SORRY BOYS Hard Working Classes, [2010] Mystic || Wyjątkowo wyczekiwałem tego krążka. Z utworów już znanych znajdziemy jedynie "Chance", natomiast wśród świeżych kompozycje bardzo różne - od bliższych temu, co dotąd usłyszeliśmy ("Hard Working Classes", "Cancer Sign Love"), przez trącący ponurym Dzikim Zachodem "Trains Go Everywhere", egzotyczne eksperymenty ("Roe Deer At A Rodeo", "Caesar On Fire"), aż po rock'n'rollowy "Salty River" czy swobodne "Give Me Back My Money" brzmiące nieco jak rockowy odpowiednik Pati Yang z krążka "Faith, Hope & Fury".
Zespół oferuje nam ten sam (znany z utworów przed debiutem) styl, jedynie głębszy, bardziej intensywny i eksplorowany na różne sposoby. Łącznikiem jest niezwykły głos Izy Komoszyńskiej, która nie tylko po raz kolejny udowodniła, że potrafi wprowadzać w trans, ale także bawić się głosem, modulując go i dostosowując do zmieniających się emocji kolejnych krążków. To cecha, której brakuje wielu polskim (również i tym dobrym) projektom, których wokale często zdają się w ogóle nie reagować na tekst i zmiany muzyki. À propos samej muzyki, sekcje instrumentów oferują słuchaczom ciekawe, oryginalne i naprawdę magiczne brzmienia konkurując z głosem Izy (co nie należy do łatwych wyzwań). Muzycy wciąż czarują, zmieniają klimat i ubarwiają wszystko intrygującymi dźwiękami, a do tego te etniczne instrumenty.
No właśnie, poza elektrykami Tomasza Dąbrowskiego i Piotra Blaka, basem Jacka Perkowskiego, usłyszymy także klawisze Izy, saksofon Mariusza Godziny, a nawet bardziej nietypowe, etniczne instrumenty, jak sitar i dilruba ożywione przez Tomasza Osieckiego. Mamy więc różne instrumenty, razem tworzące szeroki koloryt dźwięków - od typowo rockowych, przez jazzowe, aż po egzotyczne.
Już pierwszy na płycie, utwór tytułowy, pokazuje klasę tego wydawnictwa. Wstęp oparty o prosty, powtarzany riff gitary, wokół którego krąży płacz tzw. lap guitar (znanej m.in. z muzyki country czy występów Kaki King gitary trzymanej na kolanach muzyka), a także głęboki wokal i ulotne chórki. Klimat jest intensywny i wyjątkowo gęsty, a zarówno wokal, jak i muzyka zmieniają się kilkakrotnie - raz słyszymy przytłączające dźwięki, momentami przejmującą walkę o coś, aż w końcu chwilę wytchnienia ubarwioną ciepłymi klawiszami.
Utwór drugi to zupełna zmiana. "Salty River" jest zadziorne, rock'n'rollowe. Wokalistka wysuwa pazury (brzmi to fantastycznie!), gitary nieco przyspieszają (jednak zachowując przy tym specyficzną dla Sorry Boys głębię stawianą wyżej niż przebojowość), a w tle rozbrzmiewają egzotyczne pętle elektroniczne. "Trains Go Everywhere" to z kolei nawiązanie do westernowych klimatów. Sposób śpiewania, obecność harmonijki, a także muzyka zahaczają nieco o rozjaśnione klimaty Wovenhand. Iza wyśmienicie sprawdza się w roli żeńskiej wersji Davida Eugene Edwardsa.
Rozpoczęcie "I Feel Life" przywołało we mnie skojarzenie z Gotan Project, później do skojarzeń dołączyła (nie jedyny raz na krążku) Pati Yang, ale kiedy Iza się rozkręciła, a w tle zaczął ujadać saksofon, poczułem, że wszystko to razem w połączeniu ze stylem Sorry Boys ewoluowało w coś niezwykłego. Jest to nie tylko jeden z lepszych utworów, z płyty, ale także jeden z lepszych utworów, jakie ostatnio usłyszałem. Będzie chodził za mną długo.
Najbardziej egzotycznym kawałkiem na krążku jest "Roe Deer At A Rodeo". Jest on spokojną, chociaż barwną i wciągającą kompozycją zarówno muzycznie, jak i tekstem przywołującą wizję lasu. Jak dla mnie to drewniany rock, leśny jazz. Uroku utworowi dodał etniczny instrument zwany dilrubą, który możemy w tle usłyszeć.
Właściwa premiera krążka odbędzie się 8 listopada, ale przedpremierowo można (przynajmniej w momencie, gdy to piszę) go odsłuchać na oficjalnym profilu MySpace zespołu. "Hard Working Classes", to nie album, który z powodzeniem naśladuje zagraniczne trendy, to album, który swoim oryginalnym stylem wydeptuje własną ścieżkę. Mam nadzieje, że wydawca zespołu, Mystic Production (podobnie, jak w przypadku Comy) podejmie starania mianowania Sorry Boys jednym z polskich towarów eksportowych. Mogą oni bowiem śmiało zagrać na jednej scenie z najlepszymi zagranicznymi wykonawcami. 9/10 [Michał Nowakowski]