15 czerwca 2015


EUROPE War Of Kings, [2015] Hell & Back || Lata osiemdziesi膮te, powszechnie uznane za muzyczn膮 kwintesencj臋 kiczu, ju偶 dawno powinny odda膰 palm臋 pierwsze艅stwa po艂膮czonym si艂om lat dziewi臋膰dziesi膮tych i zerowych. Nie wiem tylko, komu nale偶a艂oby przekaza膰 opask臋 kapitana: ostatniej dekadzie XX wieku z jej Doktorem Albanem, zespo艂em Aqua i Captainem Jackiem? Czy mo偶e na plan pierwszy wysuwaj膮 si臋 Lady Gaga, Iggy Azalea, Nicki Minaj czy Miley Cyrus prezentuj膮ce pozbawion膮 wszelkiego uroku sieczk臋?

Pewnym jest jednak, 偶e zespo艂y stanowi膮ce obiekt drwin pokolenia lat 70-tych takie jak Kajagoogoo czy Duran Duran wymagaj膮 rehabilitacji. Natapirowani 艣liczni ch艂opcy 艣piewaj膮cy swoje proste i chwytliwe piosenki okazali si臋 bowiem niezwykle utalentowanymi muzykami. Przyk艂ad贸w nie trzeba szuka膰 daleko: Na p艂ycie Stevena Wilsona „The Raven That Refused To Sing” na basie gra nie kto inny, jak Nick Beggs z Kajagoogoo. Danny Elfman, lider Oingo Boingo to obecnie niezwykle ceniony autor muzyki filmowej (znany chocia偶by z "Batmana"). Maniery wokalnej Simona Le Bona mo偶na nie lubi膰, ale nikt nie powie, 偶e pozbawiony jest on naturalnego talentu. Zreszt膮 "Rio", opus magnum tw贸rczo艣ci Duran Duran, uchodzi膰 mo偶e obecnie za dzie艂o wysublimowane i dojrza艂e. Plus muzycy tworzyli w贸wczas sw贸j repertuar sami.

Podobnie wygl膮da sytuacja z nieco ci臋偶sz膮 stylistyk膮, cho膰 obracaj膮c膮 si臋 jednak niebezpiecznie blisko orbity "pop". Def Leppard, Ratt czy Poison, mimo kiepskiej prasy w latach 90-tych, okresie wybuchu mody na thrash i grunge, zestarza艂y si臋 ca艂kiem przyzwoicie. Zreszt膮 takie tuzy jak Van Halen, Scorpions czy Guns’N’Roses r贸wnie偶 swoje najwi臋ksze triumfy 艣wi臋ci艂y w艂a艣nie w okresie "dominacji kiczu". Nie m贸wi膮c ju偶 o tym, 偶e Frank Zappa, prawdziwy wizjoner muzyki popularnej, przez ca艂e lata 80-te nagrywa艂 regularnie p艂yty – a te zawsze znajdowa艂y swoich wiernych odbiorc贸w. Inne ikony tamtych czas贸w zdo艂a艂y po okresie stagnacji wydrze膰 si臋 z ograniczaj膮cej je stylistyki odnajduj膮c nowe pok艂ady muzycznej inwencji. W przypadku nowej p艂yty Europe, "War Of Kings", trzeba jednak odpowiedzie膰 sobie na pytanie, czy ta inwencja p艂yn臋艂a faktycznie bezpo艣rednio od samych muzyk贸w.

Je偶eli spytamy przypadkow膮 osob臋, z jakim utworem kojarzy zesp贸艂 Europe, bez w膮tpienia uzyskamy odpowied藕, 偶e nie kojarzy go wcale (takie czasy). Ci jednak, kt贸rzy muzyk膮 interesuj膮 si臋 w stopniu cho膰by podstawowym wspomn膮 o "The Final Countdown". Co bardziej ambitni znawcy wymieni膰 mog膮 jeszcze piosenk臋 "Carrie". Powi膮zanie jedynie z kilkoma wylansowanymi przebojami stanowi膰 musi dla zespo艂u sytuacj臋 niezwykle deprymuj膮c膮. Tym bardziej, 偶e Europe ma w swoim dorobku dziesi臋膰 album贸w studyjnych. Niestety, niezwyk艂a przebojowo艣膰 „The Final Countdown” wraz z jego ca艂kowitym wyeksploatowaniem w obr臋bie stacji muzycznych czy pop radyjek spowodowa艂a, 偶e zesp贸艂 m贸g艂 w艂a艣ciwie zako艅czy膰 karier臋 po 1986 roku. Dzi臋ki wytrwa艂o艣ci zespo艂u mo偶emy jednak cieszy膰 sie albumem nie b臋d膮cym archaicznym tworem po艂膮czenia nostalgii z pr贸b膮 eksploatacji wy艣wiechtanego ju偶 stylu. Podobnie jak w przypadku Toto rok 2015 przynosi ciekawy powr贸t zespo艂u, na kt贸rego tw贸rcze mo偶liwo艣ci nikt ju偶 nie liczy艂. I chyba r贸wnie偶 z tego powodu "War Of Kings" s艂ucha si臋 z du偶膮 przyjemno艣ci膮.


W jednym z utwor贸w ("Days Of Rock 'N' Roll") Joey Tempest 艣piewa Somebody told me we’ve had our turn / I gotta believe that time's still ours, co doskonale podsumowuje powody, kt贸re sk艂ania艂y zesp贸艂 do podj臋cia prac w studio. Wydaje si臋 jednak, 偶e muzycy nie do ko艅ca wiedzieli w jaki spos贸b ponownie zaczerpn膮膰 z fontanny rock'n'rolla (kolejny cytat z tego samego utworu). Wyra藕nie wskazuje na to dominuj膮ca rola producenta p艂yty, Dave'a Cobba, osoby stoj膮cej za sukcesem grupy Rival Sons. Ukszta艂towany i wyra藕nie odczuwalny styl wsp贸艂autora czterech utwor贸w z "War Of Kings" (w tym utworu tytu艂owego - kwintesencji najnowszej p艂yty Europe) wywo艂uje u mnie pytanie o wk艂ad muzyczny samego zespo艂u. Oczywi艣cie, cztery utwory na jedena艣cie nie sugeruj膮 jeszcze zupe艂nego zdominowania muzyk贸w. Jestem jednak przekonany, 偶e pozosta艂e z zaprezentowanych utwor贸w r贸wnie偶 zawdzi臋czaj膮 Cobbowi bardzo wiele. Niezale偶nie bowiem od tego, kto przynosi艂 pomys艂y do studia to on nadawa艂 im ostateczne brzmienie. To po prostu s艂ycha膰 a nastr贸j ca艂ej p艂yty zdaje si臋 by膰 samodzielnym dzie艂em producenta. Bluesowe "Praise You" czy "Nothin' To Ya" mog艂yby r贸wnie dobrze znale藕膰 si臋 na nowym albumie Rival Sons. Dominuj膮ca rola Cobba stanowi w moim odczuciu powa偶ny minus p艂yty.

By膰 mo偶e jednak ten ruch by艂 Europe potrzebny, gdy偶 tak utwory jak wspomniane "War Of Kings" z fantastycznym chwytliwym riffem, radio-przyjazne "Days Of Rock 'N' Roll" czy ci臋偶sze "Hole In My Pocket" przywracaj膮 zapomnianych Szwed贸w do 艣wiata hard-rocka. Co nie znaczy, 偶e na "War Of Kings" nie ma s艂abszych moment贸w. "California 405" oraz "Angels (With Broken Hearts)" sztucznie wyd艂u偶aj膮 album nie pasuj膮c r贸wnocze艣nie do reszty prezentowanego materia艂u. Nie ukrywam jednak, 偶e "War Of Kings" jest albumem dobrym, nawet je偶eli nagranym kosztem cz臋艣ciowej rezygnacji z w艂asnej muzycznej niezale偶no艣ci. Pozostaje jednak pytanie, w kt贸rym momencie przestajemy mie膰 do czynienia z autorskim dzie艂em muzyk贸w a produktem dobrze prosperuj膮cej manufaktury? 6/10 [Jakub Koz艂owski]

10 czerwca 2015


Po namy艣le stwierdzam, 偶e tegoroczna wiosna w Pradze okaza艂a si臋 ca艂kiem rozczarowuj膮ca. S艂o艅ce jest podchwytliwe, w dzie艅 chwalcie 艂膮ki umajone, wieczory za艣 i poranki, gdy zmierza si臋 do pracy na autopilocie maj膮c w perspektywie poranny kubek kawy, jeszcze do niedawana by艂y niepokoj膮co mro藕ne. Wiosenny sezon koncertowy r贸wnie偶 niespecjalnie atrakcyjny, wi臋c czas tradycyjnie mija mi na muzycznych zakupach oraz na oczekiwaniu. Po pierwsze, na United Islands, czyli darmowy festiwal p艂o偶膮cy si臋 po praskich parkach i wyspach, a po drugie, na nowe albumy dw贸ch spo艣r贸d moim ulubionych czeskich wykonawc贸w. Kittchen na lipiec zapowiada "Kontakt", Kv臎ty za艣 w艂a艣nie dzi艣 wydaj膮 oficjalnie album "Mil谩膷ek slunce", kt贸ry dzi臋ki uprzejmo艣ci labelu Indies Scope ju偶 czeka na mnie w mailowej skrzynce, wi臋c mam nadziej臋 wi臋cej o nim napisa膰 wkr贸tce.



Shoegaze'owy renesans jest aktualnie swoi艣cie czeskim i ca艂kiem od艣wie偶aj膮cym fenomenem. 艢l膮skie Planety zwr贸ci艂y na siebie debiutem "Peklo, peklo, r谩j" w 2012 roku. Manon meurt, inni m艂odzi debiutanci, supportowali w Pradze samych My Bloody Valentine nie maj膮c jeszcze wydanego albumu. Oczywi艣cie jest to cz臋艣ci膮 艣wiatowego trendu, ale jego zag臋szczenie w Czechach nie jest przypadkiem. To graj膮ce 贸wcze艣nie shoegaze The Ecstasy Of Saint Theresa by艂o w pocz膮tku lat dziewi臋膰dziesi膮tych zespo艂em, kt贸ry dzi臋ki samemu Johnowi Peelowi mo偶na by艂o us艂ysze膰 w BBC. Debiut DIV I DED ani nie podpina si臋 pod fale, ani nie czerpie z sentymentu, cho膰 album "Born To Sleep" sentymentalnym nazwa膰 mo偶na. Brzmi bowiem naturalnie, niewymuszenie i nadzwyczaj lekko, pomimo, lub mo偶e dzi臋ki typowym 艣cianom gitar. Te bowiem r贸wnowa偶one s膮 przez dream-popowe podej艣cie do piosenek, chwytliwych i koj膮cych, z lej膮cym si臋 偶e艅skim wokalem. Zaledwie dziewi臋膰 kr贸tkich utwor贸w, bez wyj膮tku przebojowych, wydane zosta艂o na (wyprzedanej ju偶) kasecie oraz w postaci darmowego downloadu. Tym bardziej zaskakuje jak dobrze "Born To Sleep" brzmi.



Skoro ju偶 jeste艣my przy kasetach, no艣nik ten, oczywi艣cie w ramach totalnego marginesu, r贸wnie偶 prze偶ywa mikro-renesans. Winyl w Czechach przenikn膮艂 ju偶 ca艂kowicie do mainstreamu, ta艣my pozosta艂y wi臋c ostatni膮 nadziej膮 hipster贸w oraz sentymentalnym artefaktem dla wychowanych w latach dziewi臋膰dziesi膮tych. Dwa argumenty przemawiaj膮 jednak za kaset膮, w przeciwie艅stwie do wsp贸艂czesnych winyli autentycznie analogowe brzmienie oraz, zn贸w w przeciwie艅stwie do przehajpowanych winyli, niska cena no艣nika. St膮d te偶 kasety sta艂y si臋 domen膮 mikroskopijnych labeli, szczeg贸lnie tych zajmuj膮cych si臋 eksperymentaln膮 i ambientow膮 elektronik膮. Czesko-belgijska oficyna Genot Centre wyda艂a split "Voices & Allusions / Benidorm Hotel". Za pierwsz膮 stron膮 kasety odpowiada 偶yj膮cy obecnie na 艁otwie Anglik Lee Chapman, kt贸rego manipulacje magnetofonow膮 ta艣m膮, ludzkim g艂osem czy nawet d藕wi臋kami pianina tworz膮 kontemplacyjn膮 atmosfer臋 stanu niewa偶ko艣ci. Na stronie drugiej Wim Dehaen (dla odmiany Belg 偶yj膮cy w Pradze) do kosmicznej niewa偶ko艣ci poprzednika wprowadza element napi臋cia, mo偶e nawet i l臋ku, a kolejne przelewaj膮ce si臋 d藕wi臋kowe plamy oscyluj膮 w jednym p贸艂godzinnym utworze. W pr贸偶ni dron贸w i ambientu mo偶na jednak dryfowa膰 swobodnie niezale偶nie od stanu emocjonalnego, o czym 艣wiadczy 艣wietnia inicjatywa Genot Centre i Radia Wave, czyli cykl koncert贸w Silent Night na deskach praskiego teatru Ponec, gdzie s艂uchacze spokojnie zasypiaj膮 na materacach, rano za艣 ko艅cz膮 "koncert" wsp贸lnym 艣niadaniem.



Ca艂kowicie odmienne podej艣cie do ambientu ma (jak domy艣le膰 si臋 mo偶na po tytule kasetowej epki i nazwie labelu) Vac Da Hawk, czyli V谩clav Havelka III z doskonale nam znanych Please The Trees. Poza macierzystym zespo艂em realizowa艂 si臋 w solowych projektach jako Kingself tudzie偶 Selfbrush, zasadniczo nie opuszczaj膮c rejon贸w rockowo-folkowej alternatywy. 艢mielej w elektronik臋 wkroczy艂 jako Were Mute wsp贸lnie z Carlem Warwickiem na noisowo-piosenkowej epce "The Bea​(​s​)​t Is Up" oraz w duecie Tvrd媒 / Havelka z albumem "U n谩s v gar谩啪i", gdzie na synth-popow膮 elektronik臋 przerobili zapomniane utwory czeskiego punka i nowej fali. Wydana przez label Stoned To Death kaseta "City Fox On Acid" pe艂na jest sprz臋偶e艅 i przester贸w, i jak na razie to chyba za ma艂o by zdecydowa膰, czy jest to pierwsza samodzielna wypowied藕 Havelki na tym polu czy niezobowi膮zuj膮ca zabawa na boku.



Niekt贸rzy z was pewnie wybieraj膮 si臋 na Colours Of Ostrava. Blisko, piwo, niedrogo, piwo, brak "stref gastronomicznych", wi臋c jeszcze wi臋cej piwa, ale przede wszystkim takie nazwy jak Bj枚rk, St. Vincent, Swans, Caribou czy Jos茅 Gonz谩lez. Z mojej perspektywy jednak mo偶e to by膰 dla go艣ci z Polski 艣wietna okazja to zapoznania si臋 z czesk膮 alternatyw膮, szczeg贸lnie na scenie Full Moon Stage. Pod patronatem miesi臋cznika "Full Moon" (daj nam Panie Bo偶e cho膰by podobny w Polsce) zagraj膮 w Ostrawie naj艣wie偶si i najciekawsi przedstawiciele najrozmaitszych nurt贸w. Us艂yszycie tam shoegaze, hard-core punk, akustyczny math-rock, klasyczny indie-rock z lat dziewi臋膰dziesi膮tych, ambient, noise, 8-bitowy terror, s艂owacki szanson. Oczywi艣cie nie musicie mi wierzy膰, cho膰 gwarantuj臋, 偶e o ka偶dym z tych wykonawc贸w m贸g艂bym napisa膰 obszerny akapit. Na szcz臋艣cie nie musz臋, bo dzi臋ki darmowej sk艂adance "Full Moon On Stage 2015" przekona膰 si臋 sami i, kto wie, mo偶e zrezygnujecie z takiego np. Kasabian na rzecz czego艣 naprawd臋 interesuj膮cego. [Wojciech Nowacki]

9 czerwca 2015


CALEXICO Edge Of The Sun, [2015] City Slang || Kontekst kulturowy w ma艂o kt贸rej muzycznej estetyce jest tak istotny jak w przypadku country. Poza Stanami Zjednoczonymi gatunek ten potrafi zgromadzi膰 mniej lub bardziej w膮skie grono mi艂o艣nik贸w, dla wi臋kszo艣ci jednak b臋dzie powodem do pob艂a偶liwego rozbawienia niemal jako ameryka艅ski odpowiednik disco polo. Co tylko umocni艂a polska telewizja serwuj膮c w latach dziewi臋膰dziesi膮tych teledyski nagrywane na podmiejskich stadninach koni tudzie偶 艣piewane przez panie w 艣rednim wieku na sk贸rzanych kanapach przy kominku, w obowi膮zkowym kapeluszu i d偶insowym stroju. Taki nasz siermi臋偶ny wyraz ameryka艅skich t臋sknot wczesnego polskiego kapitalizmu.

Country'n'western jest tymczasem jednym z kluczowych element贸w kulturowej i historycznej to偶samo艣ci Stan贸w Zjednoczonych XX wieku. 呕yje nie tylko jako nadal aktualny gatunek w 艣ci艣le okre艣lonych ramach, ale i inspiruje niesko艅czone szeregi innych artyst贸w, od country-popu wczesnej Taylor Swift po noir klimaty Wovenhand. Wreszcie alt-country, bliskie Americanie i rozwodnionemu indie-folkowi, okazuje si臋 jednym z tw贸rczych nurt贸w rockowej alternatywy, niestety uchodz膮cym za do艣膰 hermetyczny. Lambchop maj膮 pe艂ny katalog pi臋knych piosenek, Wilco inkorporuj膮 w niebywa艂y spos贸b elementy post- i kraut-rocka, potrafiliby zatem zgromadzi膰 u nas minimalnie wi臋ksz膮 widowni臋 ni偶 Calexico, pe艂ne stosunkowo najbardziej nam obcych cytat贸w z ameryka艅skiego South-Westu.

Joey Burns i John Convertino 偶yj膮 w Tucson w Arizonie, stanie najbardziej westernowym z westernowych. Tradycje country'n'western s膮 ledwie podstaw膮 ich brzmienia si臋gaj膮cego g艂臋boko w stron臋 muzyki latynoskiej, meksyka艅skiego mariachi oraz tejano, czyli muzycznego ekwiwalentu kuchni Tex-Mex. Dla wypalonych s艂o艅cem przestrzeni Po艂udnia nie istnieje granica, latynoskie wp艂ywy kr膮偶膮 po nich swobodnie wype艂niaj膮c je opowie艣ciami, bohaterami i histori膮. Muzyka Calexico dla s艂uchaczy kojarz膮cych te brzmienia w najlepszym razie z wystylizowanymi filmami Tarantino, wydawa膰 si臋 mo偶e akceptowalna jedynie jako p贸艂ironiczny 偶art, fikcyjny, legendarny byt.

Szans膮 na zyskanie sobie s艂uchaczy spoza tradycyjnego kr臋gu mog艂a by膰 dla Calexico p艂yta "Algiers". Owszem, us艂yszymy tam tr膮by mariachi, latynosk膮 rytmik臋, hiszpa艅skie wokalizy, ale wplecione w sp贸jn膮 ca艂o艣膰 utrzyman膮 w zaskakuj膮co powa偶nym tonie. Album ten powsta艂 w Nowym Orleanie, huragan i woda zawa偶y艂y zatem w subtelny spos贸b na jego wymowie. Takie za艣 piosenki jak "Para" czy "Maybe On Monday" stanowi艂y prawdziwe emocjonalne wierzcho艂ki.

By膰 mo偶e na "Edge Of The Sun" nie ma a偶 tak silnych kompozycji, przy pierwszym kontakcie album wydawa膰 si臋 mo偶e, mimo oczywistych dla Calexico i egzotycznych dla nas element贸w, nieco bledszy od poprzednika. Tymczasem p艂yta, czerpi膮c z wielu miejsc w kt贸rych powstawa艂a oraz imponuj膮cego szeregu zaproszonych go艣ci, okazuje si臋 nie tylko l偶ejsza w wymowie od "Algiers", ale te偶 wprowadza do brzmienia Calexico nowe elementy, tworz膮c jeszcze 偶ywsz膮 i barwniejsz膮 ca艂o艣膰.


P艂yt臋 otwieraj膮 i zamykaj膮 najzwyczajniejsze w 艣wiecie piosnki. Rockow膮 normalno艣ci膮, pogodnym brzmieniem i du偶膮 rol膮 perkusji zaskakuje pierwsze (i singlowe) "Falling From The Sky". Najbardziej sztandarowe elementy country pojawiaj膮 si臋 p贸藕niej, pedal steel guitar w "When The Angels Played", liczne m臋sko-偶e艅skie dwug艂osy (w "Tapping On The Line" z udzia艂em Neko Case), pogodny westernowy klimat w "Beneath The City Of Dreams". Meksyk w ca艂ej swej krasie rozbrzmiewa w instrumentalnym "Coyoac谩n", gdzie obok typowej sekcji d臋tej us艂yszymy smyczki oraz meksyka艅sk膮 harf臋 jalisco, oraz w archetypowej wr臋cz piosence drogi i pogranicza "Cumbia De Donde".

Tradycyjne meksyka艅skie tr膮by brzmi膮 w tej samej jednak piosence jakby by艂y odtworzone na 8-bitowej karcie d藕wi臋kowej. W "Tapping On The Line", opartej na prostym gitarowym rytmie, dopiero po chwili zdajemy sobie spraw臋 z tego, 偶e sekcj臋 rytmiczn膮 tworzy tu automat perkusyjny. Wreszcie "Moon Never Rises" brzmi jakby do tematu country'n'western podchodzi艂o... Gorillaz. Najciekawiej jednak wypada ciemne, wieczorne country w "Bullets & Rocks" oraz przede wszystkim "Come Undone", najpowa偶niejsze na p艂ycie, przestrzenne, pe艂ne napi臋cia i najbli偶sze alt-country'owemu podej艣ciu do post-rocka.

Celxico zatem puszczaj膮 do nas czasem na "Edge Of The Sun" oko, w wi臋kszym ni偶 na "Algiers" stopniu bawi膮 si臋 konwencj膮, ale jest to konwencja osadzona w 偶ywej rzeczywisto艣ci. Mo偶e tym razem uda si臋 im przekona膰 racjonalnych Europejczyk贸w, 偶e ameryka艅ski South-West istnieje naprawd臋. 7.5/10 [Wojciech Nowacki]

P.S.: Niech nie zmyli was Jos茅 Gonz谩lez w teledysku do "Falling From The Sky". Arty艣ci po艂膮czyli si艂y we wsp贸lnym projekcie, kt贸rego drug膮 cz臋艣ci膮 jest teledysk Gonz谩leza do piosenki "Open Book" z p艂yty "Vestiges & Claws". Kolejny kroczek do przybli偶enia nam Calexico.

8 czerwca 2015


R脫IS脥N MURPHY Hairless Toys, [2015] [PIAS] || Zamiast pyta膰 do kogo w艂a艣ciwie skierowana jest nowy album R贸is铆n Murphy, lepiej otwarcie przyzna膰 oczywist膮 i niewypowiadan膮 prawd臋. Murphy jest, by艂a i b臋dzie postrzegana przez pryzmat Moloko. Brutalna rzeczywisto艣膰 pokazuje, 偶e pr贸by wypowiedzi w nowych j臋zykach jedynie wzmagaj膮 sentyment za R贸is铆n z epoki ciasnych swetr贸w. Solowy debiut "Ruby Blue" produkowa艂 Matthew Herbert, cz艂owiek, kt贸ry na koncie ma cho膰by album o cyklu rozwojowym prosi臋cia, ale paradoksalnie najbli偶ej do osi膮gni臋cia mentalnej niepodleg艂o艣ci by艂a R贸is铆n na p艂ycie "Overpowered", przerysowuj膮cej najbardziej charakterystyczne elementy jej wizerunku jako wokalistki Moloko. Ekscentryczne kostiumy, dopracowany wizerunek, (umiarkowana) przebojowo艣膰, wszystko to umie艣ci艂o Murphy na drodze do zostania artystowsk膮 diw膮, gdzie艣 pomi臋dzy Madonn膮Bj枚rk.

Po o艣miu latach od "Overpowered" pytanie o grup臋 docelow膮 R贸is铆n Murphy powraca. Dla p艂acz膮cych po Moloko za ma艂o tu przeboj贸w (ok, eufemizm, nie ma tu ich wcale). Wyznawcy chc膮cy sk艂ada膰 ofiary u st贸p dyskotekowej gej-diwy natykaj膮 si臋 tu na pani膮 w 艣rednim wieku w klipsach i pastelowych p艂aszczach. Najciekawsze na "Hairless Toys" wycieczki w stron臋 bardziej eksperymentalnej elektroniki okazuj膮 si臋 zbyt sporadyczne i incydentalne dla mi艂o艣nik贸w mniej banalnych nurt贸w.

Album wyprodukowa艂 Eddie Stevens, wsp贸艂pracuj膮cy z R贸is铆n jeszcze od czas贸w Moloko, prywatnie m膮偶 Jany Kirschner, s艂owackiej wokalistki coraz 艣mielej wchodz膮cej w rejony alternatywnego popu. Je艣li jednak ma艂偶onk臋 otoczy艂 na dyptyku "Moru拧a BielaMoru拧a 膶ierna" plejad膮 muzyk贸w, to z Murphy zamkn膮艂 si臋 w studiu nie tylko jako producent, ale te偶 wsp贸艂kompozytor i g艂贸wny instrumentalista. W efekcie jednak zamiast organicznie i intymnie "Hairless Toys" brzmi jak muzyczny ekwiwalent rysunku kre艣lonego na zbyt cienkiej kartce papieru.


Osiem kompozycji zaaran偶owane jest faktycznie do艣膰 skromnie, w najlepszym razie b臋d膮c cichym, po艣cielowym disco. Wokal R贸is铆n s艂yszany jest niemal ca艂y czas, cho膰 pe艂nym g艂osem rozbrzmiewa dopiero w ostatnim utworze "Unputdownable", brzmi膮cym jak szkic do pe艂niejszej, ca艂kiem przebojowej piosenki. Wi臋kszo艣膰 albumu wype艂nia cichymi wokalami, b臋d膮cymi na granicy silnego, ale jednak szeptu. Ani zatem g艂os, ani muzyka nie pe艂ni na "Hairless Toys" roli pierwszoplanowej, album zdaje si臋 zapada膰 w sobie i by膰 wstydliwie wycofanym.

Nawet je艣li "Evil Eyes" sporadycznie punktowane jest syntezatorem a swej disco-popowej stylizacji zbli偶a si臋 zar贸wno do Goldfrapp, jak i do wczesnej Madonny, to cho膰 bynajmniej nie jest to z艂y utw贸r, to lepiej brzmi w teorii ni偶 w praktyce. Na "Hairless Toys" na plus wyr贸偶nia si臋 praktycznie wszystko, ka偶dy pojedynczy d藕wi臋k, kt贸ry w jakikolwiek spos贸b odstaje od bladej ca艂o艣ci. Niez艂ej, nawet ca艂kiem przyjemnej, ale gasn膮cej w pami臋ci niemal natychmiast po wys艂uchaniu.

Zaskakuj膮co wybrane na singiel "Exploitation" okazuje si臋 zatem, zw艂aszcza w albumowej, niemal 10-minutowej wersji, najciekawszym nowym utworem Murphy, zdecydowanie flirtuj膮cym z estetyk膮 microhouse'u. Oscyluj膮cy podk艂ad nerwowo i niesymetrycznie oplataj膮 tu d藕wi臋ki pianina i gitary, lu藕na za艣 i krucha struktura kompozycji zbli偶a Murphy do roli bardziej finezyjnej Emiki czy nawet instrumentalist贸w z Brandt Brauer Frick. Z pewno艣ci膮 jednak nie do Moloko. 6/10 [Wojciech Nowacki]

5 czerwca 2015


TOMASZ SZMAJTER i ROLAND BURY Deep Purple, In Rock 2014 || Biografie tzw. "gigant贸w" zasadniczo wyr贸偶niaj膮 si臋 podej艣ciem kronikarskim, zbieraj膮cym najmniej nawet istotne fakty dla zachowania pami臋ci o wielkim przecie偶 zespole, albo podej艣ciem bli偶szym literackiej biografistyce, gdzie wyb贸r fakt贸w podporz膮dkowany zosta艂 p艂ynno艣ci narracji. "Deep Purple" Tomasza Szmajtera i Rolanda Burego, jak 艂atwo si臋 domy艣le膰 cho膰by po pozornie onie艣mielaj膮cej obj臋to艣ci, aspiruje do nurtu kronikarskiego. Czy oznacza to zatem, 偶e jest to ksi膮偶ka wy艂膮cznie dla najbardziej zagorza艂ych fan贸w czy te偶 przygodny czytelnik zwyczajnie zainteresowany histori膮 muzyki rozrywkowej te偶 znajdzie w niej co艣 dla siebie? Zw艂aszcza je艣li na rynku do dyspozycji ma r贸wnie偶 "Deep Purple. Smoke on the Water. Opowie艣膰 o dobrych nieznajomych" Dave Thompsona (SQN 2013)?

Tymczasem "Deep Purple" zaskakuje lekko艣ci膮 czytania, g艂贸wnie dzi臋ki chwytliwemu zabiegowi jakim jest podzia艂 tekstu na kr贸tkie rozdzia艂y, zach臋caj膮ce do przerzucenia kolejnych kartek w niemal bezwysi艂kowy i niezauwa偶alny spos贸b. Znaczenie ma tutaj te偶 narracja o wybitnie artyku艂owym charakterze, znanym z oko艂o-rockowych czasopism muzycznych, oparta zatem na wielu "obiektywnych" cytatach, mnogo艣ci detali i autorze zredukowanym jedynie do kompilatora fakt贸w, we wspomnianym wy偶ej kronikarskim znaczeniu.

Wydarzenia zatem przesuwaj膮 si臋 przed naszymi oczyma wartkim tempem, ale paradoksalnie bez wzbudzania wi臋kszych emocji. Autorzy staraj膮 si臋 nie interpretowa膰, nie wyja艣nia膰, licz膮c na to, 偶e dostarczenie "czystych" cytowanych fakt贸w pozwoli czytelnikowi na samodzieln膮 prac臋 nad tekstem. Niestety, nie ka偶dy przygotowany jest do samodzielnego wnioskowania. Bazuj膮c wy艂膮cznie na cytowanych wypowiedziach wyinterpretowa膰 mo偶na ca艂kowicie odmienne wersje wydarze艅. Ritchie Blackmore swoje w艂asne odej艣cie z zespo艂u i koniec sk艂adu Mark III wyja艣nia raz jako wynik walki ego w kt贸rej ka偶dy z cz艂onk贸w grupy chcia艂 czego艣 od siebie, innym razem za艣 jako ca艂kowitej bierno艣ci pozosta艂ych muzyk贸w, polegaj膮cych wy艂膮cznie na nim i oczekuj膮cych od Blackmore'a ciekawych pomys艂贸w i ca艂kowitej odpowiedzialno艣ci. 呕adna z tych wersji nie wydaje si臋 specjalnie bliska prawdy je艣li z opisu wydarze艅 wynika raczej ca艂kowita bierno艣膰 gitarzysty. Brak komentarza autor贸w pozostawia zatem czytelnika zagubionego po艣r贸d cz臋sto wykluczaj膮cych si臋 cytat贸w i nat艂oku fakt贸w. Wstrzymanie si臋 od autorskiej rekonstrukcji wydarze艅 skutkuje wi臋c brakiem sp贸jno艣ci narracji.

Na letni膮 temperatur臋 ksi膮偶ki wp艂ywa te偶 ca艂kowite pomijanie 偶ycia prywatnego muzyk贸w, co oczywi艣cie ka偶dy uwa偶a za zasadne, nie da si臋 jednak wyprowadza膰 uzale偶nie艅 od narkotyk贸w czy s艂abo艣ci do rozbijania gitar wy艂膮cznie z muzycznej dzia艂alno艣ci a przy tym ma艂偶onki swych bohater贸w wspomina膰 wy艂膮cznie incydentalnie. Szmajter i Bury staraj膮 si臋 by by艂o grzecznie, "profesjonalnie" i czysto muzycznie, bez pikantnych czy wr臋cz wulgarnych szczeg贸艂贸w, traktowanych mo偶liwie og贸lnikowo. Autorzy wy艂amuj膮 si臋 jednak miejscami ze swych stoickich pozycji. Cho膰 brakuje tu oczywi艣cie analizy przyczyn powrotu sk艂adu Mark II, to jednak mimochodem pojawiaj膮 si臋 sugestie, 偶e chodzi艂o wy艂膮cznie o pieni膮dze. Reaktywacja Deep Purple w latach 80-tych spotyka si臋 z zaskakuj膮cym komentarzem, 偶e prezentowany przed grup臋 klasyczny hard-rock by艂 ju偶 wtedy estetyk膮 niemodn膮. Z艂o艣liwo艣ci autor贸w pod adresem Joe Lynn Turnera nawet nie s膮 specjalnie ukrywane.

Podobnie jak u Thompsona, mam po lekturze ksi膮偶ki Szmajtera i Burego silne wra偶enie, cho膰 tutaj lekko zawoalowane, 偶e Deep Purple byli tylko biznesowym konceptem wymy艣lonym przez menad偶er贸w. Nie ukrywam, 偶e w wojnie gigant贸w zawsze by艂em po stronie Led Zeppelin, ale ci臋偶ko wykrzesa膰 mi czysto ludzk膮 sympati臋 do zespo艂u, je艣li Jon Lord wprost m贸wi o tym, 偶e nigdy nie byli z Blackmore'm przyjaci贸艂mi i 偶e "chyba" si臋 lubi膮. Obraz Blackmoore'a zosta艂 jednak w ksi膮偶ce odtworzony interesuj膮co, jako najbardziej kreatywnej, medialnie poci膮gaj膮cej, ale te偶 najbardziej hamuj膮cej si艂y w zespole. Potwierdza to te偶 niestety, 偶e wraz z jego odej艣ciem Deep Purple stali si臋 mo偶e personalnie lepszym zespo艂em, ale artystycznie coraz mniej istotnym. Tam gdzie Dave Thompson odmalowywa艂 walk臋 nadal 偶ywotnego Deep Purple z etykiet膮 classic-rocka, Szmajter i Bury nie potrafi膮 przekona膰, 偶e s艂uchanie dokona艅 grupy z ostatnich dwudziestu lat ma wi臋kszy sens.
Cierpi te偶 na tym sama ksi膮偶ka, ostatnie sto stron to praktycznie wy艂膮cznie wymienianka ci膮g艂ych tras zespo艂u, kt贸r膮 w pewnym momencie sami autorzy okazuj膮 si臋 znudzeni.

Przyznaj臋 jednak, 偶e brak przesadnie nabo偶nego stosunku do swych bohater贸w, tak charakterystyczny dla zagorza艂ych mi艂o艣nik贸w "klasycznego" i "prawdziwego" rocka, by艂 dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. 呕eby ksi膮偶ka ta trafi艂a do szerszego grona ni偶 fani Deep Purple zabrak艂o jej albo bardziej osobistego i krytycznego spojrzenia autor贸w, albo uniwersalnego obrazu i umieszczenia muzyki w szerszym kontek艣cie czas贸w w kt贸rych powstawa艂a. [Wojciech Nowacki]

2 czerwca 2015


TORO Y MOI What For?, [2015] Carpark || Toro y Moi jest jak kumpel na lato. Wakacyjne przygody, wycieczki nad wod臋, wsp贸lne zdj臋cia, niegdy艣 na 36-klatkowym filmie, dzi艣 szybko filtrowane i postowane, ot niby beztroska, ale jednak podszyta okazjonalnymi 偶yciowymi rozkminami. Kontakt s艂abnie, codzienno艣膰 przyt艂acza, ale pami臋膰 pozostaje na tyle silna, 偶e spotkanie w kolejne wakacje jest niemal pewne. I nie, nie ironizuj臋, Chaz Bundick zawsze sprawia艂 na mnie wra偶enie przede wszystkim kogo艣 niezmiernie sympatycznego. Niby fundator gatunku, niby ikona blogosfery, ale jednak bezpretensjonalny ch艂opak z s膮siedztwa. I tak te偶 pozostaje jego muzyka.

Nawet wi臋c "What For?", najs艂abszy album Toro y Moi, cieszy w najbardziej podstawowy spos贸b. Czysto subiektywna kategoria przyjemno艣ci s艂uchania zostaje zn贸w wype艂niona. Pomimo tego, 偶e po pierwsze, Chaz niczym tu nie zaskakuje, bo alt-rockowy entourage ju偶 u Toro y Moi przeb艂yskiwa艂, po drugie za艣, zawodz膮 kompozycje, kluczowa strona jego dotychczasowego sukcesu.


Rzecz jasna nie ca艂kowicie. "Empty Nesters" to dok艂adnie taki Toro jakiego oczekujemy, chwytliwy, bezb艂臋dnie przebojowy i bezpretensjonalnie radosny. Nie jest bynajmniej dla "What For?" specjalnie reprezentatywny, cho膰 i w tej piosence znajdziemy charakterystyczne cechy brzmienia tej p艂yty - mocniejsze gitary, zespo艂owy charakter, lekkie inspiracje indie-rockiem lat 90-tych, ale przede wszystkim dawno zapomniane avant-popowe chwyty.

Pog艂oski o indie-rockowym wymiarze albumu, czy wr臋cz o echach Pavement, s膮 bardzo mocno przesadzone. Owszem, s膮 tu gitary, ale zdecydowane bli偶sze soft-rockowi lat 70-tych ("Buffalo") i czasom muzyki odtwarzanej z magnetofon贸w szpulowych ("Lilly"). Nerwowy spos贸b gry na gitarze akustycznej w "What You Want" przypomina z kolei Johna Frusciante ze starych, dobrych czas贸w "To Record Only Water For Ten Days". Najciekawiej jednak robi si臋 gdy standardowo 艂adne "Half Dome" na chwil臋 potyka si臋 skr臋caj膮c w bana艂, po czym rehabilituje si臋 mocn膮 repetycj膮 a'la Stereolab.

Avant-popowe inspiracje przejawia艂y si臋 ju偶 na "Underneath The Pine", albumie pe艂nym 偶ywych i ciep艂ych brzmie艅, kt贸ry moim zdaniem po latach broni si臋 lepiej od "Causers Of This", kt贸rego s艂uchanie jest muzycznym ekwiwalentem choroby morskiej. Nota bene, krytyka do dzi艣 spiera si臋 czy specyficzne brzmienie kamienia milowego chillwave'u by艂o wykoncypowane czy przypadkowe i wynikaj膮ce ze sprz臋towych ogranicze艅. Wczesne dema Toro y Moi, wydane p贸藕niej jako "June 2009", sw膮 gitarow膮 prostot膮 wydaj膮 si臋 przeczy膰 tej teorii, wahni臋cia za艣 mi臋dzy elektronik膮 a 偶ywym brzmieniem wydaj膮 si臋 naturalnym rytmem pracy Bundicka.

Organiczne "What For?" nie mo偶e zatem dziwi膰 po stopniowej, taneczno-house'owej w臋dr贸wce wyznaczonej epk膮 "Freaking Out", lekko zapomnianym albumem "Anything In Return" i p艂yt膮 "Michael" wydan膮 pod szyldem Les Sins (偶onglerka pseudonimami na u偶ytek najbardziej radykalnych tanecznych brzmie艅 to kolejny intryguj膮cy problem, vide: Caribou - Daphni czy Four Tet - Percussions). O ile jednak ka偶dy z trzech regularnych album贸w Toro y Moi ma swoich zwolennik贸w, o tyle nie s膮dz臋, 偶eby zgromadzi艂o ich "What For?"

Poza osi膮 "What You Want" - "Empty Nesters" - "Half Dome" piosenki okazuj膮 si臋 zaskakuj膮co niezapami臋tywalne. 艁adnie wybrzmiewaj膮, ale w og贸lnym rozrachunku poza ulotnym wra偶eniem nic po nich nie pozostaje. Samo brzmienie za艣, cho膰 ciep艂e i bogate, miejscami okazuje si臋 a偶 za g臋ste, za ci臋偶kie, nawet w "What You Want" zirytowa膰 mo偶e zbyt nawarstwiony wokal. Zastanawiaj膮 r贸wnie偶 kompozycyjne potkni臋cia, u艂amkowe fragmenty brzmi膮ce jak z艂a nuta czy niew艂a艣ciwa tonacja, przykrywane natychmiast przez kolejne motywy. Tak oto, Chaz okazuje si臋 tu muzykiem z potencja艂em, co jednak jest drobnym regresem w por贸wnaniu z muzykiem spe艂nionym znanym z poprzednich album贸w. Ale na wakacje i tak wystarczy. 6.5/10 [Wojciech Nowacki]