1 marca 2018

Recenzja Tune-Yards "I Can Feel You Creep Into My Private Life"


TUNE-YARDS I Can Feel You Creep Into My Private Life, [2018] 4AD || Bez farby na twarzy, bez rozedrganych czcionek, zastępując kulturalne przywłaszczenie autorefleksyjnym komentarzem na temat kulturalnego przywłaszczenia, "I Can Feel You Creep Into My Private Life" już od samego początku wydawało się najbardziej stonowanym i potencjalnie najbardziej zachęcającym albumem Tune-Yards. Nie żeby z poprzednimi było coś nie w porządku, z "Nikki Nack" z łatwością można wykroić pokaźną liczbę naprawdę imponujących przebojów. Merrill Garbus ma niebywały talent do pisania pojedynczych linii, chwytliwych zarówno melodycznie, jak i lirycznie, które nawet wyciągnięte z kontekstu swych własnych kompozycji i zlepione ze sobą utrzymują spójny przebojowy sens ("Nikki Nack MegaMix" z singla "Water Fountain" czy podkład filmu promującego "I Can Feel You Creep Into My Private Life"). Hiperaktywność Tune-Yards, czy też wtedy jeszcze tUnE-yArDs, potrafiła być jednak irytująca, w większych ilościach nawet męcząca.

"Look At Your Hands" już nastrajało optymistycznie, syntetyczny pop z odrobiną soulu wesoło flirtował z muzyką przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych w sposób podobny do Little Dragon na ich ostatniej płycie. Lecz jeśli komuś już ten singiel wydawał się entuzjastycznie ekstatycznym to "Heart Attack" po prostu musi uznać za jak dotąd najlepszą piosenkę 2018 roku. House'owe taneczne napięcie eskaluje w niebywale emocjonujący sposób, jednocześnie emocje te są pod nieustanną powściągliwą kontrolą a synkopujący rytm efektownie punktowany pianinem tworzy efekt równie komfortowy, co zaczepny. Zdecydowany odwrót od lo-fi afrykańskości w stronę parkietu pod szyldem Hercules & Love Affair pokazuje, że "Nikki Nack", jakkolwiek udaną, była jednak płytą końca drogi. I would tell you the story if you would listen śpiewa Merrill Garbus, zaczynamy słuchać świetnych kompozycji, ale w efekcie słyszymy szczerą medytację na temat naszej własnej kondycji.


Płonąca Kalifornia, wymieranie raf koralowych, wybory, podsłuchy i inwigilacja, to tylko część obrazów, które pojawiają się w jednej tylko piosence "ABC 123". Nie jest to jednak bezrefleksyjna pocztówkowość ostatniej PJ Harvey, markująca zadumę nad losem świata. Tune-Yards stawiają na konfrontowanie się z niewygodami rzeczywistości, wystarczająco zaangażowaną postawą, bo budzącą samorefleksję, jest po prostu nieudawanie, że się nie widzi (Thought I was looking but I don’t know what to see). Tym, co wkrada się do naszego prywatnego życia jest polityka z wszystkimi jej konsekwencjami. Medytacyjna zaś uważność budzi świadomość, która bynajmniej nie musi oznaczać akceptacji. Garbus naturalnie najczęściej powraca do tematyki rasizmu i białego uprzywilejowania. Konkluduje, że nawet dystansowanie się od rasizmu jest w istocie rasistowskie a dopóki rasizm istnieje wszyscy w jakiś sposób w nim uczestniczymy. Nawet jeśli tylko za pośrednictwem kulturowego kolonializmu, którego i sami Tune-Yards byli w przeszłości winni, vide: "Rocking Chair" z "Nikki Nack" na który reakcją może być zarówno I use my white woman's voice to tell stories of travels with African men w "Colonizer", jak i I don't wanna, I don't wanna / Hear my voice, hear my voice w "Private Life". Przemyka tu także problematyka feminizmu (I don't wanna be a woman if it's permission w "Now As Then") a wszystkie te wątki wydają się zbiegać się w finałowym "Free". Nie chodzi tu jednak o prosto rozumianą wolność z gatunku "wszyscy jesteśmy po prostu ludźmi", bo samoświadomi Tune-Yards kwestionują wszystko. Różnice istnieją a prawdziwe wyzwolenie przynosi zrozumienie ich oraz własnych na nie reakcji.

Reakcje na "I Can Feel You Creep Into My Private Life" są w swej podstawowej formie czysto cielesne i nie wyobrażam sobie by Merrill Garbus miała coś przeciwko temu. Wspomniane "ABC 123" to kolejna rewelacyjna taneczna piosenka, znów ekstatycznie eskalująca, ale zręcznie unikająca chaosu. "Colonizer" równie umiejętnie balansuje na krawędzi pomiędzy creepy / groovy, "Private Life" wydaje się łączyć dawne i nowe brzmienie Tune-Yards, "Coast To Coast" kojąco zaś kroczy między skrajnościami, zarówno muzycznymi, jak i politycznymi (Right, left, right from coast to coast / ... / See you in the middle). Część kompozycji wydaje się być lekko niedopracowana, nie w sensie jakiegoś wyraźnego braku, co raczej niewykorzystanego potencjału. Czwarty album Tune-Yards i tak sprawia, że słuchanie o polityce dawno nie przychodziło z taką łatwością. 9/10 [Wojciech Nowacki]