13 października 2010

Recenzja Callisto "True Nature Unfolds"


CALLISTO True Nature Unfolds, [2004] Fullsteam || "True Nature Unfolds" to naprawdę udany post-metalowy album fińskiej formacji Callisto. Ich debiut. Usłyszymy na nim nie tylko porządne growle, klimatyczne riffy i uderzenia perkusji, ale także mniej oczywiste instrumenty, jak wiolonczela czy saksofon.

Muzyka jest raczej wolna, melodyjna, ale przy tym wyjątkowo gęsta. Podczas, gdy w rocku instrumenty i wokale, każde z osobna, starają się ściągać na siebie uwagę, o tyle w tzw. atmospheric sludge metalu (zamiennie stosowana nazwa post-metalu) chodzi bardziej o całość. Tworzenie post-metalu jest bardziej nastawione na wywołanie określonych stanów, wprowadzenie w trans, formowanie z muzyki wzniesień i dolin, przypływów i odpływów. Muzyka jest wtedy zmienną masą, morzem dźwięków.

To niesamowite, ale gatunek ten, pomimo obecności mocnych gitar czy growlu, potrafi wprowadzić w refleksyjny stan, podobnie, jak choćby muzyka ambientowa. "True Nature Unfolds" jest tego idealnym przykładem. Poza wstępniakiem, utwory są całkiem długie (od pięciu do przeszło dziewięciu minut), a podczas ich słuchania wielokrotnie odrywałem się od rzeczywistości. Cała ta muzyczna podróż rozpoczyna się od trwającego przeszło minutę "31 46°N, 35 14°E". Są to współrzędne geograficzne Golgoty, wzgórza nieopodal Jerozolimy. Miejsca, w którym wg ewangelistów Jezus został ukrzyżowany. Nawiązanie nie zaskakuje, jeżeli wie się, iż Callisto jest z chrześcijaństwem powiązane.

Album "True Nature Unfolds" utrzymuje raczej stały poziom. Jest to muzyczna bitwa chaosu ze spokojem, ciemności z jasnością. Z jednej strony mocne, masywne gitary i wrzaski, a z drugiej pojawiające się sporadycznie, żeńskie głosy, nagłe spowolnienia czy obecność wiolonczeli ("Limb: Diasporas") i saksofonu ("Cold Stare"). Trzeba przyznać, że instrumenty te sprawdziły się znakomicie jako przeciwwaga dla metalowego brzmienia, nadając muzyce prześwity cieplejszego klimatu. W "Limb: Diasporas" wiolonczela pełni funkcję bardziej dodatku, ale saksofon w "Cold Stare" pociąga ze sobą chwilową zmianę klimatu, zmieniając środek utworu w niemal jazzowe brzmienia. Zupełnie jakby instrument ten coś symbolizował, jakby w tym momencie jasność miała coś do przekazania. Przynajmniej do czasu nagłego wrzasku.


Najdłuższym utworem jest "Storm", w którym gościnnie zaśpiewała Kim Mäenpää. Jej głos brzmi bardzo ciekawie na tle spokojniejszego wstępu, który stopniowo się nasila aż w końcu niemal ją zagłusza. To bardzo ciekawy zabieg, zupełnie jakby właśnie kończył się spokój przed burzą (ach ta sugestia tytułu), a rolę piorunów przejęły gitary Juho Niemalä i Johannesa Nygărda, a także wrzaski wokalisty, Marcusa Myllykangasa. Najbliższe tradycyjnemu metalowi są "Masonic" i "Worlds Collide", nie są to utwory beznadziejne, ale są najsłabsze.

Muzycy opanowali swoje instrumenty naprawdę nieprzeciętnie. Muzyka jest niebanalna, linie gitar przepełnione naprawdę wyrazistymi zagrywkami, a bębnienie Ariela Björklunda dźwięczne i wyjątkowo przestrzenne. Perkusji słuchałem ze szczególną przyjemnością - nie jest ona dopełnieniem, jest bardzo istotnym elementem. To ważne, by świadomie dobierać dźwięki - szczególnie jeżeli chcesz zmienić niezgrany z natury metal w coś pięknego i poetyckiego. Na "True Nature Unfolds" ekipie z Callisto się to udało. 7/10 [Michał Nowakowski]