29 sierpnia 2013

Recenzja Daft Punk "Random Access Memories"


DAFT PUNK Random Access Memories, [2013] Columbia || Nowe dzieło Daft Punk wyskoczyło jak wilk zza krzaków pożerając  na pierwszym miejscu wyznawców znanej od lat, stylistyki robotów. Z ich ust popłynęły ostre słowa krytyki gdy światu pokazała się w całej krasie płyta „Random Access Memories“. Plotki mówiły: „Daft Punk wydało okrutnie słabą płytę“,czy słusznie?

Zgodzić się należy, że nie jest to płyta mocna brzmieniowo. Jest zdecydowanie wycofana i o wiele spokojniejsza niż choćby debiutancki krążek „Homework“. Nie uświadczymy też tutaj energetycznych bomb w stylu „Robot Rock“ czy dziwolągów typu „Steam Machine“ z wydanej osiem lat temu „Human After All“.

Gdyby dzieła duetu porównać do istoty ludzkiej, to można by stwierdzić że ich najnowsze dziecko jest po prostu pozbawione dysfunkcji i w przeciwieństwie do pozostałych nie będzie potrzebowało konsultacji psychiatrycznej.

Paradoksalnie, jednym z moich ulubionych utworów na tym krążku jest znajdujący się na pozycji drugiej „The Game Of Love“. Ma on w sobie niesamowitą magię, i w niezwykle uroczy sposób nie przypomina poprzednich dokonań duetu. Jednak jego przekaz kojarzy mi się nieco z „Something About Us“ z krążka „Discovery“. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że tworzą one swoistą symbiozę i są dopełniającą się opowieścią.

Co do singlowego „Get Lucky“(które doczekało się już około mnóstwa coverów różnej maści) oraz „Lose Yourself To Dance“, w których głosu udzielił Pharell Williams, to słuchając tych kawałków myślę sobie: "w której szufladzie on się chował te wszystkie lata"? Nie twierdzę, że nie ma w swojej karierze znamienitych dokonań, ale w połączeniu z robotami wychodzi to na prawdę zjawiskowo. To są super funkujące numery, przy których stopy i bioderka same zaczynają się ruszać, nawet jeśli nie mamy na to ochoty ani czasu.

Właściwie nie ma na tym wydawnictwie utworu, który w jakikolwiek sposób by mnie zawiódł. W całości czuje się delikatną skłonność do archaizacji brzmienia, do powrotu do dawnego myślenia o muzyce rozrywkowej. Przy czym, wszystko brzmi spójnie i czuję doskonale że to jest przemyślany koncept album.

Odnoszę wrażenie, że recenzenci skazujący tę płytę na mentalne wygnanie, nie rozumieją podstawowej rzeczy. Otóż artysta w swoim życiu ewoluuje, staje się coraz bogatszy w doświadczenia, które zmieniają jego postrzeganie świata. I nie powinno nikogo dziwić, że tak tajemniczy muzycy jak francuski duet DP, skrywają w sobie wiele odmiennych stanów emocjonalnych. Nie jest to co prawda wybitny album ale z pewnością warty polecenia. 7/10 [Agnieszka Hirt]