16 października 2016

Recenzja Beach House "Thank Your Lucky Stars"


BEACH HOUSE Thank Your Lucky Stars, [2015] Bella Union || "Depression Cherry"  nie spełniło wygórowanych oczekiwań, choć przynajmniej skończyło jako ładny pluszowy artefakt. Pozycja startowa "Thank Your Lucky Stars" jest jednocześnie lepsza, ponieważ szybkie wydanie nowej płyty było całkowicie niespodziewane i żadne oczekiwania nie zdążyły nawet wzrosnąć, ale też gorsza, bo do albumów powstałych podczas tych samych sesji nagraniowych podchodzi się z zasłużoną często nieufnością. Kompozycje te były jednak rejestrowane od razu z myślą o osobnym albumie i choć "Depression Cherry" skupiło na sobie większą uwagę to z ulgą i ukojeniem trzeba powiedzieć, że "Thank Your Lucky Stars" jest znacznie lepszą płytą.


Ukojenie przynosi już "Majorette", modelowa wręcz kompozycja Beach House. Przytłumione, lecz perfekcyjnie wyważone dźwięki basu i koronkowej gitary, klawiszowy dron oraz lejący się wokal tworzą komfortowo lepką dream-popową całość. Nie oznacza to bynajmniej słodyczy, już "She's So Lovely" zanurza się do bardziej minorowych wód, prawdziwie jednak odświeża chłód i minimalizm "All Your Yeahs". Mroźna i ponura gitara przypomina tu bardziej The Cure niż The xx, aranżacja sprawia wrażenie wręcz postnie surowej, lecz nawet pomimo użycia automatu perkusyjnego kompozycja podskórnie się rozwija. Oszczędność na "Depression Cherry" nudziła, tutaj pokazuje, że z minimalizmem Beach House do twarzy.

"Thank Your Lucky Stars" jest powściągliwe, może i zachowawcze, ale też chłodniejsze i bardziej rześkie niż dusznawy poprzednik.  Melodyka "One Thing" jest doskonale znana, "Rough Song" również brzmi jak z typowego szablonu, ale w tym drugim słychać też znacznie ciekawszą produkcję, efektownie naruszające komfort całości dźwięki, pogłosy, dzwonki. "Elegy To The Void" trwa ponad sześć i pół minuty, choć jego jedynym wyróżnikiem jest odrobina hałasu. Ciekawie za to robi się w tym momentach, kiedy Victoria Legrand przypominać zaczyna Alison Goldfrapp a chłodna, lecz przestrzenna wymowa całości klasyczne brzmienie 4AD.

Nie jest to album na miarę "Bloom" czy "Teen Dream", ale w porównaniu z "Depression Cherry" widać na szczęście inną jakość. I choć może się wydawać, że Beach House zaczęli zamykać się w kapsule własnego stylu, to jednak "Thank Your Lucky Stars" pokazuje, że odrobina skupienia pomaga w subtelnych i dostatecznie ciekawych modyfikacjach. 7/10 [Wojciech Nowacki]