Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jazzpospolita. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jazzpospolita. Pokaż wszystkie posty

8 stycznia 2018


JAZZPOSPOLITA Humanizm, [2017] Postpost || Implementacja wokali na nowej płycie Jazzpospolitej, nawet jeśli nieoczekiwana, większą niespodzianką nie jest. Wydaje się, że każda instrumentalna formacja prędzej czy później na ten krok się decyduje, w przypadku "Humanizmu" jest zresztą dość nieśmiały i bynajmniej nie dominuje nad całością albumu. Podobnie jak na "The Catastrophist" Tortoise dwie piosenki sprowadzają raczej zespół do roli grupy akompaniującej, z tą jednak różnicą, że u Jazzpospolitej są autentycznie przebojowe. Naturalnym pierwszym wyborem będzie singlowe "Combination" z Pauliną Przybysz, ja wskazuję zatem na "Zakamarki". Novika jako wokalistka w dalszym ciągu zasługuje na większe uznanie, poza tym autentycznie bawi mnie gwałtowna zmiana tonacji, które przynosi to jazzpospolito-inteligenckie wahnięcie do dość standardowej i niemal rockowej piosenki. Jazzpospolita na tych dwóch utworach się jednak zatrzymała, być może doczekamy się kiedyś pełnej płyty z wokalami i absolutnie nie miałbym nic przeciwko. Prawdziwie intrygująca byłaby jednak nie próba napisania przebojowej piosenki, ale włączenie wokalu do bardziej typowej dla Jazzpospolitej kompozycji, dłuższej, zagmatwanej i strukturalnie niebanalnej.


Takimi też utworami w przeważającej części jest bowiem wypełniony "Humanizm". Przyznać trzeba, że różnice między albumami Jazzpospolitej są z gatunku tych subtelnych. Doszukać można się a to większego nacisku na gitarę, a to na sekcję rytmiczną, a to kompozycji zwięzłych i zamkniętych, a to luźniejszych formalnie. Fenomen grupy polega na tym, że pojawiła się ona już jako w pełni ukształtowana, nigdy nie potrzebowała przechodzić przez proces dojrzewania, docierania się, poszukiwania swego brzmienia. Oczywiście poziom ekscytacji największy był w samych początkach, na debiutanckiej płycie i wcześniej nawet, na epce "Live Studio Recording", której do dziś należy się miano małego zjawiska. Idea jazzu bez sekcji dętej jest na "Humanizmie" niezmiennie fascynująca, ale innowacji już nie wprowadza, kierunki i obszary zainteresowań ma Jazzpospolita już wyznaczone, opada jednak lekko emocjonalne zaangażowanie. Mam nadzieję, że nadal utrzymuje się na poziome najwyższych lotów w koncertowej odsłonie, ale płyta ta bardziej poświęca się budowaniu atmosfery, przez co wytraca się jej kompozycyjna uchwytność. Album wymyka się uwadze, funkcjonuje niemal podprogowo, pewnie dlatego też zupełnie nie nuży. Mimo braku ewidentnych wyróżników ciężko uwierzyć, że trwa ponad 66 minut. Być może dlatego, że uwagę zaprząta raczej dylemat, który z elementów Jazzpospolitej jest tym najlepszym? Szurająca perkusja? Gitara Przerwy-Tetmajera? A może całość produkcji, dzięki której dość złożona przecież i wyrafinowana muzyka wydaje się tak intymnie bliska słuchaczowi. Album ten naprawdę wiele dzieli z humanizmem. We współczesnym świecie może niespecjalnie ekscytuje, może nie jest najmodniejszy, ale z pewnością jest bezwarunkowo potrzebny. 6.5/10 [Wojciech Nowacki]

5 listopada 2014


JAZZPOSPOLITA Jazzpo!, [2014] Postpost || Przysiągłbym, że od ostatniego albumu Jazzpospolitej minęło znacznie więcej czasu niż regularne dwa lata. Świadczy to tylko o tym, że brakuje równie ekscytującej muzyki. A ekscytację pamiętać musi każdy, kto miał przyjemność uczestniczyć w jednym z koncertów po wydaniu pierwszego albumu. Porywające występy kwartetu nie znały ograniczeń, Jazzpospolita grała z taką samą werwą w małych klubach, jak i supportując największych, żeby wspomnieć choćby Bonobo, którego zespołowe koncerty nie mogą marzyć o porównywalnej skali energii i zaangażowania co Jazzpospolita.

W tym roku otrzymaliśmy już solowy debiut Michała Przerwy-Tetmajera, gitarzysty zespołu, mierzący do zbliżonej grupy słuchaczy, ale jazzowe odniesienia i konstrukcje pojmujące w bardziej intelektualny sposób. Wyróżnikiem jednak trzeciej płyty jego macierzystego zespołu jest właśnie większa niż dotychczas rola gitary elektrycznej. Jazzowe pasaże znalazły swe ujście w „Doktorze filozofii”, „Jazzpo!” tymczasem jest płytą o bodajże najbardziej rockowym charakterze w karierze grupy.


Choć wzajemnie jazzowe nawoływania gitary i klawiszy rozpoczynają album w kompozycji „Balkony”, to w tym samym gęstym utworze, elektryczna gitara pokazuje mocniejszy, rockowy pazur. Podobnie w krótki, intensywnym i rozpędzonym „Motor motor motor”, czy w rytmicznej „Istocie” o mniej niż dotychczas skomplikowanej strukturze. Na poziomie elementarnej energii można zatem tym razem mówić po prostu o rocku, zamiast o często wcześniej w przypadku Jazzpospolitej stosowanej etykiecie post-rocka. Choć i ta stylistyka na „Jazzpo!” się pojawia, choćby stopniowo nabierającym przestrzeni, niemal 9-minutowym „Locie”, echa Tortoise odnaleźć można z kolei w „Dobrze jest mieć odznakę”.

Nie da się zapomnieć, że jest to prawdzie zespołowe dokonanie i każdy z instrumentalistów ma tutaj wyraźną rolę do odegrania. Nie chodzi jednak o solowe popisy, ale o wzajemnie przeplatanie się instrumentów, często o odmiennym charakterze, co tylko poszerza paletę barw albumu. Jeśli zadziorna gitara brzmi tu miejscami wręcz agresywnie, to klawisze z kolei wprowadzają do gry najbardziej klasyczny element. Na pracy klawiszy opiera się w znacznej mierze ponad ośmiominutowy „Topniejący śnieg”, ale równocześnie w „Widzieliśmy ich trzy dni temu” okazują się wręcz rockowo-psychodelizujące, co świetnie wzbogaca ten gnany funkową linią basu utwór. Sekcja rytmiczna zawsze była jednym ze znaków rozpoznawczych grupy, mocniejszego akcentu dostarcza tym razem w szeregu kompozycji rytmiczna perkusja.

Nie tylko jednak poszczególne instrumenty, ale wymowa całych utworów świadczy o talencie Jazzpospolitej. „Pogadanka” naprawdę ma rozgadany „charakter”, „Opary” są powolne, mocne i kroczące, podczas gdy delikatne, ilustracyjne „Jedno jabłko mniej” wprowadza bajkową atmosferę. Wszystkich tych niuansów można nie zauważyć od razu przy pierwszym, pobieżnym przesłuchaniu, „Jazzpo!” potrzebuje zarówno odrobiny czasu, jak i skupienia. Podobnie jak nowy Skalpel nie dostarcza nam oczywistych i z miejsca chwytliwych melodii, ale o ile wrocławianie stawiają na przystępność, o tyle Jazzpospolita okazuje się nieco bardziej wymagająca. Ale przez to i bardziej ekscytująca. 7.5/10 [Wojciech Nowacki]