31 stycznia 2014


NEW ORDER Lost Sirens, [2013] Rhino || Na pocz膮tek ma艂y eksperyment. W艂膮czcie p艂yt臋 "Waiting For The Sirens' Call". Pami臋tajcie, 偶e macie do czynienia z zespo艂em, kt贸ry praktycznie jest Joy Division bez Iana Curtisa. Post-punk, depresja, czarno-bia艂e fotografie, szare p艂aszcze. Na wysoko艣ci utworu (nomen omen) "Guilt Is A Useless Emotion" wyobra藕cie sobie, 偶e wszystkie wokale nie nale偶膮 do Bernarda Sumnera, ale do Lady Gagi. Pasuje? I to jak.

To nie tylko dow贸d na m贸j ulubiony relatywizm muzyczny, ale i przyczyna sukcesu New Order. Ich bezb艂臋dne, przebojowe i radosne kompozycje maj膮 potencja艂 spodoba膰 si臋 niemal ka偶demu. Od ponurych mi艂o艣nik贸w 偶yletek czy podtatusia艂ych "koneser贸w starego rocka" po gwiazdeczki gej-klub贸w i s艂uchaczy komercyjnych stacji radiowych. New Order w XXI wieku to zaledwie dwa albumy, "Get Ready" i "Waiting For The Sirens' Call", ale ten drugi doczeka艂 si臋 wreszcie swoistego rozwini臋cia.

Pozosta艂e utwory z tej samej sesji nagraniowej mia艂y zosta膰 pierwotnie wydane nied艂ugo po w艂a艣ciwym albumie. Historia grupy, jak i planowanego materia艂y, troch臋 si臋 jednak skomplikowa艂a. New Order praktycznie rozpadli si臋 w 2007 roku, by wkr贸tce powr贸ci膰, ale bez Petera Hooka, legendarnego basisty, b臋d膮cego obok Sumnera jednym z filar贸w New Order / Joy Division. Stosunki mi臋dzy zespo艂em a Hookiem s膮 obecnie bardzo napi臋te, basista odmawia im prawa do pos艂ugiwania si臋 szyldem New Order czy wykonywania utwor贸w Joy Division na koncertach. Grupa bowiem nadal koncertuje, Hook g艂贸wnie syczy w wywiadach a "Lost Tapes" jest najprawdopodobniej ostatnim wydawnictwem oryginalnego sk艂adu New Order.

Niby samodzielna pozycja w dyskografii, niby mini-album, niby odrzuty, "Lost Sirens" formalnie bli偶ej maj膮 do "Not Music" Stereolab ni偶 "Amnesiaca". Fajnie jednak, 偶e materia艂 sprzed niemal dekady ukaza艂 si臋 i w mi臋dzyczasie praktycznie si臋 nie zestarza艂. Pierwszego przeboju doczeka艂 si臋 zreszt膮 ju偶 wcze艣niej, piosenka "Hellbent" trafi艂a bowiem na kompilacj臋 "Total: From Joy Division To New Order" robi膮c tam za ostatni膮, powt贸rnie gitarow膮 kropk臋 w dziejach grupy.

Otwieraj膮ce p艂yt臋 "I'll Stay With You" to typowe, pogodne, energetyczne i emocjonuj膮ce New Order. Zgodnie z tytu艂em niezno艣nie s艂odkie "Sugarcane" brzmi z kolei jak typowy singiel... Pet Shop Boys. Ale wspomniane "Hellbent" to z kolei najbardziej rockowa ods艂ona zespo艂u, mocno gitarowa i niemal zgrzytliwa. Gitara Sumnera zreszt膮 og贸lne zdaje si臋 dominowa膰 na "Lost Sirens" nad r贸wnie charakterystycznym basem Hooka. Ale opr贸cz tego mamy tu akustyczno-egzotyczne "Recoil", pop-rockowe "I've Got A Feeling", orkiestracje w "Californian Grass", niemal rave'owy "Shake It Up" oraz remiks "I Told You So", na "Waiting For The Sirens' Call" elektro-dubowy, tutaj a'la pustynna psychodelia. 6/10 [Wojciech Nowacki]

29 stycznia 2014


ELEKTRO GUZZI + HOLY [25.01.2014], MeetFactory, Praha || Widzicie na scenie klasyczny zestaw gitara + perkusja + bas. Czego si臋 spodziewacie? Szeroko poj臋tego rocka. Co otrzymujecie? Techno. Jednym z najprzyjemniejszych koncertowych dozna艅 s膮 niespodzianki. Nie nale偶臋 do os贸b, kt贸re chodz膮 do "klub贸w", ale na konkretne eventy. Tym razem wyj膮tkowo w mro藕ny praski weekend zachcia艂o mi si臋 koncertu. Wiadomo, jeste艣my po jesiennym sezonie, wiosenny jeszcze si臋 nie zacz膮艂, ale skoro jesie艅 sp臋dzi艂em praktycznie w ca艂o艣ci na koncertach w MeetFactory, nie zaszkodzi艂o sprawdzi膰, czy przypadkiem nie szykuje si臋 co艣 na sobotni wiecz贸r. I owszem, Elektro Guzzi, czyli wed艂ug zapowiedzi elektro na kytaru, basu a bic铆. Ch臋tnie!

Austriackie trio Bernhard Breuer, Bernhard Hammer i Jakob Schneidewind graj膮 i chc膮 gra膰 techno. U偶ywaj膮 do tego najprostszych dost臋pnych dla nich 艣rodk贸w, czyli standardowego rockowego instrumentarium. Nie kryje si臋 za tym 偶adna przeintelektualizowana filozofia i jest to jednym z najwi臋kszych atut贸w Elektro Guzzi. Dopiero na bazie prostego punktu wyj艣ciowego pojawi艂 si臋 atut. Skoro ju偶 zabieramy si臋 za elektronik臋 to ograniczmy jej stosowanie do minimum. Efektem s膮 cho膰by ostatnie dwie znakomite epki "Allegro" i "Cashmere", czy wyst臋p na festiwalu Sonar.


Nic dziwnego, 偶e praski koncert okaza艂 si臋 stosunkowo kr贸tki. Bez przerw mi臋dzy "kompozycjami" us艂yszeli艣my tak naprawd臋 jeden kilkudziesi臋ciominutowy stale przekszta艂cany "set". A 偶e r贸偶nica mi臋dzy klikaniem w laptopie a bezustannym nawalaniem w perkusj臋 jest zasadnicza, po tak energetycznym wyczynie wiede艅czycy mieli prawo by膰 wyczerpani. Przede wszystkim jednak byli niezmiernie uradowani. Jeszcze nie by艂em 艣wiadkiem czeskiej publiczno艣ci tak zapami臋tale domagaj膮cej si臋 drugiego bisu. Transowa, motoryczna muzyka, u艂o偶ona w przemy艣lane struktury, "produkowana" na 偶ywo przez, co po raz kolejny podkre艣lam, gitar臋, bas i perkusj臋, w teorii brzmi z艂owieszczo, ale niesie ze sob膮 obezw艂adniaj膮co pozytywny 艂adunek emocjonalny.

Uwielbiam 偶ywe dowody na absurd podzia艂贸w gatunkowych, tym wi臋ksz膮 przyjemno艣ci膮 jest dla mnie odkrycie Elektro Guzzi. Muzyka rockowa, taneczna, elektronika, gitary, 偶ywe instrumenty vs. "muzyka z komputera" to dzi艣 nic wi臋cej ni偶 krzywdz膮ce muzyk臋 i artyst贸w archetypy, szkodz膮 bowiem zbytnim zaw臋偶aniem grona odbiorc贸w do okopuj膮cych si臋 nisz. Jedyny mo偶liwy dzi艣 podzia艂 to spe艂nienie lub nie naszych emocjonalnych potrzeb. Elektro Guzzi graj膮 akustyczne techno a w ich muzyce s艂ycha膰 krautrockowe pierwociny, bia艂y szum a'la Fuck Buttons i 艣ciany d藕wi臋ku niczym Mogwai, c贸偶 wi臋c zrobi膰 z tym faktem? Nic, najlepiej ta艅czy膰. Jak g艂osz膮 na swoim fanpejd偶u to play techno is not a crime.


Jak zwykle plus dla MeetFactory za bezpretensjonaln膮 atmosfer臋 i punktualno艣膰 eventu. Wspomnie膰 te偶 trzeba o supporcie, bo wydany tu偶 przed ko艅cem roku (darmowy) album "T" jednoosobowego projektu Holy uznany zosta艂 za jedno z najciekawszych wydarze艅 i nadziej臋 na przysz艂o艣膰. Taneczny weso艂y synth-pop, melodyjny house, odrobina piosenkowej ods艂ony dubstepu a'la James Blake tworz膮 naprawd臋 przyjemn膮 ca艂o艣膰. 艩imon Hol媒 nie dysponuje mo偶e wprawionym wokalem, sprawia wra偶enie jeszcze mocno nieociosanego, ale mo偶na si臋 do niego przyzwyczai膰 i zdecydowanie nadrabia 艣wietnym talentem do tworzenia przebojowych melodii (vide "LOL"). Na 偶ywo mo偶na si臋 zatem bardzo dobrze bawi膰, o ile jest si臋 w stanie strawi膰 dla wielu niezno艣n膮 i wystudiowan膮 manier臋 choreograficzn膮 Hol茅go. [Wojciech Nowacki]

10 stycznia 2014


MODERAT II, [2013] BPitch Control || Intro "The Mark" brzmi jak Berlin noc膮, kolejny przerywnik "Clouded" to ju偶 raczej miasto o mglistym poranku, gdy wszystko powoli budzi si臋 do 偶ycia. 艁adnie si臋 to spina, pomi臋dzy przerywnikami rozpo艣cieraj膮 si臋 jednak moderatowe s艂odko艣ci, kt贸re zasadniczo nie wi膮偶膮 si臋 w szczeg贸lnie interesuj膮c膮 ca艂o艣膰 i nie oferuj膮 wiele wi臋cej ni偶 to, 偶e s膮 艂adne.

Pierwszy "Moderat" by艂 albumem interesuj膮cym, jak zwykle zreszt膮, gdy dochodzi do po艂膮czenia si艂 dw贸ch r贸偶nych wykonawc贸w. Solidna porcja momentami niepokoj膮cej muzyki, stosunkowo "m臋skiej", czasem wr臋cz hip-hopowej, bliska r贸wnie偶 by艂a Radiohead w ich flirtuj膮cej z elektronik膮 ods艂onie. Moderat zreszt膮 koncertowa艂 razem z Radiohead, ale ich supportuj膮cy wyst臋p podczas s艂ynnego ju偶 pozna艅skiego koncertu by艂a raczej pomy艂k膮. Tysi膮ce s艂uchaczy, wielka scena w pe艂nym s艂o艅cu, warunki totalnie niesprzyjaj膮ce ich muzyce, stworzonej zdecydowanie do intymnych klubowych wyst臋p贸w. Szkoda, 偶e Radiohead nie przywie藕li wtedy ze sob膮 do Polski Bat For Lashes.

Zar贸wno Apparat, jak i Modeselektor, powracali jeszcze do nas z w艂asnymi koncertami, z sukcesami wydali kolejne swoje albumy ("The Devil's Walk" Apparat i "Monkeytown" Modeselektor) i mo偶na przypuszcza膰, 偶e ich wsp贸lny projekt by艂 jednorazow膮 ciekawostk膮. Szkoda, 偶e tak si臋 nie sta艂o, "II" jest bowiem p艂yt膮 zasadniczo niepotrzebn膮.


Najmniej odpowiadaj膮cym mi sk艂adnikiem tego albumu jest znacznie bardziej ni偶 na debiucie wyeksponowana rola Apparata. Sascha Ring ze swoimi melancholijnie s艂odkimi wokalami czyni z dzisiejszego Moderat ot tak膮 elektronik臋 dla smutnych dziewczynek z ambicjami. Zamiast intryguj膮cych kompozycji otrzymujemy po prostu 艂adne piosenki. O ile "Moderat" brzmia艂 jak faktyczna fuzja dw贸ch wykonawc贸w w now膮 jako艣膰, o tyle na "II" r贸wnie偶 muzycznie bardziej s艂yszalny jest udzia艂 Ringa ni偶 Modeselektor. Kompozycje jednak przep艂ywaj膮 jedna za drug膮 nie pozostawiaj膮c wiele za sob膮 i jakkolwiek materia艂 jest dobrze wyprodukowany to ma si臋 powa偶ne w膮tpliwo艣ci czy czasem zbyt szybko si臋 nie zestarzeje.

Na szcz臋艣cie jest te偶 "Ilona", instrumentalny utw贸r, zdecydowanie ciekawszy i ciemniejszy od otaczaj膮cej go s艂odyczy, jest i "Gita" z bardziej hip-hopowym podk艂adem, jest "Therapy", cho膰 oparte na wszystkich zgranych moderatowych patentach to przyjemnie mocne, czy wreszcie dziesi臋ciominutowe "Milk", kt贸re zgin臋艂oby w ciekawszym otoczeniu, ale na "II" robi za bardzo fajny instrumental. Singlowe za艣 "Bad Kingdom", kt贸re zupe艂nie nie uj臋艂o mnie jako zapowied藕 albumu po kt贸rym oczekiwa艂em znacznie wi臋cej, faktycznie okazuje si臋 najbardziej chwytliw膮 kompozycj膮.

W przypadku "II" nie chodzi o to, 偶e jest p艂yta jest z艂a, bynajmniej, nie jest i przyjemnie przygrywa w tle nie przyci膮gaj膮c zbytniej uwagi. Z nie do ko艅ca jednak dla mnie zrozumia艂ych powod贸w jest albumem zdecydowanie przecenianym, podczas gdy wielu innych wykonawc贸w zas艂uguje na wi臋ksz膮 uwag臋, nie posiadaj膮c jednak tak atrakcyjnego szyldu. 5/10 [Wojciech Nowacki]

6 stycznia 2014


MORCHEEBA Head Up High, [2013] [PIAS] || S艂odka Morcheeba do艣膰 mocno wykolei艂a si臋 w przeci膮gu ostatniej dekady. Bracia Godfrey pozuj膮 na weso艂k贸w w wywiadach i rzadko maj膮 co艣 interesuj膮cego lub powa偶nego do powiedzenia. Ich ruchy w ostatnich latach uchyli艂y jednak r膮bka zapewne prawdziwszego wizerunku Godfrey'贸w jako koniunkturalnych skurczybyk贸w. Odej艣cie Skye (a dla 99,9 % fan贸w Skye = Morcheeba) pocz膮tkowo pr贸bowali wynagrodzi膰 sobie now膮, ale niemal identyczn膮 wokalistk膮 ("The Antidote"), nast臋pnie modelem producenckiego projektu ("Dive Deep"). Wyniki sprzeda偶y, pozycje w rankingach, zainteresowanie medi贸w i s艂uchaczy gwa艂townie spada艂o, wi臋c nie by艂o wielk膮 niespodziank膮 przeproszenie si臋 ze Skye Edwards i nagranie pierwszego od 8 lat albumu w klasycznym zestawie.

Recepta na sukces gwarantowana, tymczasem "Blood Like Lemonade"  jako reunion-album naprawd臋 zaskoczy艂o. Brak wyra藕niejszych przeboj贸w, cho膰 to w艂a艣nie zaci膮偶y艂o na wynikach p艂yty, ewentualnie mo偶na jeszcze zrozumie膰, potrafi臋 sobie wyobrazi膰, 偶e Skye i Godfrey'owie potrzebowali si臋 zn贸w kompozycyjnie dotrze膰. Bardziej jednak zadziwia艂a ponura, niemal funeralna atmosfera albumu, zar贸wno muzycznie, jak i przede wszystkim w tekstach. To naprawd臋 nie by艂 dobry ruch, zamiast ekstatycznego powrotu otrzymali艣my chyba wynik upuszczenia wszystkich dawnych napi臋膰 i emocji panuj膮cych w Morcheebie. Mo偶e s艂usznie, mo偶e potrzebnie, mo偶e w艂a艣nie dlatego to "Head Up High" brzmi jak prawdziwy reunion-album tria.


Udzia艂 dodatkowych wokalist贸w na "Charango" podobno mia艂 by膰 oznak膮 nadchodz膮cego kryzysu i odej艣cia Skye. E tam. Nie ka偶dy mo偶e nagra膰 rewelacyjny duet z Kurtem Wagnerem z Lambchop i album wype艂niony tak przebojowymi kompozycjami. "Head Up High" najbli偶ej w艂a艣nie do "Charango". W przeciwie艅stwie do jednolitego "Blood Like Lemonade" zn贸w jest r贸偶norodnie, zn贸w mieszaj膮 si臋 tu r贸偶ne stylistyki, zn贸w pojawiaj膮 si臋 go艣cie, cho膰 daleko tej p艂ycie do rozmachu "Charango". Niepokoj膮ce disco "Face of Danger", weso艂e "To Be", no艣ne "Do You Good" i mocny refren w "Release Me" to wreszcie dok艂adnie to, czego mo偶na po Morcheebie oczekiwa膰. W dubowym "Make Believer" Skye wciela si臋 w rol臋 m艂odszej siostry Grace Jones a "Call It Love" brzmi niemal jak rockowa ballada z lat dziewi臋膰dziesi膮tych w wykonaniu zespo艂u, kt贸ry 艣piewa艂 niegdy艣 przecie偶 Rock and roll music's a thing of the past.

Tytu艂, ok艂adka, piosenki, 艣piew o mi艂o艣ci ju偶 w pierwszym utworze. "Head Up High" nie jest p艂yt膮 ani wybitn膮, ani modn膮 czy oryginaln膮. Niemniej tak w艂a艣nie powinien brzmie膰 powr贸t Morcheeby. Po prostu przyjemnie. 6.5/10 [Wojciech Nowacki] 

5 stycznia 2014


ARCTIC MONKEYS AM, [2013] Domino || Arctic Monkeys to interesuj膮cy przypadek grupy, kt贸ra udanie wychodzi z pob艂a偶liwie czasem traktowanego kr臋gu m艂odzie偶owego indie-rocka lat 00’, wkraczaj膮c na terytorium zarezerwowane dla „prawdziwego” doros艂ego rocka pe艂nego deluxe reedycji klasyk贸w i pogardy dla wszystkiego co m艂odsze ni偶 20 lat. Pojawili si臋 jako ostatni chyba wielcy debiutanci brytyjskiej „nowej rockowej rewolucji”, dysponuj膮c pot臋偶nym pierwszym albumem, idiotyczn膮 nazw膮 i masowym wsparciem 艣.p. MySpace’a. To w艂a艣nie oni, nie Franz Ferdinand, ostatecznie przekszta艂cili wizerunek Domino Records z niezale偶nego ambitnego labelu mieszaj膮cego alternatywne i folkowe brzmienia z elektronik膮 prze艂omu stuleci w nadal niezale偶nego giganta indie i zdobywc臋 ok艂adek NME.

Historia potoczy艂a si臋 dalej jednak nietypowo. Zamiast albumu nr 2 „takiego samego jak debiut i odnosz膮cego sukces z rozp臋du”, albumu nr 3 „poka偶my, 偶e eksperymentujemy i utra膰my po艂ow臋 fan贸w” oraz albumu nr 4 „powr贸膰my po latach do pierwotnego brzmienia niewywo艂uj膮c najmniejszego zainteresowania medi贸w”, czyli plus minus dziej贸w takich zespo艂贸w jak Interpol, The Strokes, czy Franz Ferdinand w艂a艣nie, jakim艣 cudem wyszli z modnego kr臋gu wsp贸艂czesnego „indie” wst臋puj膮c na 艣cie偶k臋 bog贸w rocka.


Tym cudem zasadniczo okaza艂 si臋 Josh Homme. Wystarczy艂o pozadawa膰 si臋 regularnie z prawdziwym bogiem rocka i doda膰 nieco klasycznych riff贸w, by pokaza膰 zatwardzia艂ym rockistom, 偶e gitarowe granie nie przesta艂o by膰 interesuj膮ce wraz z dubelt贸wk膮 Kurta Cobaina. Po g贸wniarsko-krzykliwym debiucie Arctic Monkeys ka偶da kolejna regularnie wydawana p艂yta faktycznie przynosi艂a stopniowo coraz bardziej dojrza艂e i interesuj膮ce d藕wi臋ki. Mo偶na by艂o przypuszcza膰, 偶e proces ten zaowocuje w ko艅cu albumem r贸wnie istotnym, lecz totalnie innym od „Whatever People Say I Am, That’s What I’m Not”. Wielu, 艂膮cznie z redakcj膮 NME (album roku 2013, serio?), uwa偶a, 偶e jest nim „AM”. Jest? Nie.

Duch Queens of the Stone Age unosi si臋 ju偶 w pierwszym utworze, znajdziemy tu r贸wnie偶 sporo firmowych od pewnego czasu dla Arctic Mokeys blacksabbathowych riff贸w. Natychmiast rozpoznawalny jest tutaj nadal wokal Alexa Turnera. Jest to jednocze艣nie jedyny chyba element, kt贸ry przynosi autentyczny progres, Turner coraz odwa偶niej i dojrzalej operuje swoim g艂osem, szkoda jednak, 偶e nie przek艂ada si臋 to na melodie. Wokalista wyra藕nie zatraca si臋 przekombinowanych i po艂amanych liniach wokalnych, w wi臋kszo艣ci zupe艂nie niezapami臋tywalnych. Jego charakterystyczne liryki dominuj膮, spychaj膮c na dalszy plan muzyk臋, aczkolwiek r贸wnie偶 kompozycje nie przynosz膮 na „AM” nic specjalnie interesuj膮cego.


Opinie o stylistycznej r贸偶norodno艣ci tego albumu (od post-punku po hip-hop) mo偶na spokojnie w艂o偶y膰 mi臋dzy bajki. Jedyna prawdziwe dramatyczna (dos艂ownie) zmiana nast臋puje w po艂owie albumu, gdy piosenki o tak potencjalnie atrakcyjnych tytu艂ach jak „No.1 Party Anthem” i „Mad Sounds” okazuj膮 si臋 niemal soft-rockowymi balladami. Ca艂o艣膰 zupe艂nie nie anga偶uje, brzmi przyci臋偶ko i do艣膰 surowo zarazem. Dawna g贸wniarska zadziorno艣膰 Arctic Monkeys czasem irytowa艂a, ale „AM” zdecydowanie brakuje tamtej lekko艣ci.

Nie ma jednak specjalnie nad czym rozpacza膰. Arctic Monkeys nadal wydaj膮 si臋 by膰 fenomenem ograniczonym do Wielkiej Brytanii, Open’era i zachwyconych redaktor贸w „Teraz Rocka”. Bo czy znacie osobi艣cie jakiego艣 oddanego fana Arctic Monkeys? Ja nie. 5/10 [Wojciech Nowacki]

2 stycznia 2014


M.I.A. Matangi, [2013] Interscope || „Matangi” by艂a p艂yt膮 wyczekiwan膮 ju偶 w 2012 roku. Jej poprzedniczka „/\/\/\Y/\” spotka艂a si臋 w roku 2010 z, delikatnie m贸wi膮c, mieszanym przyj臋ciem. Za ciekawsze dokonanie uznano opublikowany ledwie p贸艂 roku p贸藕niej mixtape „Vicki Leekx”, zawieraj膮cy fragmenty utwor贸w pochodz膮cych z tej samej sesji, lecz nieumieszczonych na p艂ycie. Wkr贸tce jeden z nich doczeka艂 si臋 przemiany w pe艂nowarto艣ciowy singiel maj膮cy si臋 znale藕膰 na planowanej czwartej p艂ycie M.I.A. „Bad Girls” nie tylko zobrazowane zosta艂o udanym teledyskiem, ale i sta艂o si臋 najpopularniejszym singlem M.I.A. od czasu „Paper Planes”.

Wydawa艂o si臋, 偶e M.I.A znajduje si臋 na fali wznosz膮cej, udany singiel, featuring na „MDNA” Madonny, udzia艂 w jej teledysku razem z Nicki Minaj i wreszcie s艂ynny fuck podczas wsp贸lnego wyst臋pu w przerwie Super Bowl. Nic tak nie nap臋dza medialnej koniunktury jak wkurzenie Madonny i obna偶enie hipokryzji przebrzmiewaj膮cej Kr贸lowej Popu. Tymczasem o albumie, kt贸ry zd膮偶y艂 si臋 ju偶 dorobi膰 oficjalnego tytu艂u „Matangi”, nie s艂ycha膰 by艂o nic poza kolejnymi przek艂adanymi datami premiery. Gotowa do wydania p艂yta z nie do ko艅ca znanych i zrozumia艂ych powod贸w przele偶a艂a na p贸艂kach Interscope ponad rok. Wydaje si臋, 偶e impulsem do jej do艣膰 nag艂ego wydania by艂, jak zwykle bojowniczy, tweet M.I.A. gro偶膮cy udost臋pnieniem „Matangi” za darmo w sieci.


D艂ugi okres oczekiwania nie tylko nie zaszkodzi艂 M.I.A., ale i prowadz膮c w pewnym stopniu do wyciszenia medialnej atmosfery, sprawi艂, 偶e „Matangi” powszechnie uznana zosta艂a za powr贸t do formy z dw贸ch pierwszych p艂yt i jeden z najlepszych album贸w minionego roku. Tymczasem musz臋 przyzna膰, 偶e lubi臋 „/\/\/\Y/\”. Owszem by艂 to album chropawy, momentami wr臋cz nieprzyjemny (oparte na wiertarkach „Steppin’ Up”), ale r贸偶norodny w szalony wr臋cz spos贸b, ze 艣wietnymi moim zdaniem singlami „Born Free” i „XXXO”, czy wreszcie z profetycznym, jak si臋 wkr贸tce okaza艂o dzi臋ki Snowdenowi, „The Message”.

Na tym tle „Matangi” przy pierwszym kontakcie okazuje si臋 rozczarowuj膮co niezapami臋tywalna. Poza znanym ju偶 od lat „Bad Girls” ci臋偶ko od razu wy艂oni膰 potencjalne przeboje, ca艂o艣膰 za艣 jej sp贸jna do granic jednorodno艣ci. Nie znaczy to, 偶e nie ma tu szale艅stw, ale Maya Arulpragasam emanuje tu spokojem. Zgodnie zreszt膮 ze swoim prawdziwym imieniem Matangi, kt贸re dzieli z indyjsk膮 bogini, zdaje si臋 unosi膰 nad 艣wiatem, kt贸ry kapry艣nie, lecz mi艂osiernie obserwuje.


Spok贸j bije ju偶 z d藕wi臋ku „ohm” otwieraj膮cego zaskakuj膮co intymne, cho膰 krwi艣cie zatytu艂owane intro „Karmageddon”. „Ohm” pojawia si臋 raz jeszcze, lecz paradoksalnie w bojowniczym utworze „Warriors”. Matangi objawia si臋 jako goddes of word ("Bring The Noize"), w utworze tytu艂owym zdaje si臋 wylicza膰 kraje nad kt贸rymi czuwa. Waleczna to bogini, lecz jej broni膮 s膮 faktycznie s艂owa, obserwacje M.I.A. wydaj膮 jednym z najciekawszych element贸w jej p艂yty. Pomijaj膮c utarczki z Madonn膮 czy Drake'iem, padaj膮 tu s艂owa YOLO? I don’t even know anymore What that even mean though If you only live once why we keep doing the same shit? Back home where I come from we keep being born again and again and then again and again That’s why they invented karma ("YALA"). W pozornie bezmelodyjnym "Only 1 U" mocno brzmi膮 Making money is fine But your life is one of a kind. Maya powraca z impetem (M.I.A. coming back with power power! w "Come Walk With Me"), ale i z samorefleksj膮 (I used to be a bad girl now I'm even better w "Lights").

Cho膰 pocz膮tek albumu brzmi do艣膰 surowo, p贸藕niej znajdziemy na nim jednak popowe melodie ("Come Walk With Me"), melancholijne wr臋cz piosenki ("Exodus" / "Sexodus" z samplem od The Weeknd), czy nawet ca艂kiem taneczne utwory ("aTENTion"). Strasznie fajnie brzmi ch贸rek rodem z lat 60-tych w "Boom Skit" czy dubowe "Double Bubble Trouble ". Podsumowuj膮c, "Matangi" wype艂niaj膮 d藕wi臋ki znacznie przyjemniejsze ni偶 poprzedniczk臋, ciekawsze s膮 tu czasem rzeczy dziej膮ce si臋 w tle ni偶 same kompozycje i melodie, jednak czwarty album M.I.A. to typowy grower. O ile na "/\/\/\Y/\" wracam najch臋tniej do wybranych piosenek, to "Matangi" kusi do kolejnych powrot贸w jako sp贸jna, lecz niebanalna ca艂o艣膰. 7.5/10 [Wojciech Nowacki]