20 stycznia 2019

Recenzja Igor Boxx "Fyodor"


IGOR BOXX Fyodor, [2017] ToolBoxx || Spośród dotychczasowych albumów Igora Boxxa "Fyodor" wydawać się może stosunkowo najbliższy powrotowi do brzemienia debiutanckiego "Breslau", ale przede wszystkim pomaga uzmysłowić sobie jak znakomicie starzeją się wszystkie jego płyty. Najnowsza zatem, nawet jeśli sprawiać może wrażenie nieodgadnionej, jeszcze przez długi czas może odsłaniać kolejne swe warstwy, jeśli tylko da się jej ku temu szanse.


Koncepcyjność "Fyodora" jest bardzo silnie sugerowana, naturalnie więc myśli wędrują w stronę wyśmienicie historyzującego audio-wizualnego doświadczenia jakim było "Breslau". Czy zatem tym razem jest to opowieść o życiu Dostojewskiego? O jego bohaterach i niesionych nimi literackich tropach? Czyżby to kolejna podróż w czasie, tym razem do kamienicznego wieku dziewiętnastego zamiast do post-wojennych gruzowisk? A może gra ze wschodnioeuropejską melodyką i instrumentarium? Niekoniecznie. Mnogość stylistyk i motywów, które naturalnym sposobem pojawiają się na tej stosunkowo niedługiej przecież płycie, wraz z tytułami w których kryją się odniesienia do The Velvet Underground, The Chemical Brothers czy Pink Floyd, wskazywać mogą raczej na inny klucz. Nie ma ucieczki przed gigantami, nawet ich negacja jest przyznawaniem im znaczenia. Czym Dostojewski w literaturze, tym klasycy w muzyce, pozostaje zatem tylko oddać im honory, dopracowując jednocześnie własne brzmienie.

Które w przypadku nowego albumu Igora Boxxa jest z miejsca rozpoznawalne. Największą nowością jest całkiem optymistyczna wymowa niektórych kompozycji, co niekoniecznie zresztą oznaczać musi ich prostą piosenkowość. Wręcz przeciwnie, im dalej od początku płyty, tym mniej standardowych struktur, niezmiennie jednak przystępnych i różnorodnych. Niektóre eskalują, inne się zapętlają, słychać w nich i odrobinę kanciastego chaosu, i laboratoryjnej ciekawości, i teatralnej ilustracyjności, odnaleźć w nich można echa najróżniejszych stylistyk, do drum'n'bassowej rytmiki po symboliczne elementy (nu-)jazzu. Najlepiej chyba "Fyodor" prezentuje się w swych najsubtelniejszych momentach, jak w majestatycznym wręcz "A Gentle Creature" czy krystalicznie bliskim Boards Of Canada "Music For Monasteries". Nie znajdziemy tu apokaliptycznej jazzowości "Breslau", taneczności "Dream Logic", noirowej atmosfery "Delirium", ani nawet przebojowości wypchniętej swego czasu w ramy epki "1945", ale wyróżniające się brzmienie Igora Boxxa po raz kolejny zmaterializowało się w ponadczasową całość, która z czasem będzie tylko zyskiwać. 7/10 [Wojciech Nowacki]