HOW TO DRESS WELL [19.11.2014], Futurum, Praha || Obcowanie z muzyką na żywo i z płyty to całkowicie odmienne doświadczenia. Ta banalna prawda czasem jednak spada na nas jak grom z jasnego nieba i takim właśnie był dla mnie koncert How To Dress Well. Widziałem w tym sezonie Caribou, widziałem Swans, ale to Tom Krell, do którego poprzedniej płyty "Total Loss" wracałem jedynie okazjonalnie, stoi za bodaj najbardziej udanym i angażującym koncertem tego roku.
Zawsze uważałem How to Dress Well za jednego z najsmutniejszych przedstawicieli alternatywnego popu/r'n'b, które nie jest bynajmniej stylistyką jakoś specjalnie przeze mnie cenioną i potrafię w niej znaleźć ciekawszych wykonawców. Po wstępnych przesłuchaniach kupionej wreszcie na koncercie najnowszej płyty "What Is This Heart?" widać, że bogatsza stała się zarówno nie tylko muzyka, ale i spektrum emocji. Jednak to kontrast między czasem rozdzierająco smutną (w najlepszym razie melancholijnie romantyczną) muzyką a absolutnie naturalnym a niewymuszonym poczuciem humoru Krella i jego zespołu był największym motorem tego niezwykle udanego wieczoru.
Czego, że zatem dowiedzieliśmy? Że Kanada nie jest fajna, że Tom lubi Prince'a z The Revolution, Fleetwood Mac, The War On Drugs oraz zdjęcia nagich mężczyzn na koniach, przede wszystkim zaś, że za swobodna i wyjątkową atmosferą występu stał fakt, że był to praktycznie ostatni koncert trasy. Dzień później How To Dress Well zagrać mieli w Wiedniu, ale na festiwalu, więc klubowe warunki użyli sobie po raz ostatni w Pradze.
Nie użyli ich sobie jednak w... Poznaniu. Komplementując praską publiczność Tom wspomniał, że dzień wcześniej czuł się jakby grał przed "grupą zakonnic", koncert był prawdziwie shitty a w połowie chciał zejść ze sceny. Ups. W rozmowie po koncercie nie pamiętał nawet nazwy klubu w którym w Poznaniu występował (Eskulap, cóż), na osłodę jednak bardzo dobrze wspomina wcześniejszy występ w maleńkim Spocie.
Praska lokalizacja nie należała do typowych, smíchovski klub Futurum znany był do tej pory z przaśnych dyskotek w stylu lat 80-tych i 90-tych a jego retrofuturystyczny wygląd prezentuje się jak wyjęty prosto z BioShocka. Początkowo miałem wrażenie, że być może w innym miejscu koncert tego kalibru przyciągnąłby większą publiczność a pod "innym miejscem" na myśli miałem naczelną praską hipsternię MeetFactory. Gdy w połowie zdałem sobie jednak sprawę z niezwykłej ciszy i panującego skupienia, wiedziałem, że podobne warunki nie byłyby do osiągnięcia w klubie do którego niektórzy chodzą się głównie po to, by otagować się na późniejszych zdjęciach.
Rozśpiewany Krell był w znakomitej formie, szczególnie zwracała uwagę precyzja i zręczność z jaką posługiwał się dwoma mikrofonami i szeregiem pogłosów. Służyły zresztą jedynie jako dodatkowy, zwiększający napięcie akcent, Tom radzi sobie bowiem doskonale bez żadnych wspomagaczy co tylko udowodniła zaśpiewana na sam koniec piosenka a capella. Zespół natomiast nie tylko dotrzymuje mu kroku w dowcipach, ale i nadaje prawdziwej głębi kompozycjom na płytach zdominowanych głównie przez wokal. How To Dress Well na żywo to wyjątkowa kombinacja muzyki, komunikacji i bezpośredniości, z potencjałem zainteresowania i utrzymania uwagi niemal każdego. Może poza grupą zakonnic. [Wojciech Nowacki]
Nie użyli ich sobie jednak w... Poznaniu. Komplementując praską publiczność Tom wspomniał, że dzień wcześniej czuł się jakby grał przed "grupą zakonnic", koncert był prawdziwie shitty a w połowie chciał zejść ze sceny. Ups. W rozmowie po koncercie nie pamiętał nawet nazwy klubu w którym w Poznaniu występował (Eskulap, cóż), na osłodę jednak bardzo dobrze wspomina wcześniejszy występ w maleńkim Spocie.
Praska lokalizacja nie należała do typowych, smíchovski klub Futurum znany był do tej pory z przaśnych dyskotek w stylu lat 80-tych i 90-tych a jego retrofuturystyczny wygląd prezentuje się jak wyjęty prosto z BioShocka. Początkowo miałem wrażenie, że być może w innym miejscu koncert tego kalibru przyciągnąłby większą publiczność a pod "innym miejscem" na myśli miałem naczelną praską hipsternię MeetFactory. Gdy w połowie zdałem sobie jednak sprawę z niezwykłej ciszy i panującego skupienia, wiedziałem, że podobne warunki nie byłyby do osiągnięcia w klubie do którego niektórzy chodzą się głównie po to, by otagować się na późniejszych zdjęciach.
Rozśpiewany Krell był w znakomitej formie, szczególnie zwracała uwagę precyzja i zręczność z jaką posługiwał się dwoma mikrofonami i szeregiem pogłosów. Służyły zresztą jedynie jako dodatkowy, zwiększający napięcie akcent, Tom radzi sobie bowiem doskonale bez żadnych wspomagaczy co tylko udowodniła zaśpiewana na sam koniec piosenka a capella. Zespół natomiast nie tylko dotrzymuje mu kroku w dowcipach, ale i nadaje prawdziwej głębi kompozycjom na płytach zdominowanych głównie przez wokal. How To Dress Well na żywo to wyjątkowa kombinacja muzyki, komunikacji i bezpośredniości, z potencjałem zainteresowania i utrzymania uwagi niemal każdego. Może poza grupą zakonnic. [Wojciech Nowacki]