8 października 2018

Recenzja Květy "Komik do půl osmé"


KVĚTY Komik do půl osmé, [2017] Indies Scope || Mniejsze lub większe zmiany składu zespołu Květy zawsze były jego immanentną częścią, zwłaszcza w powiązaniu z obszernym i poszukującym instrumentarium. Redukcja grupy do postaci tria tym razem wiąże się z daleko wyraźniejszym pragnieniem. Dwa ostatnie albumy wskazywać zaczęły na pewne wyczerpywanie się formuły, bynajmniej nie na zniżkę formy, ale zasłużoną przecież stagnację. Samoświadomość przezwyciężyła jednak bezpieczeństwo i tak oto "Komik do půl osmé" stać się miał swoistym restartem zespołu, nawet w warstwie wizualnej, dzięki drastycznie innej od wcześniejszych kolaży i, cóż, nie najlepszej okładce. Album jednak pozostaje znacznie bezpieczniejszym niż może się wydawać i okazuje się bardziej płytą przejściową niż otwierającą odmieniony etap kariery.

"Kouzelník" jest intrygującym początkiem albumu, choć bardziej stawia kolejne pytania niż udziela odpowiedzi dotyczących nowego kształtu grupy. Jest tu atrakcyjna motoryka, brzmienie wydaje się być jednocześnie bardziej minimalistyczne i twardsze, różnice są zauważalne, lecz subtelne, Martin E. Kyšperský zaś tutaj akurat wydaje się być bardziej otwarcie autobiograficzny w swych słowach niż zwyczajowo baśniowo-senny. Niezmienną w jego tekstach pozostaje owa czeska melancholia konfrontująca wielkie życiowe problemy z małymi życiowymi sytuacjami i obowiązkowym absurdem. Słów zresztą na płycie jest sporo, co w połączeniu ze znanym i charakterystycznym sposobem frazowania Kyšperskiego sprawia, że album wydaje się być dość gęstym i całkiem długim, pomimo tego, że same kompozycje są w większości dość krótkie.


Ich deklarowany minimalizm nie zawsze jest konsekwentny, podobnie jak rzekomy zwrot w stronę elektroniki, sygnalizowany już przecież na wcześniejszych płytach. Utwory nieraz zatrzymują się gdzieś w połowie między eksperymentem a przebojowością, sygnalizują tylko jakiś efektowniejszy rozwój, z rzadka satysfakcjonująco eskalując. Płycie w szerszej skali brakuje wyraźnego kierunku, na poziomie poszczególnych kompozycji brakuje im często typowej dla Květów zadziornej chwytliwości. Stąd też zaskoczeniem nie jest, że najlepszymi okazują się te utwory, które wpisują się w sprawdzony już od lat przebojowy warsztat. "Holka" to dokładnie taka piosenka jaką tylko Květy potrafią napisać, "Vzhůru" wyróżnia się przynajmniej za sprawą twardszej rytmiki, "Socha" zaś to rozbiegany przebój, w którym wreszcie idealnie łączą się rytmika, repetycyjność, dawkowanie emocji oraz siła języka. Najciekawszym zaś śladem tego, czym mogłyby być odmienione i eksperymentujące Květy jest "Datel", który wreszcie przynosi inny i urokliwy minimalizm, niemal medytacyjny, ale z podskórnym napięciem i bliski dawnej emotronice.

"Komik do půl osmé" to jak dotąd ostatnia ich studyjna płyta dla Indies Scope i jakkolwiek przejściowy czy niezdecydowany to do pełni obrazu brakuje nam wydawnictw opublikowanych przez Polí5. "Copak můžu svojí milý mámě říct" to nagrany jeszcze w starym składzie w zaledwie jeden dzień album z coverami klasycznego czeskiego zespołu Psí vojáci, jak na Květy niemal awangardowy, miejscami teatralnie poetycki czy wręcz ambientowy. Pod koniec roku 2017, ledwie parę miesięcy po "Komik do půl osmé" niespodziewanie ukazał się też "świąteczny" album "Spí vánoční pták", podobno zarejestrowany równolegle z poprzednikiem, co wydaje się niemal niemożliwe, może mieć jednak sens jeśli oba tytuły od początku przeznaczone miały być dla innych wydawców. Stąd też bardzo nieśmiało eksperymentujący "Komik do půl osmé" jednak przynajmniej w części kontynuuje przystępną piosenkowość płyt z Indies Scope, tymczasem "Spí vánoční pták" to naprawdę intrygująca i tym razem w pełni autorska kontynuacja kierunku obranego na "Copak můžu svojí milý mámě říct". A brak komercyjnego charakteru tych tytułów podkreśla tylko fakt, że pobrać je możecie za darmo. Czy wręcz musicie. 7/10 [Wojciech Nowacki]