25 stycznia 2018


PRIESSNITZ Bezt铆啪e, [2016] Supraphon || My艣l膮c w Polsce o Sudetach mamy najcz臋艣ciej turystyczne konotacje. Niekt贸rzy pami臋taj膮 jeszcze po偶贸艂k艂e peerelowskie przewodniki, domy wczasowe FWP, promocj臋 zdrowych w臋dr贸wek i aktywnego sp臋dzania czasu w krainie, kt贸ra charakteryzowa艂a si臋 w艂a艣nie swoistym i pozornie magicznym bezczasem. Trauma wyp臋dze艅 Niemc贸w i gwa艂townego przerwania trwaj膮cej setki lat ci膮g艂o艣ci osadniczej u nas w艂a艣ciwie nie istnieje, skutecznie zast膮piona komunistycznym mitem o powrocie pradawnych piastowskich ziem do Macierzy. Za spraw膮 dekret贸w Bene拧a wyp臋dzenia po czeskiej stronie granicy sta艂y si臋 cz臋艣ci膮 oficjalnej czechos艂owackiej historii, st膮d i silny dyskomfort do dzi艣 odczuwany nie tylko w polityce, ale i w sztuce, literaturze, muzyce. O Sudetach 艣piewa艂 ju偶 znany nam Kittchen, nie ma jednak bardziej sudeckiego zespo艂u ni偶 Priessnitz.




Nam przed oczyma pi臋trz膮 si臋 zreszt膮 raczej Karkonosze, wydawa膰 by si臋 te偶 mog艂o, 偶e Czesi powinni mie膰 do nich do艣膰 偶ywy stosunek, zw艂aszcza je艣li szczyt 艢nie偶ki jest najwy偶szym punktem republiki. Tymczasem niekoniecznie, spo艣r贸d sudeckich pasm to tajemnicze, mgliste Jesen铆ky bardziej ni偶 karkonoski dziki majestat rozpalaj膮 wyobra藕ni臋 jako dawno zasiedlony, utracony 艣wiat. Swych najwi臋kszych piewc贸w maj膮 Jesen铆ky w zespole, kt贸rego nazwa pochodzi od ich najs艂ynniejszego, przynajmniej w polskim j臋zyku, obywatela. S艂awa zespo艂u jest nie mniejsza od tw贸rcy wsp贸艂czesnego wodolecznictwa. Od pocz膮tku lat dziewi臋膰dziesi膮tych Priessnitz to jedna z ikon czeskiego (pop-)rocka i obok Tata Bojs jedna z tych grup, kt贸rych status mo偶na roboczo i w du偶ym uproszczeniu por贸wna膰 do naszego Heya. Ci膮g艂膮 uwag臋 do zespo艂u, kt贸ry ostatni album wyda艂 przed ponad dekad膮 konsekwentnie przyci膮ga艂 jego wokalista. Jarom铆r 艩vejd铆k znany jest r贸wnie偶 jako grafik i tw贸rca komiks贸w, w tym znanej i w Polsce trylogii "Alois Nebel" oraz adaptacji "Zamku" Kafki. 艢piewa艂 r贸wnie偶 w niemniej kultowej formacji Umakart, przy okazji komiksu "Bomber" powo艂a艂 do 偶ycia grup臋 Jarom铆r 99 & The Bombers, wraz z pisarzem Jaroslavem Rudi拧em pracowa艂 nad filmow膮 adaptacj膮 "Aloisa Nebela" oraz 艣cie偶k膮 d藕wi臋kow膮 do艅, wreszcie razem z Rudi拧em stoi na czele projektu Kafka Band, kt贸ry muzycznie ilustruje komiksow膮 adaptacj臋 tw贸rczo艣ci Kafki i jakkolwiek zagmatwanie to brzmi jest to rzecz o najwi臋kszym potencjale zagranicznego sukcesu.

Priessnitz ze swoj膮 jesen铆ck膮 poetyk膮 pozostaje lokalnym fenomenem, ale w przypadku ich najpewniej po偶egnalnej p艂yty "Bezt铆啪e" warto przekona膰 si臋, jak stylowo i ponadczasowo prezentuje si臋 wywodz膮cy si臋 jednak z alternatywy pop-rock w wykonaniu zespo艂u z prawie trzydziestoletni膮 histori膮. O tym, jak silnie "geograficznym" jest ten zesp贸艂 pokazuje ju偶 otwieraj膮ce p艂yt臋 energiczne "Na kraji m臎sta", jak i kolejne tytu艂y "Tam na poli", "Daleko", "Blikaj铆c铆 d暖m". Muzyczno-liryczny amalgamat Priessnitz silnie zakotwiczony jest w emocjach, te za艣 wyra藕nie p艂yn膮 z miejsc, z obraz贸w, z uchwyconej s艂owami panoramy. Nie jest to jednak poczt贸wkowa sielanka, na swym ostatnim albumie Priessnitz jest jeszcze bardziej ni偶 kiedykolwiek o przemijaniu, o opuszczeniu. Jednocze艣nie za艣 z 艂atwo艣ci膮 oferuje radiowe refreny, cz臋sto eskaluj膮ce melodie, szczeg贸lnie za艣 brzmienie grupy wzbogaca pojawiaj膮ca si臋 tu i 贸wdzie tr膮bka. Najefektowniej wiekowy ju偶 Priessnitz wypada jednak nie w melancholijnych balladach, lecz w utworach energicznych, czasem ca艂kiem intensywnych, w kt贸rych przebrzmiewaj膮 a to echa grunge'u, a to post-punka, a to indie-rocka czy ch贸ralnego folku. W "Kdo seje v铆tr" zbli偶aj膮 si臋 nawet do cedzonej agresji Please The Trees, tu te偶 padaj膮 s艂owa M谩m bar谩k po N臎mc铆ch / Jednou vezmu benzin a cel媒 to zap谩l铆m. Niemc贸w w Jesen铆kach ju偶 nie ma, nie ma te偶 ju偶 Priessnitz, ale emocje rezonowa膰 b臋d膮 jeszcze latami. 7.5/10 [Wojciech Nowacki]

20 stycznia 2018


EMIKA Melanfonie, [2017] Emika Records || Tym razem nie ma mowy o 偶adnej hybrydzie mi臋dzy muzyk膮 elektroniczn膮 a powa偶n膮. Nie jest to te偶 kolejne 膰wiczenie z neoklasycyzmu, kt贸ry najcz臋艣ciej w ostatnich latach s艂u偶y jako platforma dowodz膮ca prawdziwie kreatywnej blisko艣ci tych pozornie antynomicznych muzycznych 艣wiat贸w. Emika napisa艂a symfoni臋. Owszem, mo偶na si臋 w niej doszuka膰 melodycznych wzorc贸w, kt贸re po latach nawet w przypadku jej najwcze艣niejszej tw贸rczo艣ci nagle wydaj膮 si臋 w oczywisty spos贸b klasyczne. Droga od post-dubstepowej producentki do kompozytorki by艂a stopniowa, lecz wyra藕na, nie jest to ani 偶aden kaprys, ani chwilowa zachcianka, Emika jest pianistk膮 i ma klasyczne muzyczne wykszta艂cenie. "Melanfonie" jako fakt wydawniczy jest jednak zawieszona w pewnym niebycie a dzieje si臋 tak zwi膮zanymi r臋koma krytyki. Polaryzuj膮ca muzyczna to偶samo艣膰 Emiki jest dla recepcji jej tw贸rczo艣ci nawet wi臋ksz膮 przeszkod膮 ni偶 wydawanie jej praktycznie w艂asnym nak艂adem, co zawa偶y艂o na ograniczonym odbiorze "DREI", albumu kontynuuj膮cego przecie偶 jej elektroniczne wcielenie z p艂yt wydanych w Ninja Tune. Ale "Melanfonie" wykracza poza przygotowanie i aparat krytyczny pisz膮cych o elektronice, alternatywie, muzyce popularnej, dla krytyk贸w muzyki powa偶nej Emika jest za艣 osob膮 z zewn膮trz, praktycznie anonimow膮, niewart膮 muzykologicznej analizy. Obu stronom brak warsztatu, brak kontekstu.


Przyznaj臋, 偶e w obliczu krytycznej analizy symfonii jestem r贸wnie偶 ca艂kowicie bezradny. Owszem, domy艣li膰 si臋 mog臋 tu ducha Leo拧a Jan谩膷ka, cz臋sto deklarowanej inspiracji Emiki, doszuka膰 awangardowego minimalizmu, kt贸ry dzi艣 ju偶 nie brzmi dla nas awangardowo, zwr贸ci膰 uwag臋 na kompozycyjne i melodyczne rozwi膮zania zaskakuj膮co podobne do jej elektronicznej tw贸rczo艣ci. Je艣li opowiemy si臋 jednak za rozwi膮zaniem m贸wi膮cym, 偶e krytyka nie jest opisow膮 analiz膮 muzyki, lecz t艂umaczeniem jej emocjonalnego wyd藕wi臋ku, to zadanie to staje si臋 znacznie 艂atwiejsze. "Melanfonie" jest majestatyczna, nie przynosi efekciarskich zaskocze艅, ale anga偶uje, op艂ywa s艂uchacza niczym wody We艂tawy, pe艂na jest te偶 element贸w, kt贸ry kto艣 m贸g艂by nazwa膰 kinematograficznymi, kto艣 inny 艣wiatotw贸rczymi. Przes艂uchanie "Melanfonii" nie jest 偶adnym wyzwaniem, ani intelektualnym, ani emocjonalnym. Symfonia Emiki jest niezwykle przyswajalna, pozostawia nawet poczucie lekkiego niedosytu.

Kontekstem, kt贸ry jest dla mnie jednak bardzo wyra藕ny jest czesko艣膰 tej symfonii. "Melanfolie" to powr贸t Emiki do Pragi. Jej czeskie pochodzenie sta艂o ju偶 za narracyjnym dualizmem p艂yty "DVA", na niej zreszt膮 pojawi艂a si臋 te偶 Michaela 艩r暖mov谩, muza Emiki i g艂os "Melanfonii". Symfonia zarejestrowana by艂a w siedzibie 膶esk茅ho rozhlasu a wykonuje j膮 Pra啪sk媒 metropolitn铆 symfonick媒 orchestr. Praga musi odgrywa膰 znacznie wi臋ksz膮 rol臋 ni偶 tylko miejsce rejestracji czy kraj pochodzenia zdecydowanej wi臋kszo艣ci personelu. We wk艂adce p艂yty znajduje si臋 plakat ze zdj臋ciem, klasyczn膮 panoram膮 praskiego Hradu, Malej Strany i Pet艡铆na z perspektywy We艂tawy. Zdj臋cie czarno-bia艂e, przefiltrowane, dzia艂aj膮ce jako co艣 wi臋cej ni偶 turystyczna poczt贸wka, tylko je艣li z Prag膮 wi膮偶e si臋 poczucie domu. Utraconego, zyskanego, odzyskanego. Je艣li poprzednie albumy Emiki odzwierciedla艂y jej 偶ycie w Berlinie, dzieci艅stwo w Wielkiej Brytanii i echa jej czeskiego dziedzictwa to "Melanfonie" jest jej pierwsz膮 prawdziwie czesk膮 p艂yt膮. 8/10 [Wojciech Nowacki]

16 stycznia 2018


MORDY Homosucker, [2016] Nasiono || 艢cianka, Mordy, potem dopiero, w sensie chronologicznym, bynajmniej nie jako艣ciowym, Kristen. Trzy najlepsze dla mnie polskie zespo艂y kr臋c膮ce od prze艂omu wiek贸w nasz膮 gitarow膮 alternatyw膮, katapultuj膮c j膮 na 艣wiatowy poziom. Przynajmniej w mojej g艂owie, niekoniecznie za艣 w rzeczywistej muzycznej geopolityce. 艢cianka z obiektu kultu sta艂a si臋 obiektem 偶art贸w dla nielicznych, cho膰 okazjonalny pomruk wprowadzi艂 konfuzj臋 co do stanu 艣pi膮czki zespo艂u. Kristen z p艂yty na p艂yty staj膮 si臋 zespo艂em coraz lepszym, ba, dzi艣 mo偶e i najlepszym, ale b臋d膮cym w cieniu m艂odszej generacji zajmuj膮cej si臋 g艂贸wnie sob膮 (vide pewna wypowied藕 tutaj). Mordy natomiast, stoj膮c za jednymi z najlepszych album贸w w historii polskiej muzyki, bole艣nie zas艂ugiwa艂y na docenienie zar贸wno wtedy, jak i dzi艣.

"Normalforma" mia艂a jeszcze awangardowo-undergroundowy posmak, ale w po艂膮czeniu z bajeczn膮 produkcj膮 oferowa艂a fascynuj膮ce brzmienie dla wybranych. "Zapiski ze strychu" pomijamy, bo to jedna z tych p艂yt, kt贸rych nikt nigdy nie s艂ysza艂, ale ju偶 "OF'fruits", m贸j Bo偶e, c贸偶 to by艂 za album perfekcyjnie balansuj膮cy mi臋dzy obezw艂adniaj膮c膮 przyst臋pno艣ci膮 a artystycznymi ambicjami. Na przestrzeni o艣miu ledwie zwi臋z艂ych kompozycji pokaza艂 przyjemno艣膰 jazzu, przyst臋pno艣膰 punkowej werwy, ale przede wszystkim prawdziwie tw贸rczy potencja艂 post-rocka. Jedynym problemem "Antrology" by艂 za艣 fakt, 偶e by艂a p艂yt膮 r贸wnie udan膮, tym razem z艂o偶on膮 z o艣miu d艂ugich kompozycji, teatralnie niepokoj膮cych, lirycznie enigmatycznych, ale i inkorporuj膮cych nowe, cho膰by afrobeatowe elementy.

Przyznaj臋, 偶e "Nobody", pierwszy regularny album Mord po do艣膰 powa偶nych zmianach personalnych w pewien spos贸b przeoczy艂em. Marcin Dymiter mo偶e i nie by艂 liderem grupy, ale ukry膰 si臋 nie da, 偶e jego gitara i post-rockowy sznyt mia艂y przewa偶aj膮cy wp艂yw na brzmienie zespo艂u. Troch臋 szkoda, 偶e w ostatnich latach po艣wi臋ca si臋 on g艂贸wnie field-recordingowi, cho膰 mi艂o, 偶e przy tej okazji zawita艂 i do Pragi. Mordy tymczasem wyda艂y p艂yt臋 do艣膰 radykalnie odmienn膮 od wcze艣niejszych, ale uwaga, naprawd臋 udan膮 i ca艂kiem efektownie r贸偶norodn膮. I je艣li na "Nobody" Mordy prezentowa艂y si臋 jako nowy, inny zesp贸艂, to na "Homosucker" okazjonalnie zwracaj膮 si臋 ku swojej przesz艂o艣ci, lecz paradoksalnie z mniej dopracowanym efektem ko艅cowym.


"Lost It All" przynosi prawdziw膮 ulg臋 obcowania z dawnym brzmieniem Mord, mamy tu tajemnic臋, znan膮 motoryk臋 i frazowanie gitary, przy czym kompozycja ostatecznie zr臋cznie si臋ga w stron臋 bardziej indie-rockowych w贸d swego wsp贸艂czesnego wcielenia z "Nobody". Najlepiej uciele艣nia si臋 ono w "Individual", efektownej, zawadiackiej piosence, kt贸ra nawi膮zywa膰 mo偶e do Deerhoof, cho膰 tutaj akurat bez prostego kopiowania ich po艂amanych chwyt贸w, przede wszystkim za艣 szczyci si臋 jednym z najciekawszych sk艂adnik贸w nowych Mord, czyli damsko-m臋skim dwuwokalem. Tymczasem, wokale s膮 jednocze艣nie jedn膮 z bol膮czek albumu, nawet w "Lost It All" wydaj膮 si臋 by膰 do艣膰 amatorsko wyprodukowane. Wyj膮tkowo te偶, z wielu zreszt膮 powod贸w, frapuje na "Homosucker" twarda angielszczyzna, na brzmienie kt贸rej mo偶e i mo偶na by by艂o przymkn膮膰 oko, gdyby nie jej do艣膰 zgrzytaj膮ca wszechobecno艣膰. To zreszt膮 kolejny z powod贸w dla kt贸rych album jest bardziej g臋sty ni偶 r贸偶norodny. Miejscami wr臋cz za g臋sty, zw艂aszcza w po艂膮czeniu z bol膮czk膮 numer dwa, czyli produkcj膮, dziwnie niesp贸jn膮, niezbilansowan膮, miejscami ca艂kiem 艂adnie doci膮gni臋t膮, ale cz臋艣ciej zgrzytliwie amatorsk膮. Modelow膮 karuzel膮 emocji jest najd艂u偶szy na p艂ycie "Homo Sator", kt贸ry najpierw intryguje noirowym bluesem, po p贸艂torej minuty niemal wyciska 艂zy rado艣ci z oczu najzdolniejszym ostatnio nawi膮zaniem do nieod偶a艂owanych Stereolab, by zdewastowa膰 si臋 amatorsko wykrzyczanym wokalem z gara偶owym 艂omotem w tle.

"Homosucker" to p艂yta, kt贸rej fajnie si臋 s艂ucha, autentycznie bawi i ekscytuje. Mamy na niej i troch臋 undergroundowej anarchii "Normalformy", i troch臋 frywolnego post-rocka z klasycznych p艂yt, i zr臋czne zabawy indie-rockiem a'la "Nobody". Pojawia si臋 nawet saksofon, mo偶e jako echo dawnej tr膮bki Wojciecha Jachny, Bart艂omiej Adamczak za艣 nadal pozostaje jednym z najlepszych polskich perkusist贸w. 呕onglerka pomys艂ami jak najbardziej mo偶e si臋 sprawdza膰, ale tylko przy dopracowanych wokalach i bezb艂臋dnej produkcji, kt贸re dla zespo艂u o takiej historii i takim potencjale powinny by膰 bezdyskusyjn膮 podstaw膮. Mimo zmiany brzmienia Mordy nadal nie s膮 zespo艂em, kt贸ry  potrzebowa艂by chowania si臋 za estetyk膮 gara偶owej prostoty dla uwypuklenia swych talent贸w. Wr臋cz przeciwnie. 7.5/10 [Wojciech Nowacki]

8 stycznia 2018


JAZZPOSPOLITA Humanizm, [2017] Postpost || Implementacja wokali na nowej p艂ycie Jazzpospolitej, nawet je艣li nieoczekiwana, wi臋ksz膮 niespodziank膮 nie jest. Wydaje si臋, 偶e ka偶da instrumentalna formacja pr臋dzej czy p贸藕niej na ten krok si臋 decyduje, w przypadku "Humanizmu" jest zreszt膮 do艣膰 nie艣mia艂y i bynajmniej nie dominuje nad ca艂o艣ci膮 albumu. Podobnie jak na "The Catastrophist" Tortoise dwie piosenki sprowadzaj膮 raczej zesp贸艂 do roli grupy akompaniuj膮cej, z t膮 jednak r贸偶nic膮, 偶e u Jazzpospolitej s膮 autentycznie przebojowe. Naturalnym pierwszym wyborem b臋dzie singlowe "Combination" z Paulin膮 Przybysz, ja wskazuj臋 zatem na "Zakamarki". Novika jako wokalistka w dalszym ci膮gu zas艂uguje na wi臋ksze uznanie, poza tym autentycznie bawi mnie gwa艂towna zmiana tonacji, kt贸re przynosi to jazzpospolito-inteligenckie wahni臋cie do do艣膰 standardowej i niemal rockowej piosenki. Jazzpospolita na tych dw贸ch utworach si臋 jednak zatrzyma艂a, by膰 mo偶e doczekamy si臋 kiedy艣 pe艂nej p艂yty z wokalami i absolutnie nie mia艂bym nic przeciwko. Prawdziwie intryguj膮ca by艂aby jednak nie pr贸ba napisania przebojowej piosenki, ale w艂膮czenie wokalu do bardziej typowej dla Jazzpospolitej kompozycji, d艂u偶szej, zagmatwanej i strukturalnie niebanalnej.


Takimi te偶 utworami w przewa偶aj膮cej cz臋艣ci jest bowiem wype艂niony "Humanizm". Przyzna膰 trzeba, 偶e r贸偶nice mi臋dzy albumami Jazzpospolitej s膮 z gatunku tych subtelnych. Doszuka膰 mo偶na si臋 a to wi臋kszego nacisku na gitar臋, a to na sekcj臋 rytmiczn膮, a to kompozycji zwi臋z艂ych i zamkni臋tych, a to lu藕niejszych formalnie. Fenomen grupy polega na tym, 偶e pojawi艂a si臋 ona ju偶 jako w pe艂ni ukszta艂towana, nigdy nie potrzebowa艂a przechodzi膰 przez proces dojrzewania, docierania si臋, poszukiwania swego brzmienia. Oczywi艣cie poziom ekscytacji najwi臋kszy by艂 w samych pocz膮tkach, na debiutanckiej p艂ycie i wcze艣niej nawet, na epce "Live Studio Recording", kt贸rej do dzi艣 nale偶y si臋 miano ma艂ego zjawiska. Idea jazzu bez sekcji d臋tej jest na "Humanizmie" niezmiennie fascynuj膮ca, ale innowacji ju偶 nie wprowadza, kierunki i obszary zainteresowa艅 ma Jazzpospolita ju偶 wyznaczone, opada jednak lekko emocjonalne zaanga偶owanie. Mam nadziej臋, 偶e nadal utrzymuje si臋 na poziome najwy偶szych lot贸w w koncertowej ods艂onie, ale p艂yta ta bardziej po艣wi臋ca si臋 budowaniu atmosfery, przez co wytraca si臋 jej kompozycyjna uchwytno艣膰. Album wymyka si臋 uwadze, funkcjonuje niemal podprogowo, pewnie dlatego te偶 zupe艂nie nie nu偶y. Mimo braku ewidentnych wyr贸偶nik贸w ci臋偶ko uwierzy膰, 偶e trwa ponad 66 minut. By膰 mo偶e dlatego, 偶e uwag臋 zaprz膮ta raczej dylemat, kt贸ry z element贸w Jazzpospolitej jest tym najlepszym? Szuraj膮ca perkusja? Gitara Przerwy-Tetmajera? A mo偶e ca艂o艣膰 produkcji, dzi臋ki kt贸rej do艣膰 z艂o偶ona przecie偶 i wyrafinowana muzyka wydaje si臋 tak intymnie bliska s艂uchaczowi. Album ten naprawd臋 wiele dzieli z humanizmem. We wsp贸艂czesnym 艣wiecie mo偶e niespecjalnie ekscytuje, mo偶e nie jest najmodniejszy, ale z pewno艣ci膮 jest bezwarunkowo potrzebny. 6.5/10 [Wojciech Nowacki]

5 stycznia 2018


ANATHEMA The Optimist, [2017] Kscope || Anathema jest zespo艂em o dw贸ch r贸偶nych, stoj膮cych niemal w opozycji do siebie muzycznych obliczach. Prawie jak krzywe odbicie w domu luster, s膮 to twarze tak r贸偶ne, 偶e fani poszczeg贸lnych wciele艅 zespo艂u w zasadzie nie maj膮 ze sob膮 nic wsp贸lnego.

Pierwszy kierunek rozwojowy, m艂odzie艅czy, przepe艂niony mrokiem i z艂o艣ci膮 zapocz膮tkowany zosta艂 albumem "Serenades" i poprzedzaj膮cym go EP "The Crestfallen". By艂 to czas doom- i death-metalu, kt贸ry muzycy rozwijali a偶 do "The Silent Enigma" z roku 1995. W贸wczas w mrocznej, emocjonalnej, ale wci膮偶 agresywnej tw贸rczo艣ci zacz臋艂y pojawia膰 si臋 pierwsze elementy wyciszenia, ambientu, operowania szerok膮 gam膮 barw i emocji. Na "The Silent Enigma" pojawi艂y si臋 utwory przestrzenne, buduj膮ce poczucie odosobnienia, samotno艣ci i nostalgii. Kolejny etap wyznacza jednak dojrza艂y album rockowy "Alternative 4", kt贸rego uzupe艂nieniem i udoskonaleniem okaza艂a si臋 najgenialniejsza w dorobku grupy p艂yta "Judgement". P贸藕niej... bywa艂o r贸偶nie.

Niewiele os贸b w pe艂ni akceptuje oba 艣wiaty Anathemy. Znam osoby, kt贸re zapadaj膮 w g艂臋boki sen po kilku taktach jakiegokolwiek utworu z czas贸w od "A Fine Day To Exit" do obecnych oraz takich, kt贸rzy zatykaj膮 uszy s艂ysz膮c nawet naj艂agodniejsze fragmenty z "The Silent Enigma". Dla jednych zmiany w repertuarze Anathemy 艣wiadcz膮 o braku sp贸jno艣ci, dla innych s膮 naturalnym rozwojem muzyk贸w, kt贸rzy zwracaj膮c si臋 w stron臋 art-rocka dali jasny wyraz temu, 偶e w inny spos贸b odczuwaj膮 sztuk臋 w wieku czterdziestu-plus lat ni偶 odczuwali j膮 maj膮c lat dwadzie艣cia. Faktem pozostaje jednak, 偶e p艂yty Brytyjczyk贸w w pewnym momencie przesta艂y utrzymywa膰 r贸wny, wysoki poziom. Na przestrzeni ostatniej dekady Anathema by艂a w stanie nagra膰 p艂yty, moim zdaniem, genialne, jak "We're Here Because We're Here" i "Weather Systems" oraz przera藕liwie nudne, kt贸re najlepiej reprezentuje "Distant Satellites". Jak wi臋c na ich tle broni si臋 "The Optimist"?


Tytu艂 ten jest znamienny i bynajmniej nie odnosi si臋 do pogodnego charakteru kompozycji. P艂yta kontynuuje w膮tki albumu "A Fine Day To Exit" i robi to w spos贸b co najmniej pomys艂owy. Poczynaj膮c od wskaz贸wek dla s艂uchacza ukrytych w otwieraj膮cym album "32.63N 117.14W", kt贸rego tytu艂 stanowi膮 dok艂adne koordynaty lokalizacji pla偶y, na kt贸rej znajdowa艂 si臋 samoch贸d przedstawiony na ok艂adce "A Fine Day To Exit". Jest to te偶 ostatnie miejsce, w kt贸rym znajdowa艂 si臋 zaginiony bohater tamtej p艂yty, nazwany w艂a艣nie "Optimist膮". Anathema, kt贸ra z nieznanych powod贸w na najnowszym albumie przekszta艂ci艂a swoj膮 nazw臋 na ana_thema, postanowi艂a zasugerowa膰 s艂uchaczowi rozwi膮zanie jego zagadki, bez dawania jednak jednoznacznych odpowiedzi.

Nie tylko koncepcyjnie p艂yta zwraca si臋 ku przesz艂o艣ci. R贸wnie偶 nastr贸j albumu, rozmarzony, odrobin臋 niepokoj膮cy i przepe艂niony smutkiem, przywodzi na my艣l wspomnian膮 p艂yt臋. Mamy tu wi臋c utwory electro-rockowe ("Leaving It Behind"), niemal hipnotyzuj膮ce, ale oszcz臋dne aran偶acyjnie, jak "San Francisco" czy "Ghosts" oraz kompozycje budowane przede wszystkim g艂osem Lee Douglas, klawiszami i delikatn膮 gitar膮 (przepi臋kne "Springfield"). Podstawowym grzechem "The Optimist" jest jednak d艂ugo艣膰 albumu. Spokojnie mo偶na by skr贸ci膰 go o kwadrans, dzi臋ki czemu p艂yta jako ca艂o艣膰 sta艂aby si臋 lepiej przyswajalna. Brakuje te偶 wyra藕niejszej obecno艣ci Danny'ego Cavanagh, kt贸ry wokalnie odda艂 ju偶 jaki艣 czas temu pierwsze艅stwo Lee Douglas, chocia偶 oboje najlepiej sprawdzali si臋 w duecie.

Niestety, najnowsze dzie艂o zespo艂u przyt艂acza. Pomimo lekko艣ci poszczeg贸lnych kompozycji ca艂o艣膰 wprowadza w niemal depresyjny nastr贸j z kt贸rego trudno si臋 otrz膮sn膮膰. Album jest smutny, wyciszaj膮cy, ale r贸wnie偶, w pewnym stopniu, m臋cz膮cy. Aby nie popa艣膰 w przypad艂o艣膰 Wertera, nale偶y dobrze dobra膰 czas na jego wys艂uchanie. 7/10 [Jakub Koz艂owski]

2 stycznia 2018


BJ脰RK Utopia, [2017]  One Little Indian || Bj枚rk stoi w miejscu. Robi to jednak tak efektownie, spazmatycznie wiruj膮c i dr偶膮c w oczekiwaniu na uwag臋, 偶e zdecydowana wi臋kszo艣膰 jej mi艂o艣nik贸w z 艂atwo艣ci膮 nabiera si臋 na jej coraz bardziej udawan膮 kreatywno艣膰. Niezmiennie typowe bol膮czki Bj枚rk widoczne by艂y na wszystkich jej ostatnich albumach, ale "Utopia" jest pierwszym na kt贸rym nie s膮 niczym r贸wnowa偶one. W efekcie jest to te偶 pierwsza w jej karierze p艂yta ewidentnie nieudana, do艣膰 bole艣nie karykaturalna, pe艂na zmarnowanych szans i mo偶liwo艣ci.

Najwi臋kszym problemem album贸w Bj枚rk jest sama Bj枚rk. Moim skromnym zdaniem zacz膮艂 on dawa膰 o sobie zna膰 ju偶 na "Vespertine", ale w mniejszym lub wi臋kszym stopniu u Bj枚rk XXI wieku jest obecny stale. Pami臋tacie czasy gdy z dzik膮 艂atwo艣ci膮 potrafi艂a za艣piewa膰 jazzowe i musicalowe standardy, piosenki punkowe, popowe, ba, nawet w techno potrafi艂a znale藕膰 lini臋 melodyczn膮 zmieniaj膮c je w autentyczny przeb贸j? Ja ju偶 prawie nie. Bj枚rk ju偶 od dawna zasadniczo nie 艣piewa, cokolwiek robi ze swoim g艂osem, a wielu wariacji ostatnio nie ma, to dzieje si臋 to w ca艂kowitym oderwaniu od muzycznego t艂a. Ci膮gle ta sama pseudo-melodyczna linia wokalu przypomina dzi艣 bardziej gdacz膮cy w uniesieniu spoken-word ni偶 艣piew. Dlatego wyj膮tkowo zniech臋ca艂 ju偶 "The Gate", zdecydowanie najs艂abszy singiel zapowiadaj膮cy nowy album Bj枚rk w jej karierze, m臋cz膮cy niezno艣nym, przeci膮gni臋tym I care for you, care for you.


Najnowszym zauroczeniem Bj枚rk s膮 zreszt膮 d艂ugie utwory. Na "Vulnicurze" mieli艣my "Black Lake", niespecjalnie fascynuj膮ce, ale z punktu widzenia tamtej w miar臋 jednak zr贸偶nicowanej p艂yty jako艣 si臋 wpisuj膮ce w jej narracyjn膮 struktur臋. "Body Language" jest takie jak ca艂a "Utopia", nudnawe, przyd艂ugie, powierzchownie niepomys艂owe i z wolna irytuj膮ce. Jednocze艣nie jednak dysponuje tymi elementami, kt贸re na "Utopii" si臋 udaj膮: intryguj膮c膮, cho膰 st艂amszon膮 warstw膮 muzyczn膮 oraz zaskakuj膮co udan膮 liryk膮. Wbrew pozorom mamy tu nie tylko waginalne fiksacje Bj枚rk, ale i proste, urokliwe przyjemnostki, kt贸re, jak tworzenie mixtape'贸w ("Arisen My Senses"), szperanie po sklepach p艂ytowych ("Features Creatures") czy posy艂anie sobie empetr贸jek ("Blissing Me"), daj膮 do艣膰 sympatyczny wgl膮d w to jak Bj枚rk wyobra偶a sobie narodziny mi艂o艣ci w pokoleniu millenials贸w. Ale uwaga, w "Sue Me" zn贸w zaczyna babra膰 si臋 w rodzinnych ranach, zupe艂nie jakby na wszelki wypadek ostatnie s艂owo musia艂o nale偶e膰 do niej, pomimo tego, 偶e sw贸j zwi膮zek z Matthew Barneyem przemolestowa艂a ju偶 na wszelkie mo偶liwe sposoby na "Vulnicurze". "Utopia" pierwotnie zapowiadana by艂a jako Tinder album, Bj枚rk nie wydaje si臋 jednak by膰 艣wiadoma tego, 偶e wg wszelkich prawide艂 etykiety randkowych aplikacji ostatni膮 rzecz膮 o kt贸rej chcemy w nich s艂ysze膰 s膮 historie o swoich by艂ych.

Wracaj膮c jednak do samych kompozycji, Bj枚rk nie ma na nie pomys艂贸w. Oczywi艣cie nikt nie wymaga od niej klasycznej piosenkowej struktury czy nawet przebojowo艣ci, ale najzwyczajniejszej w 艣wiecie oryginalno艣ci i efektowno艣ci. Nie licz膮c dw贸ch bardzo subtelnych wyj膮tk贸w, "Utopia" jest pierwszym tak wyra藕nie jednorodnym albumem Bj枚rk, z艂o偶onym wy艂膮cznie z przyd艂ugich i bardzo umownych kompozycji zbudowanych z muzycznego t艂a i przypadkowo do艅 dolepionego r贸wnie umownego wokalu. "Mutual Core", "Lionsong", "Hidden Place", nawet "Earth Intruders", na ka偶dej z poprzednich p艂yt mo偶na by艂o z 艂atwo艣ci膮 znale藕膰 co艣 naprawd臋 si臋 wyr贸偶niaj膮cego. Na "Utopii" pozytywnie zaskakuj膮 jedynie "Blissing Me" oraz "Losss", dwie delikatne piosenki, tak, prawdziwe piosenki, w kt贸rych Bj枚rk wreszcie przypomina sobie, 偶e potrafi 艣piewa膰. "Blissing Me" brzmi jak od艣wie偶aj膮co freak-folkowy miks Joanny Newsom z "Vespertine" i "Drawing Restraint 9", w "Losss" za艣 wyj膮tkowo nie przeszkadza nawet niemal siedmiominutowy czas trwania, cho膰 utw贸r ginie niestety w zdecydowanie za d艂ugiej ko艅c贸wce p艂yty. Czterna艣cie utwor贸w? Powinno by膰 najwy偶ej dziesi臋膰.

Tymczasem Bj枚rk i Arca przygotowali na "Utopii" ca艂kiem fascynuj膮cy 艣wiat. P艂yta pe艂na jest urokliwych d藕wi臋k贸w, niczym wyj臋tych prosto z przygodowej gry komputerowej. W po艂膮czeniu z atonalnymi flecikami mocno sugeruj膮 naturalny, 艣wiatotw贸rczy efekt, ale tym silniej ods艂aniaj膮 jego wirtualny, cyfrowy aspekt. Szkoda, 偶e ta niezwykle plastyczna egzo-xeno-muzyka redukowana jest tylko do t艂a dla Bj枚rk. Nieprzypadkowo zreszt膮 jednym z najprzyjemniejszych fragment贸w p艂yty jest pocz膮tkowe p贸艂torej minuty tytu艂owej "Utopii". P贸艂torej minuty zanim Bj枚rk nie zacznie 艣piewa膰. Artystka znakomicie sprawdzi艂aby si臋 jako producentka, art director, content creator, ale ju偶 nie jako wokalistka. 艢wiadoma najlepszego elementu tego albumu ju偶 zapowiedzia艂a jego specjaln膮 "fletow膮 edycj臋". I tak oto zn贸w grz臋藕niemy w kolejnej z przywar p贸藕nej Bj枚rk, czyli eksploatowaniu swych nie najlepszych przecie偶 p艂yt do granic wytrzyma艂o艣ci kolejnymi ich wersjami. "Utopia", tak samo jak koncepcja kt贸rej nazw臋 nosi, nudzi, nie zach臋ca do zg艂臋biania i przynosi nik艂e tylko promyki nadziei. 4/10 [Wojciech Nowacki]