3 czerwca 2014

Recenzja DVA "Nipomo"


DVA Nipomo, [2014] Label HomeTable || DVA oraz Please The Trees to najbardziej rozpoznawalni u nas wykonawcy czeskiej sceny alternatywnej. Obie formacje mają też spore ambicje i, dzięki konsekwentnej pracy, niemałe możliwości. Please The Trees nagrywali z amerykańskim producentem, regularnie koncertują w Stanach i bywają częstymi gośćmi SXSW. DVA również wyruszyli w trasę po Stanach, nagrali sesję dla nowojorskiej stacji radiowej WFMU a ich trzeci regularny album ukazuje się w dystrybucji tamtejszego labelu Northern Spy.

Dlaczego akurat DVA? Ich szalona muzyka leży oczywiście u podstaw, ale szczególną zasługę miał tutaj wydany w 2012 roku soundtrack do gry "Botanicula" uznawanego indie-studia Amanita Design, wcześniej odpowiedzialnego za sukces "Machinarium" (wtedy dźwiękowej ilustracji podjął się Tomáš Dvořák vel Floex). Zarówno gra, jak i ścieżka dźwiękowa, a zwłaszcza jej winylowa edycja, zgarnęły szereg nagród a DVA zyskali więcej czasu na nagrywanie nowego albumu. I podobnie jak Please The Trees zaczęli z wolna oddalać się od lokalnej sceny muzycznej, będąc za granicą jej reprezentantami, ale niekoniecznie reprezentatywnymi.

Oryginalność DVA leży czasem niebezpiecznie blisko braku akceptowalności, najczęściej albo się ich uwielbia, albo nie znosi. Ciężko też odpowiedzieć na pytanie na ile jest to oryginalność wystudiowana, choć tu akurat pomóc mogą koncerty. Przy żywym kontakcie z DVA łatwiej bowiem uwierzyć, że są autentycznie szaleni. Zwłaszcza Bára Kratochvílová burzy ściany swego autystycznego świata w niepokojąco ekspresyjny sposób, jej małżonek Honza chętniej bowiem zamyka się nad produkowaniem kolejnych dźwięków. Jest w ich muzyce, zachowaniu, wizerunki coś, co nie pozwala słuchaczowi na bliski, osobisty kontakt. Dziwność DVA można jedynie albo doceniać, albo nie.

Ja doceniam i lubię w ich twórczości te momenty, gdy stają się bliżsi słuchaczowi i mniej wyabstrahowani od rzeczywistości, gdy słychać, że za ich muzyką stoją prawdziwe osoby, normalni muzycy a nie spersonifikowane symptomy schizofrenii. Dlatego właśnie "Nipomo" wydaje się być ich najlepszym jak dotąd albumem.


"Mulatu", pierwszy singiel, jest szalone, ale dokładnie w taki sposób jaki lubimy. Rozpędzone, z plemiennym zaśpiewem, free-saksofonem i przede wszystkim opatrzone świetnym i szczerze niepokojącym animowanym teledyskiem autorstwa Amanita Design. "Nunki" już bardziej wpisuje się w standardy indie-folku, bazując na islandzkiej w posmaku połamanej rytmice. Północne inspiracje pojawiają się tu zresztą częściej, w opartym na dzwonkach, wieczornym "Vespering", czy kojarzącym się z múm "Zoppe".

Jest to jednak na szczęście ledwie część odniesień, które przyłożyć można do "Nipomo". Niemal całkowicie instrumentalny "No Survi", dzięki samplom i elektronice w ciekawy sposób zbliża się do estetyku nu-jazzu. Elektronika i syntezatory pełnią zresztą na "Nipomo" większą niż to tej pory rolę, słychać to w "Meteora", czy w finale "Vampira". Ten drugi utwór jest zaś przykładem typowego quasi-teatralnego wcielenia DVA. "Meteora", będąc wyciszoną piosenką, oferuje natomiast beztroską nadmorską atmosferę, obecną też w słoneczno-pingpongowym "Surfi".

Wizytówką płyty jest otwierający ją utwór tytułowy. "Nipomo" to stosunkowo normalna i zaskakująco dojrzała kompozycja, z mocnym basem, gitarą i żywą perkusją, pełną produkcyjnych i aranżacyjnych ciekawostek. Jedynie jak zawsze wymyślony język przypomina tu o eksperymentatorstwie duetu. "Teksty" zresztą czasem naprawdę mają przenosić określony przekaz, jak w dedykowanej kotu piosence "Javorníček".

Zaskoczenie polega na tym, że w swej "wymyślonej" muzyce DVA nadal mają sporo do zaoferowania. Z jednej strony więcej żywych instrumentów, z drugiej wyraźniejsze zastosowanie syntezatorów, przy bogatych produkcyjnych dodatkach, mogą sprawić, że DVA przestaną być wyalienowani gdzieś w kosmosie własnej wyobraźni a jednocześnie nadal będą intrygować. "Wokal" Báry irytuje na szczęście tylko miejscami w centralnych punktach albumu. Poza tym "Nipomo" jest albumem ciekawym, profesjonalnie dopracowanym i zbawiennie dojrzalszym. 7.5/10 [Wojciech Nowacki]