17 września 2012

Recenzja Jelly Belly "Über Alles EP"


JELLY BELLY Über Alles EP, [2012] Starcastic || Od czasu poprzedniego wydawnictwa Jelly Belly, niezwykłej EP-ki „Deaf Till 30”, świat nie stał się sprawiedliwszy. Nadal łatwiej sięgać nam po muzykę zza oceanu niż zza własnej granicy. Słowackie trio z Koszyc wznosi się zatem ponad wszystko i z powietrza atakuje pięć strategicznych punktów.

Przestrzenny shoegaze w post-rockowym sosie nie wydaje się dziś stylistyką ani specjalnie modną, ani wyjątkowo nośną. Znaleźć zatem w jej ramach wypowiedź nie tylko świeżą, ale i świeżą oraz kapitalną kompozycyjnie, jest zadaniem ciężkim i niewdzięcznym. Zalew kolejnych klonów Mogwai, prymitywizujących etykietę „post-rock” do postaci „metalu dla ubogich z długimi i smutnymi tytułami”, barbaryzuje gitarowe granie i zniechęca do śledzenia go.

„NYC/MCA” to ledwie intro, od razu ukazujące zdolności Jelly Belly do kreowania niesamowitej dźwiękowej przestrzeni. Z miejsca też pojawia się pytanie, jaką to opowieść mają Słowacy nam do opowiedzenia tym razem. „Deaf Till 30” obracało się wokół… hokeja i postaci Petera Bartoša. „Über Alles”, na którym wszystkie tytuły pochodzą od nazw miast, poświęcone jest miejscom, które kojarzyć się mają z szeroko rozumianą wojną i konfliktami. Nie ma to jednak nic wspólnego z metalową pretensjonalnością i militaryzmem.


„Tobruk”, wyjątkowo rytmiczny i z mocno wyeksponowanym wokalem, jest idealnym materiałem na singiel. Mając dość standardową konstrukcję nie obywa się jednak bez fascynującego wzrostu napięcia. Okazuje się, że niepotrzebne są wielominutowe post-rockowe monstra, by wykrzesać taki ładunek emocji. Równie rytmiczne, niemal funkujące jest „Vegas”. Kojące, mruczące wokale i hipnotyczna muzyka, znów kreują przestrzeń godną bombowego nalotu.

Z gitarowego rzężenia wyłania się „Dublin”, bazując znów na wciągającym rytmie, trochę jednak bardziej niepokojący niż poprzednie utwory. Zaskakuje natomiast niemal grunge’owa końcówka. Finałowy „Berlin” zwalnia odrobinę tempo, eksponuje dźwiękowe doły i mimo słabszej nieco linii melodycznej rodzi skojarzenia z przebojowym industrialem w stylu NIN.

„Über Alles” różni się zdecydowanie od swej poprzedniczki. Jest bardziej jednorodna i piosenkowa. Mniej tu zmian tempa i zabaw strukturą, całość wydaje się dość tradycyjna i mniej agresywna od „Deaf Till 30”. Obie EP-ki są jednak zamkniętymi całościami na najwyższym poziomie. Aż nie chce się nigdy usłyszeć całego albumu Jelly Belly, ta mała forma wydaje się bowiem idealnie dla nich skrojona. Niemniej moim najnowszym marzeniem jest móc usłyszeć ich na żywo, gdyż bez wątpienia mamy tu do czynienia z najlepszym ostatnio gitarowym graniem z naszego zakątka świata. Stredná Európa predovšetkým! 8/10 [Wojciech Nowacki]

P.S.: „Über Alles”, podobnie jak „Deaf Till 30”, wydane zostało wyłącznie na winylu oraz w postaci darmowego downloadu. Pobieramy!