25 sierpnia 2013

Bohemofilia #9


Pierwszym mym tekstem po dłuższej przerwie i zarazem pierwszym napisanym już na czeskiej ziemi musi być oczywiście wakacyjne wydanie „Bohemofilii”. Lato jest zazwyczaj dość spokojnym sezonem jeśli chodzi o premiery wydawnicze, ale tradycyjnie bogatym jeśli chodzi o festiwale. Czesi, co dość zaskakujące, zazdroszczą Polakom podobno bogatszego życia koncertowego (chyba na zasadzie „większy kraj – więcej koncertów”, sama Praga jednak zdecydowanie nadrabia z nadwyżką domniemane braki) oraz festiwali z Open’erem i Offem na czele (mimo częstych utyskiwań na ich organizację w polskim wydaniu – „strefy gastronomiczne”? brak możliwości wypicia piwa podczas koncertu? zgroza!). Jednak sami mają się czym pochwalić i nie chodzi tylko o najpopularniejszą u nas Ostravę.

Colours of Ostrava to zdecydowanie największy festiwal muzyczny w Czeskiej Republice, rangą występujących tam artystów zbliżony do naszego Open’era. W industrialnym otoczeniu kopalń i hut zabytkowego obszaru Dolní Vítkovice zagrali w tym roku m.in. Sigur Rós promując swój ostatni album „Kveikur“ czy The Knife z kontrowersyjnym w odbiorze quasi-spektaklem nawiązującym do „Shaking The Habitual“. Z pewnością warto było zajść na koncert freak-folkowca Devendry Banharta, którego „Mala“ jest jedną z piękniejszych płyt tego roku. Czesi zaś bardzo entuzjastycznie przyjęli Marię Peszek, która w Ostravie zaprezentowała się przy okazji jej trzeciego, jak zwykle kontrowersyjnego, albumu „Jezus Maria Peszek“. Dla Czechów rzeczywiście musiało być zaskakujące, że mamy w Polsce artystkę, która odważyła się użyć słowa „Jezus“ w tytule płyty...

Największą konkurencją dla Ostravy jest słowacki festowal Bažant Pohoda, odbywający się na letnisku w Trenčínie. Gwiazdą tegorocznej edycji było oczywiście Atoms For Peace, co z racji odwołania na ostatnią chwilę poznańskiego koncertu, było najlepszą możliwością zobaczenia nowej grupy Thoma Yorke’a. Nick Cave zaprezentował się na podobnym poziomie co na Open’erze, ale już The Smashing Pumpkins coraz częściej odbierane jest ledwie jako niezbyt udany cień dawnej wielkości grupy.

Spragnionych czysto rockowych dźwięków wita miasto Hradec Králové na festiwalu Rock for People. Po katastrofie zeszłorocznej edycji, gdy problemy organizacyjne w połączeniu z nagłą burzą uniemożliwiły odbycie się koncertu choćby Faith No More, tegoroczny Rock for People uradował publiczność przede wszystkim występem Queens Of The Stone Age, popularniejszych w Czechach niż w Polsce The Gaslight Anthem, czy koncertem… Karela Gotta. Tak, tak, kontrowersyjna decyzja o zaproszeniu Złotego Słowika na rockowy festiwal zaskakująco okazała się strzałem w dziesiątkę. Czeska rockowa młodzież tłumnie podciągnęła to wydarzenie pod kategorię „guilty pleasure”, sam zaś Gott zdobył się na odrobinę autoironii.

Z nowości płytowych warto zwrócić uwagę na nowy album hiphopowego składu Prago Union, dwupłytową kompilację Tata Bojs z okazji dwudziestopięciolecia działalności zespołu oraz na album „Sound Of Unrest” The Autumist, czyli małą porcję bardzo stylowej elektroniki ze Słowacji, która doczeka się zresztą niedługo naszej recenzji. Floex, poza granicami Czech znany jako Tomáš Dvořák, kompozytor ścieżek dźwiękowych do gier „Samorost 2“ i „Machinarium“, zapowiedział kolejną reedycję swego debiutu „Pocustone“ oraz wydanie pod koniec sierpnia nowej epki.

Na koniec ciekawa historia międzynarodowego skandalu, który sprowokował podziemny zespół z Brna. Mowa o grupie Piča z hoven, której kontrowersyjna nazwa pojawiła się w wykropkowanej wersji we wszystkich niemal czeskich i słowackich mediach. Czasem posługują się zatem symbolem ◊►≈ a w 2012 roku wydali debiutancki album „Doom na kraji lesa“, będący świetną mieszaniną gotyckiego synth-popu z czeską odpowiedzą na witch-house.

Piča z hoven wystąpiła w słowackiej telewizji, gdzie wykonała (znajdujący się zresztą na wspomnianej płycie) słowacki hymn z czeskim tekstem. Zgorszony występem poczuł się były słowacki poseł i lekarz z Nitry Štefan Paulov, który złożył na policji doniesienie na telewizję za znieważenie państwowego symbolu, domagał się odwołania jej prezesa oraz wysłał list otwarty do ministra kultury Marka Maďariča, w którym pisał „o brutalnym ataku na symbol państwowy ze strony czeskiej kapieli Piča z hoven śpiewającej po czesku słowacki hymn“. Zgorszony „niewiarygodną perwersją w wykonaniu zespołu o wulgarnej nazwie“ poczuł się również prezes Unii Słowaków żyjących zagranicą, wzywając do reakcji i prezydenta, i premiera, oraz pisząc, że „św. Cyryl i św Metody muszą się w grobie przewracać“.


Zespół w odpowiedzi zapytał, co złego jest w śpiewie hymnu po czesku oraz tym, że 170-letnia kompozycja „Nad Tatrou se blýská“ jest do dziś inspirująca, przypominając jednocześnie, że wykonuje ją w pełnej czterozwrotkowej wersji. W obronie grupy stanęła większość czeskich i słowackich mediów oraz muzycznej blogosfery. Petr Marek z niezwykle popularnej electropopowej grupy Midi Lidi natychmiast zadedykował byłemu posłowi czeski hymn zaśpiewany po słowacku. Warto w tym miejscu przypomnieć o inicjatywie sprzed paru lat, gdy słowacki label Exitab wydał darmową kompilację Slovenský národný remix, przedstawiającą interpretacje hymnu w wykonaniu młodych twórców wspołczesnej elektroniki. I żaden święty w grobie się wówczas nie przewracał. [Wojciech Nowacki]