6 stycznia 2013

Recenzja Mogwai "A Wrenched Virile Lore"


MOGWAI A Wrenched Virile Lore, [2012] Rock Action || Płyty z remiksami to zazwyczaj ryzykowne przedsięwzięcie. Z założenia raczej wydawane są dla fanów, zawsze uradowanych faktem, że ulubiony wykonawca prezentuje cokolwiek nowego. Najczęściej jednak okazują się ledwie ciekawostką do kilkukrotnego przesłuchania. Nie z zasady jednak, lecz z powodu rozczarowującej muzycznie zawartości.

Jednym z najlepszych remiksowych albumów ostatnich lat jest „Born This Way: The Remix” Lady Gagi. Nie tylko dlatego, że zgromadziła tam zestaw naprawdę ciekawych twórców (od Goldfrapp po Twin Shadowa), ale dlatego, że udało się przedstawić zupełnie nową jakość. Otrzymaliśmy odpowiedź na pytanie jak zanurzone w eurodance’owym sosie „Born This Way” brzmiałoby wyprodukowane wg nowocześniejszych i ambitniejszych standardów muzyki elektronicznej. Na tym tle „TKOL RMX 1234567” Radiohead prezentowało się jako dwupłytowy zbiór niezapamiętywanych wariacji na temat jęków Thoma Yorke’a, podobnie wypadła Björk na swych „Bastards”.

Chodzi zatem o innowacje, nie o wariacje. I na szczęście „A Wrenched Virile Lore” jest płytą innowacyjną. Nie jest to pierwsze podejście Szkotów do tematu remiksów, już ich legendarny debiut dosłużył się remiksowej płyty „Kicking A Dead Pig”, niemałe perły znaleźć mogliśmy też na kolejnych singlach i epkach. Albumem „Hardcore Will Never Die, But You Will”, może nie wybitnym, ale przynoszącym wreszcie delikatne odświeżenia brzmienia, Mogwai zdecydowanie nabrali wiatru w żagle. Kompozycyjnie jednak wydawał się na tyle kompletny, że pozornie nie pozostawiał wielkiego pola do modyfikacji.


Z tym większą przyjemnością słucha się „A Wrenched Virile Lore”, niemal autonomicznego albumu, który opatrzony powinien być przypisem „Based on: Hardcore Will Never Die, But You Will by Mogwai”. Nie mamy tu bowiem prostych przeróbek, lecz niemal nowe kompozycje bazujące na oryginałach. Najciekawiej prezentują się „Mexican Grand Prix (Reworked By RM Hubbert)” w postaci folkowej niemal ballady z wyeksponowanym wokalem, „Letters To The Metro (Zombi Remix)” w stylu retro-elektroniki spod znaku Kraftwerk czy ścieżki dźwiękowej do „Blade Runnera” oraz „How To Be A Werewolf (Xander Harris Remix)”, równie rozpędzone co oryginał, ale w duchu całej tej płyty jeszcze bardziej elektroniczne.

„Rano Pano” znajdziemy tutaj zarówno w przestrzennym miksie Tima Heckera oraz postaci 8bitowego elektro-remiksu o doskonałym podtytule „Mogwai Is My Dick RMX”. „San Pedro” objawia się w wersji industrialowej à la Nine Inch Nails. Najbardziej jednak, obok sporej różnorodności, na płycie cieszy wyeksponowanie wokali, obecnych na regularnych albumach Mogwai tylko czasem i najczęściej głęboko schowanych, przez co zapomina się, że mają talent nie tylko do upiornych ścian gitar, ale i do urokliwych piosenek, jak „Take Me Somewhere Nice” czy „Dial: Revange”.

I oto chodzi. W postaci „A Wrenched Virile Lore” otrzymujemy nie tylko rarytas dla najwierniejszych fanów czy dodatek do regularnego albumu, ale w pełni samodzielne wydawnictwo, do którego, kto wie, być może będę wracać częściej niż do samego „Hardcore Will Never Die, But You Will”. 7/10 [Wojciech Nowacki]