艂ami).

Zesp贸艂 nie by艂 ponadto dobrze zarz膮dzany. Mened偶erka, a prywatnie 偶ona Ronniego, Wendy, przyj臋艂a podobn膮 rol臋 do tej, kt贸r膮 spe艂nia艂a Sharon Arden przy Ozzym. R贸偶nica sprowadza艂a si臋 jednak do tego, 偶e Sharon nie obawia艂a si臋 wprowadza膰 wszelkich zmian mog膮cych pchn膮膰 karier臋 Osbourne'a do przodu. Gdy trzeba by艂o Ozzy'ego odchudzi膰 - szed艂 na liposukcj臋, gdy unowocze艣ni膰 brzmienie i wygl膮d - zmienia艂a mu zesp贸艂 a m臋偶a posy艂a艂a na utlenianie w艂os贸w. Z kolei Wendy dba艂a g艂贸wnie o to, aby nic nie burzy艂o absolutnej w艂adzy Ronniego. Ten zamyka艂 si臋 w hermetycznym kr臋gu swoich w艂asnych pochlebc贸w odrzucaj膮c wszelkie sugestie zmian. Konsekwencj膮 sta艂a si臋 narastaj膮ca niech臋膰 muzyk贸w, kt贸rym w du偶ym stopniu zawdzi臋cza艂 sukces pierwszych trzech album贸w. Powoli, ale nieuchronnie zesp贸艂 Dio zamienia艂 si臋 w rockowy skansen. W kr贸tkim czasie Dio je偶eli nie de iure, to de facto sta艂 si臋 projektem solowym. Po opublikowaniu obdartego ju偶 z wszelkich pomys艂贸w i indywidualno艣ci "Lock Up The Wolves" nawet Dio opu艣ci艂 ton膮cy okr臋t ponownie zaci膮gaj膮c si臋 na wci膮偶 niezatopion膮 fregat臋 Black Sabbath. Ta jednak r贸wnie偶 nie przetrwa艂a wywo艂ywanych sztorm贸w. [Jakub Koz艂owski]

28 marca 2016


BLACK STAR RIDERS The Killer Instinct, [2015] || Niezwykle ucieszy艂a mnie informacja, 偶e Black Star Riders nie b臋d膮 nagrywa膰 jako Thin Lizzy. I wcale nie ich muzyka jest tu problemem, ta nie odbiega bowiem diametralnie od poziomu dokona艅 klasyk贸w hard rocka. Obie p艂yty nagrane przez Scotta Gorhama z Black Star Riders stanowi膮 bezpo艣redni膮 i wr臋cz 艂opatologiczn膮 kontynuacj臋 jego wsp贸lnych dokona艅 z Philem Lynottem. Jednak Lynotta ju偶 nie ma w艣r贸d 偶ywych a nie znajdziecie chyba nikogo kto sk艂onny jest stawia膰 muzyczne zdolno艣ci Gorhama ponad talent legendarnego Irlandczyka. Skoro nie ma ju偶 w艣r贸d nas ikony zespo艂u i jego g艂贸wnej si艂y nap臋dowej to nie powinno r贸wnie偶 by膰 Thin Lizzy. Ten zesp贸艂 jest r贸wnie martwy co spoczywaj膮ce w grobie ko艣ci Phila. A do zw艂ok nale偶y podchodzi膰 z namaszczeniem i szacunkiem.

Muzycy Black Star Riders zrozumieli to w odpowiednim czasie i materia艂 "All Hell Break Loose", planowany pocz膮tkowo jako pierwsza po latach p艂yta legendy, zosta艂 opublikowany pod zupe艂nie nowym szyldem. Dzi臋ki temu zesp贸艂 sta艂 si臋 wiarygodny. Kurczowe trzymanie si臋 dawnej marki by艂oby ewidentnym p贸j艣ciem na skr贸ty i niezale偶nie od jako艣ci nagrywanej muzyki, Black Star Riders nie uciekliby od ci膮g艂ych por贸wna艅 do "Jailbreak", "Black Rose" czy "Chinatown". Jestem przekonany, 偶e w zdecydowanej wi臋kszo艣ci przypadk贸w oceny te nie by艂yby dla Black Star Riders przychylne. Tak samo zreszt膮 postrzegano by reaktywowany Led Zeppelin, gdyby jedynym oryginalnym cz艂onkiem zespo艂u pozosta艂 Jimmy Page. Podejmuj膮c trudn膮 i marketingowo ryzykown膮 decyzj臋 udowodnili jednak, 偶e mo偶na i艣膰 do przodu pozostaj膮c wiernym w艂asnym korzeniom.


Black Star Riders czerpie gar艣ciami z przesz艂o艣ci, upodabniaj膮c si臋 do Thin Lizzy w ka偶dym mo偶liwym elemencie, od gitary po wokal Ricky'ego Warwicka, kt贸ry robi dos艂ownie wszystko aby tylko nie odcisn膮膰 w艂asnego pi臋tna na tw贸rczo艣ci zespo艂u. Co zaskakuj膮ce, bezpretensjonalne hard rockowe utwory sk艂adaj膮ce si臋 na "The Killer Instinct" w 偶adnym stopniu nie sprawiaj膮 wra偶enia powt贸rki z rozrywki. Lub inaczej, oczywi艣cie s膮 one powt贸rk膮 z rozrywki, tyle 偶e ka偶dy fan Thin Lizzy i tak zupe艂nie fakt ten zignoruje. Rynek muzyczny pierwszego dwudziestolecia naszego wieku przeszed艂 tak radykalne przetasowania stylistyczne, 偶e powr贸t do trend贸w ko艅ca lat 70. odczytywa膰 mo偶emy jako powiew 艣wie偶o艣ci. Z tego te偶 wzgl臋du sukces Black Star Riders, co prawda umiarkowany, nie jest dla mnie zaskoczeniem. Tym bardziej, 偶e w muzyce zespo艂u odnale藕膰 mo偶na wszystkie te elementy, za kt贸re kocha si臋 hard rock: energi臋, rozrywk臋 i rado艣膰.

Tylko si艂y wyrazu jakby w muzyce Black Star Riders mniej. Utwory pokroju "Bullet Blues",  "Sex, Guns & Gasoline" czy "The Killer Instinct" s膮 podr臋cznikowymi, ale niewyrachowanymi przyk艂adami rockowej stylistyki. Poszczeg贸lne nagrania maj膮 wszystko co potrzeba, aby p艂yta sprawdza艂a si臋 doskonale niezale偶nie od tego, czy akurat pijecie piwo piek膮c kie艂basy na grillu czy jedziecie na doroczny zjazd mi艂o艣nik贸w ma艂ego fiata. By膰 mo偶e nie jest to album, kt贸rego przes艂uchamy w zadumie od pierwszej do ostatniej minuty, jednak nie tego od Black Star Riders si臋 wymaga. Przy "The Killer Instinct" mo偶na si臋 doskonale bawi膰 maj膮c 艣wiadomo艣膰, 偶e dokonania Irlandczyk贸w muzyki nie zrewolucjonizuj膮. I nie ma w tym nic z艂ego, takie p艂yty te偶 s膮 potrzebne. Nie ka偶dy musi zapisywa膰 si臋 z艂otymi zg艂oskami w encyklopediach rocka. Z tego wzgl臋du nie zwracam uwagi na fakt, 偶e teksty piosenek s膮 ma艂o osobiste, czasami g艂upie, konwencja jest do艣膰 schematyczna a produkcja tak wyg艂adzona, 偶e a偶 z臋by zgrzytaj膮. Braki te nie ra偶膮, cho膰 p艂yta mog艂aby dzi臋ki kilku zmianom zyska膰.

Czy b臋d臋 czeka艂 na kolejn膮 po "The Killer Instinct" p艂yt臋 Black Star Riders? Raczej nie, zbyt wiele innych ciekawych rzeczy dzieje si臋 w muzyce. Nie oznacza to jednak, 偶e jej nie kupi臋 gdy ju偶 si臋 uka偶e. Z muzyk膮 Black Star Riders jest bowiem jak z wizyt膮 dawno niewidzianego przyjaciela, niekoniecznie mamy dla niego na co dzie艅 czas, ale gdy ju偶 wpadnie przyjemnie jest wsp贸lnie przegada膰 godzink臋 czy dwie. Byleby zbyt d艂ugo g艂owy nie zawraca艂. 5/10 [Jakub Koz艂owski]

23 marca 2016


COLDAIR The Provider, [2016] Twelves Records || Owszem, Twelves Records, czyli w艂asne mikro-wydawnictwo Tobiasza Bili艅skiego. Logo legendarnego Sub Popu na albumie Coldair jeszcze si臋 nie pojawia, ale informacj臋 o dystrybucji "The Provider" przez t膮 wytw贸rni臋. ju偶 znale藕膰 mo偶ecie. Informacj臋 s艂usznie i zas艂u偶enie w mediach rozpowszechnian膮, ale, o dziwo, wraz z unosz膮cym si臋 za ni膮 lekkim sw膮dem ura偶onej raczej ni偶 dopieszczonej dumy narodowej. Nie twierdz臋, 偶e umowa Tobiasza z Sub Popem powinna by膰 og艂oszona w k膮ciku muzycznym "Teleexpresu", ale tkwi jaka艣 uraza w zblazowaniu, 偶e rado艣膰 z si贸demki na Pitchforku jest so 90's, a tak w og贸le to Coldair wcale nie jest u nas tak bardzo znany, 偶eby krajowa krytyka pozwoli艂a mu na ubieganie si臋 o sukcesy za granic膮. Bo logika jest jednak taka: dopiero jak zgarniesz par臋 Fryderyk贸w i mo偶e Paszport Polityki, obskoczysz wszystkie mo偶liwe juwenalia i pi臋膰 lat z rz臋du zagrasz jako polska gwiazda Open'era plus OFF Festivalu, to mo偶esz oficjalnie zosta膰 namaszczony jako polski towar eksportowy. Jak jednak eksportowa膰 co艣, co nie do ko艅ca st膮d pochodzi?

Jednym z nieporozumie艅 zwi膮zanych z czwartym solowym albumem Tobiasza jest sugestia formalnie nag艂ego i stylistycznie wykoncypowanego zwrotu w stron臋 zagranicznego s艂uchacza. Formalnie bowiem Coldair, 艣wiadomie czy nie, od zawsze zdawa艂 si臋 mierzy膰 poza granice Polski a "The Provider" czy wsp贸艂praca z Sub Popem s膮 tylko kolejnym krokiem na konsekwentnie obranej drodze. I ja to doskonale rozumiem, dlaczego przez lata je藕dzi膰 w te same trasy po tych samych klubach, miastach i miasteczkach, wysy艂a膰 press-packi do tych samych dziennikarzy i blogger贸w, skoro na w艂asn膮 r臋k臋 mo偶na zagra膰 na SXSW? Ten w艂a艣nie przeskok ponad lokalno艣ci膮, ustawienie si臋 w naturalnej przecie偶 w dzisiejszych czasach pozycji muzyka zamiast polskiego muzyka, zdaje si臋 by膰 powodem lekkich d膮s贸w, ale programowe ambicje wyj艣cia poza lokalny za艣cianek s膮 znacznie bardziej szczere ni偶 cz臋stsza u nas postawa nagrali艣my dwie p艂yty, ale z trzeci膮 zdobywamy zagranic臋!


R贸wnie nieczytelnym nieporozumieniem, delikatnym, lecz powtarzanym zbyt uporczywie, by m贸c je zignorowa膰, jest gwa艂towny jakoby zwrot stylistyczny w muzyce Tobiasza (co w po艂膮czeniu z kuriozaln膮 wyj艣ciow膮 tez膮 o zespo艂owo艣ci Coldair wzywa wr臋cz do porzucenia tego od zawsze przecie偶 solowego szyldu). Owszem, zmiana gitar na syntezatory jest oczywista, ale igranie ze strukturami piosenek pojawia艂o si臋 ju偶 na "Far South" a znakomite "Whose Blood" by艂o ju偶 zbyt bogate, by szufladkowa膰 Coldair jako folkowy songwriting. Wtedy te偶 przejawia艂a si臋 szczera s艂abo艣膰 do grania cover贸w Justina Timberlake'a, 呕aden dramat, 偶adne wykoncypowanie, zw艂aszcza w kontek艣cie poutykanych tu i 贸wdzie na "The Provider" znanych chwyt贸w Tobiasza. Singlowe "Perfect Son" to w艂a艣ciwie ca艂kiem tradycyjna piosenka Coldair, marszowo-gitarowa, z perkusyjnymi trikami, kt贸re pami臋ta膰 mo偶na jeszcze z czas贸w Kyst. Silne i pozornie proste zrytmizowanie materia艂u ca艂kowicie odmienia r贸wnie偶 "Denounce", bo cho膰 zaczyna si臋 od niezr臋cznie przyci臋偶kiego bitu to kolejne warstwy rytmu w finale tworz膮 efektowny cyfrowy odpowiednik dwuperkusyjnych batalii z czas贸w "Waterworks".

Zaskoczeniem mo偶e by膰 raczej, ale tylko dla tych, kt贸rzy nadal widz膮 znak r贸wno艣ci mi臋dzy elektronik膮 a parkietem, daleki od tanecznego charakter "The Provider". W mniejszej swej cz臋艣ci zawiera kompozycje nadal wychodz膮ce z folkowych chwyt贸w, jak pi臋kna po-prostu-piosenka "Pretty Minda", najbardziej tradycyjna w zestawie. W wi臋kszo艣ci za艣 zabaw臋 sam膮 struktur膮 kompozycji, od syntezatorowej plamy otwieraj膮cej prawie 7-minutowe "Endear", pozornie prosty repetytywny utw贸r tytu艂owy, czy chaotycznie, lecz misternie pozlepiane "Suit Yourself". Pe艂nym kontrast贸w jest "All I Meant" z niemal drum'n'bassowym bitem, automatem perkusyjnym tykaj膮cym niczym na "The King Of Limbs", ale punktowane d藕wi臋kiem puzonu i zwielokrotnionym g艂osem Tobiasza. Albo "We Are Weak", kt贸re chyba najbardziej melodyjny wokal na p艂ycie przynosi za pomoc膮 kompozycji niemal pozbawionej piosenkowej struktury. Jakby Coldair polega艂o dzi艣 na ostro偶nym badaniu mo偶liwo艣ci, szkicowej ch臋ci osi膮gni臋cia eklektyczno艣ci, ale przy zastosowaniu wy艂膮cznie najprostszych 艣rodk贸w.

Wszystkie te aspekty, ograniczny vs. syntetyczny, rytmiczny vs. melodyjn膮 zaskakuj膮co zdaj膮 si臋 艂膮czy膰 w "Holy Soul", kompozycji, kt贸ra zn贸w pozornie si臋 nie wyr贸偶nia. Bo istotnie, na "The Provider" nie ma tak silnych piosenek na jakie ju偶 wiemy, 偶e Coldair sta膰. Na czwartym albumie nie mowy o 偶adnej rewolucji, raczej o akcentowaniu swobody i czyszczeniu gruntu pod przysz艂e dokonania. Jak ka偶da kolejna p艂yta Coldair "The Provider" zdaje si臋 by膰 bardziej nast臋pnym 艣mia艂ym krokiem ni偶 ostateczn膮 realizacj膮 niew膮tpliwego talentu. Czekamy nadal. 7.5/10 [Wojciech Nowacki]

14 marca 2016


TINDERSTICKS The Waiting Room, [2016] City Slang || Strona wizualna w bardzo rzadkich przypadkach niezb臋dna jest do pe艂nego zrozumienia albumu. By膰 mo偶e gdzie艣 w drugiej po艂owie lat dziewi臋膰dziesi膮tych na moment stan臋li艣my przed 贸wcze艣nie futurystyczn膮 wizj膮 audiowizualnych album贸w wydawanych na p艂ytach DVD, kt贸ra to wizja sko艅czy艂a jako okazjonalnie wydania deluxe z dodatkowym dyskiem do jednokrotnego odtworzenia. Zw艂aszcza w czasach YouTube'a. "The Waiting Room Film Project" to idea wt贸rna wobec nowego albumu Tindersticks, piosenki powsta艂y najpierw, pomys艂 zilustrowania ich filmami pojawi艂 si臋 p贸藕niej. Je艣li jednak p艂ycie Tindersticks ewidentnie czego艣 brakuje, to by膰 mo偶e w艂a艣nie owego filmowego dope艂nienia, kt贸re celowo postanowi艂em zignorowa膰?

Zastanawiaj膮ce jest to o tyle, 偶e ich muzyka nigdy takiego dope艂nienia nie potrzebowa艂a. Filmowe i ilustracyjne ci膮goty Tindersticks realizowane w postaci licznych 艣cie偶ek d藕wi臋kowych to jedno, ale przep艂yw inspiracji w drug膮 stron臋 wydaje si臋 zbyteczny. Nawet instrumentalny soundtrack "Ypres" okazuje d藕wi臋kowo tak plastyczny, 偶e nie musimy widzie膰, ani nawet wiedzie膰, co dok艂adnie ilustruje, by skonfrontowa膰 nasz膮 wyobra藕ni臋 z czytelnymi obrazami. Regularne p艂yty Tindersticks, od debiutanckich przez szczytowe "Can Our Love..." i "Waiting For The Moon" a偶 po ostatnie "Falling Down A Mountain" i "The Something Rain", nigdy nie wymaga艂y niczego wi臋cej ni偶 baryton Stuarta A. Staplesa i genialne aran偶acje, by dorobi膰 si臋 "kinematograficznego" charakteru.

Akcentem filmowym, a przy okazji polskim, jest ju偶 "Follow Me", otwieraj膮ca "The Waiting Room" interpretacja motywu Bronis艂awa Kapera z "Buntu na Bounty". Ciep艂e, bogate brzmienie Tinderticks koi nas zatem ju偶 od samego pocz膮tku, ale wyb贸r kr贸tkiego utworu instrumentalnego na sam pocz膮tek p艂yty zastanawia. Oficjalnym uzasadnieniem Staplesa jest potrzeba przygotowania s艂uchacza przed pojawieniem si臋 jego wokalu w "Second Chance Man", piosenk臋, w kt贸r膮 delikatnie i niespiesznie wplataj膮 si臋 d臋ciaki, ale g艂os wokalisty zostaje dziwnie i dra偶ni膮co modulowany. Przesadnie rozedrgany pozostaje w "Were We Once Lovers?", rozp臋dzaj膮cej si臋 kompozycji wyr贸偶niaj膮cej si臋 lekko funkuj膮c膮, lekko ejtisowo soft-rockow膮 lini膮 basu.


Singlowa "Hey Lucinda" to bardziej musicalowy dialog mi臋dzy Staplesem a Lhas膮 De Sela, zmar艂膮 w 2010 r. wokalistk膮, kt贸rej wokal pojawi艂 si臋 ju偶 w "Sometimes It Hurts" na "Waiting For The Moon", ni偶 klasyczna piosenka. Urokliwa melodia jest tylko delikatnie zarysowana, najbardziej efektowne s膮 tu rozliczne ozdobniki i cz膮stki, takie jak dzwonki, flet, akordeon, d臋ciaki, kt贸re sk艂adaj膮 si臋 na te pi臋膰 minut. Ale prawdziwe wra偶enie robi poprzedzaj膮ce Lucind臋 krocz膮ce, przyczajone "Help Yourself" z fenomenalnie zaaran偶owan膮 sekcj膮 d臋t膮, jazzowym posmakiem, 艣wietna prac膮 perkusji, ale przede wszystkim jedna z niewielu na "The Waiting Room" kompozycji z prawdziwym napi臋ciem i nieodpart膮 tajemnic膮.

Napi臋cia nie dostarczaj膮 bowiem ani kolejne instrumentalne przerywniki, bardziej ilustracyjne popisy klawiszowca Davida Boultera ni偶 pe艂noprawne kompozycje, ani takie piosenki jak spoken-wordowe "How He Entered" (dalekie do narracyjnej maestrii i suspensu "Chocolate" na "The Something Rain"), modlitewny utw贸r tytu艂owy, czy finalny walczyk "Like Only Lovers Can". Nie do艣膰, ze nie wnosz膮 nic ekscytuj膮cego, to wyczerpuj膮 niemal ca艂膮 zawarto艣膰 albumu. Niemal, bo przedostatnim indeksem na "The Waiting Room" jest "We Are Dreamers!", czyli takie Tindersticks, kt贸re pokazuje, 偶e jest prawdziwie fascynuj膮c膮 grup膮 a nie zespo艂em ukontentowanych pan贸w w 艣rednim wieku. To tutaj rozkwita duszna filmowa atmosfera, tutaj te偶 dopiero wyra藕niej zaznacza si臋 gitara elektryczna punktowana elektrycznym pianinem. Mantryczne niczym Low, pow艣ci膮gliwie rozpaczliwe, z niepokoj膮ca obecno艣ci膮 Jehnny Beth z Savages, g臋stnieje i zatrzymuje si臋 gdzie艣 pomi臋dzy PJ Harvey a Arab Strap.


Zanim zdecydowa艂em, 偶e jak zwykle przecie偶 dobry nowy album Tindersticks nie dor贸wnuje poprzednim "The Something Rain" i "Falling Down A Mountain", a nic poza rozp臋dem i rutyn膮 nie usprawiedliwia a偶 tak wysokich ocen tej p艂yty, zd膮偶y艂em po raz pierwszy zobaczy膰 grup臋 na 偶ywo. Pozbawione bogatych aran偶acji, smyczk贸w, d臋ciak贸w utwory z "The Waiting Room" okazuj膮 s膮 naprawd臋 zbyt bezpieczne, zbyt letargiczne, by wycisn膮膰 z oczu s艂uchaczy tyle 艂ez, co ich najsilniejsze kompozycje. 6.5/10 [Wojciech Nowacki]

9 marca 2016


BJ脰RK Vulnicura Strings, [2015] One Little Indian || Gdyby Islandia eksploatowa艂a swoje surowce naturalne tak intensywnie, jak Bj枚rk swoje w艂asne albumy, to kraj ten sta艂by si臋 unosz膮cym si臋 na powierzchni oceanu wypalonym kawa艂kiem 偶u偶lu. By膰 mo偶e obraz ten przemawia艂by do jej publicznie udr臋czonej duszy, ale ci膮g wydawnictw towarzysz膮cych jej regularnym p艂ytom sta艂 si臋 ju偶 niespecjalnie atrakcyjn膮 rutyn膮. Od czas贸w "Volty" ka偶dy album kontrowany jest albo p艂yt膮 koncertow膮, albo p艂yta z remiksami, albo wszystkim na raz. Nie pos膮dzam Bj枚rk o dyskontowanie sukcesu finansowego, na to jest artystk膮 jednak zbyt niszow膮. Ale baza fan贸w jest na tyle wierna i oddana, 偶e ch臋tnie przyjmie wszystko, wi臋c idea upominku dla fan贸w to ta wersja bardziej optymistyczna. Bardzo mo偶liwe jednak, 偶e dla Bj枚rk jest to maniakalne podkre艣lanie "wa偶no艣ci" aktualnego albumu, co ju偶 tr膮ci masowaniem ego i lekkim fa艂szem.

"Vulnicura" by艂a niezaprzeczalnie emocjonalnie trudn膮 p艂yt膮, Bj枚rk zdarzy艂o si臋 i uroni膰 艂z臋 podczas wywiadu, i wyrazi膰 obaw臋, czy b臋dzie w stanie odtwarza膰 ten materia艂 na 偶ywo, ba, emocjonalne wyzwanie sta艂o si臋 oficjalnym i jednym z najg艂upszych w historii powod贸w dlaczego album ten pocz膮tkowo nie znalaz艂 si臋 na Spotify. Powr贸t do tej p艂yty i odtworzenie jej w jeszcze surowszej wersji wydaje si臋 zatem z tego punktu widzenia zbytecznym grzebaniem w ranie. Albo wi臋c Matthew Barney wywietrza艂 ju偶 Bj枚rk z g艂owy, albo "Vulnicura Strings" ods艂ania muzycznie zupe艂nie now膮 jako艣膰.


Nie jest to album akustyczny, w typowym bowiem rozumieniu tego poj臋cia kryje si臋 przearan偶owanie wyj艣ciowego materia艂u na akustyczne instrumentarium. "Vulnicura Strings" natomiast po prostu usuwa jego cz臋艣膰. Muzycznie "Vulnicura" mia艂a dwie cz臋艣ci umowne sk艂adowe, jednakowo niestety st艂umione wokalem: elektronik臋 za kt贸r膮 odpowiada艂 Arca i The Haxan Cloak oraz smyczki zaaran偶owane przez sam膮 Bj枚rk. O ile te drugie stanowi艂y przyjemne nawi膮zanie do czas贸w "Homogenic" to jednak elektronika by艂a elementem znacznie bardziej intryguj膮cym oraz tym, co przyci膮gn臋艂o do tego albumu w pierwszej kolejno艣ci.

"Vulnicura Strings" ods艂ania nie tyle emocjonalny rdze艅, co niew膮tpliwe s艂abo艣ci oryginalnego materia艂u, na "Vulnicurze" efektownie i nabo偶nie skrywanych. P艂yta naprawd臋 w przewa偶aj膮cej swej cz臋艣ci brzmi jak "Vulnicura" pozbawiona wi臋kszo艣ci 艣cie偶ek. W efekcie "Mouth Mantra" jawi si臋 jako chaos bez synchronizacji mi臋dzy muzyk膮 a natr臋tnym sylabizowaniem Bj枚rk. "Black Lake", teoretyczne opus magnus, ci膮偶y艂o ju偶 w wersji pierwotnej, tutaj jawi si臋 jako pozbawiony pomys艂u i narracji monodram, muzycznie prowadz膮cy donik膮d i b臋d膮cy jak膮艣 zwichrowan膮 wariacj膮 na temat cierpi臋tniczej poezji 艣piewanej. Potwierdza si臋 natomiast, 偶e najlepsze kompozycje ("Lionsong" i "Atom Dance") to te, kt贸re najbardziej zbli偶aj膮 si臋 do piosenkowych form a w wokalu Bj枚rk pojawia si臋 cho膰by zarys melodii, zamiast rutyniarskiego i m臋cz膮cego ju偶 frazowania.

"Stonemilker" prezentuje si臋 po prostu 艂adnie, ot, smyczkowy standard. "Notget" jako jedyne przynosi tutaj porz膮dn膮 dawk臋 napi臋cia, "Quicksand" za艣 to jedyna kompozycja, kt贸ra zosta艂a zauwa偶alnie przearan偶owana i instrumenty smyczkowe zast膮pi艂y elektronik臋. I je艣li o "Vulnicurze" pisa艂em, 偶e jej najs艂abszym elementem jest sam wokal Bj枚rk, to tutaj potwierdza to ca艂kowicie instrumentalne, niemal siedmiominutowe i bliskie klasycznej awangardzie "Family", po kt贸rym nast臋puje ukryta, r贸wnie偶 instrumentalna, druga wersja "Black Lake", kt贸ra jednak nie po raz pierwszy s艂u偶y raczej prezentacji dziwnego instrumentu (viola organista) ni偶 odkrywaniu prawdziwie nowych d藕wi臋k贸w (podobnie jak pipa na "Volcie" czy transformator Tesli na "Biophilii").

Je艣li ju偶 koniecznie "Vulnicura" doczeka膰 si臋 musia艂a remake'u, to Bj枚rk mia艂a przed sob膮 kilka mo偶liwo艣ci. Wyeksponowanie elektroniki kosztem smyczk贸w, smyczki zaaran偶owane instrumentalnie, nie wspominaj膮c o oczywistych remiksach. Kombinacja instrumenty smyczkowe plus g艂os Bj枚rk z tym materia艂em i na tym etapie jej kariery nie przynosi niczego, co usprawiedliwia艂oby taki powr贸t do tak specyficznego albumu. 5.5/10 [Wojciech Nowacki]

3 marca 2016


JELLY BELLY This Ain't No EP, [2015] Starcastic / Deadred || Detroit, stan Michigan. Miasto potocznie, cho膰 niezgodnie z prawd膮, uwa偶ane dzi艣 za wymar艂e, w latach dziewi臋膰dziesi膮tych jedynie si艂膮 rozp臋du prze偶ywa艂o ostatni okres przemys艂owej prosperity czystego korporacyjnego kapitalizmu. Pr贸by rewitalizacji centrum ledwie ju偶 kamuflowa艂y rozpadanie si臋 przedmie艣膰, narastanie napi臋膰 spo艂ecznych i degradacj臋 infrastruktury komunikacyjnej. Jeden z symboli miasta, stacja kolejowa Michigan Central Station, upad艂 ju偶 pod koniec lat osiemdziesi膮tych. Wreszcie wielki kryzys powali艂 Detroit na kolana, populacja miasta oficjalnie og艂oszonego bankrutem spad艂a o jedn膮 czwart膮 a dzi艣 w upad艂ym Motown stara si臋 inwestowa膰 przynajmniej w dzia艂alno艣膰 kulturaln膮.

Koszyce, Republika S艂owacka. Le偶膮ce na odwiecznej transportowej osi Wsch贸d - Zach贸d zapomniane miasto, drugie najwi臋ksze w kraju, kt贸ry kojarzy膰 mo偶e si臋 ze wszystkim, lecz nie z miastami. Gdy gargantuiczny kapitalizm w Stanach Zjednoczonych powoli chyli艂 ku upadkowi, w miastach i miasteczkach by艂ych demolud贸w znalaz艂 grunt pod nieokie艂znan膮 i entuzjastycznie raczkuj膮c膮 ekspansj臋. P贸艂dzikie targowiska, uliczny handel, rozgrzebane blokowiska z wielkiej p艂yty, kt贸re jako kolosalne 扭ahanovce powstawa膰 zacz臋艂y jeszcze w latach osiemdziesi膮tych, by w kolejnej dekadzie usilnie pudrowa膰 si臋 jako miejsce godne nowoczesnego 偶ycia. A jednak miasto 艣rodkowoeuropejskich i bliskich nam paradoks贸w w 2013 roku sta艂o si臋 Europejsk膮 Stolic膮 Kultury.

Miasta w XXI wieku niezale偶nie od swoich los贸w przestaj膮 by膰 punktami przemys艂owo-us艂ugowymi i w臋z艂ami komunikacyjnymi w kt贸rych przypadkiem tylko pomieszkuj膮 istoty ludzkie. Dla koszyczan z Jelly Belly miasta s膮 obsesj膮 por贸wnywaln膮 z hokejem i latami dziewi臋膰dziesi膮tymi. W efekcie na epce inspirowanej symbolami Detroit brzmi膮 tak, jakby Rage Against The Machine zamiast lewicowe boj贸wki wspiera艂o ruchy miejskie.


I nadal trudno mi my艣le膰 o Jelly Belly inaczej ni偶 o zespole instrumentalnym. Mrucz膮cy, niemal podprogowy wokal zawsze by艂 obecny w ich kompozycjach i prawd膮 jest, 偶e na "This Ain't No" wydaje si臋 znacznie bardziej wyeksponowany. Jednak ci膮gle wydaje si臋 by膰 jednym z element贸w budowanej przez Jelly Belly 艣ciany d藕wi臋ku. 艢ciany, kt贸ra tak jednolita na "Deaf Till 30", tutaj pokrywa si臋 艂atwiej wyr贸偶nialnymi kszta艂tami. We藕my pierwsze w kolejno艣ci i najd艂u偶sze tutaj "Michigan Central Station", kt贸re zaskakuj膮co okazuje si臋 stosunkowo prost膮 kompozycj膮. Owszem, nadal rozbrzmiewa tu tak typowa dla Jelly Belly zrytmizowana przestrze艅, s艂yszymy warstwy gitarowych efekt贸w, ale charakterystyczny shoegaze'owy klangor tym razem zepchni臋ty zostaje raczej do roli t艂a ni偶 podstawy brzmienia. Wraz z wej艣ciem gitary basowej utw贸r nabiera si艂y ciosu pi臋艣ci膮 w nos w zwolnionym tempie a Jelly Belly zdaj膮 si臋 odkrywa膰 gitarowy ekwiwalent trip-hopu.

Gitara basowa ma na "This Ain't No" ogromne znaczenie. R贸wnie偶 w "T" gwa艂towne wej艣cie pot臋偶nego motywu basu kieruje nas niemal ku wspomnianym wy偶ej RATM czy nawet Beastie Boys, ale bynajmniej nie oznacza to, 偶e za moment wybrzmi膮 proto-numetalowe riffy. Zamiast tego lini臋 basu oplata indie gitarowa koronka, kt贸ra zaczyna nie艣mia艂o jeszcze zerka膰 zaczyna w bardziej tradycyjne rockowe rejony. Motoryczne "sqwo?" jest centralnym punktem p艂yty nie tylko formalnie, hipnotyczny, zap臋tlony noise to najbardziej wydajny 艣rodek wyrazu Jelly Belly, ale dwa ostanie utwory pokazuj臋 do czego zesp贸艂 dobrn膮艂 na swej trzeciej p艂ycie.

Powolny, nomen omen, "Blues" krystalizuje si臋 w艂a艣nie w co艣 na kszta艂t shoegaze'owego bluesa, "New Border" za艣 to wydestylowane pogranicze mi臋dzy piosenk膮 form膮 a post-rockowym. W dalszym ci膮gu jednak Jelly Belly dalecy s膮 od imitatorstwa, ba, nawi膮zania do lat dziewi臋膰dziesi膮tych pojawi艂y si臋 u nich wcze艣niej ni偶 moda na t膮 dekad臋. Wp艂ywy najr贸偶niejszych stylistyk gitarowej alternatywy mieszaj膮 si臋 u nich w tak zr臋czn膮 d藕wi臋kowa magm臋, 偶e 偶adna z owych stylistyk nie dominuje a zesp贸艂 utrzymuje unikaln膮 i ponadczasow膮 to偶samo艣膰. Kt贸rej kluczowym elementem, poza fenomenalnymi koncertami, jest r贸wnie偶 programowy brak album贸w. Epka mie艣ci si臋 na jednej stronie dwunastocalowego winyla, pe艂na dowolno艣ci gra z symbolami trwa zatem w najlepsze i ma艂o co pozostaje u Jelly Belly oczywiste. 8/10 [Wojciech Nowacki]