REBEKA Davos, [2016] ART2 || "Davos" to album dokładnie taki jak jego okładka. Pozornie ciemny i z ledwie zarysowanymi konturami, ale wystarczy lekko tylko zmrużyć oczy, by ujrzeć kształty czające się tuż pod powierzchnią, tuż za plecami duetu. A skoro już mowa o jego członkach, to Iwona Skwarek i Bartosz Szczęsny słusznie wysuwają się na pierwszy plan, nad "Davos" unosi się bowiem silny duch kompletności. Rebeka opanowała mechanikę duetu do tego stopnia, że czuć tylko ich osobowości, bez najmniejszej potrzeby dodania czegokolwiek z zewnątrz. Może poza odrobiną odwagi?
Tam, gdzie inni pogrywają sobie z konceptem albumu, "Davos" jest jak wyciosany z węgla monolit, którego kontury przy pierwszym kontakcie nie muszą jawić się jako specjalnie przyciągające. Początek płyty jest bowiem przyczajony, produkcja wybija się wyraźnie, ale choć przyciemnione, niewyraźne "The Trip" zdaje się łączyć pop lat osiemdziesiątych z echami house'u, to jako początek albumu nieśmiało pełza i w nic się nie rozwija. "What Have I Done" implementuje natomiast nowocześniejszy bit, znany z wielu współczesnych produkcji klubowych, hip-hopowych czy alt-r'n'b, ale nadal nie pozwala przewidywać, co na "Davos" wydarzy się dalej.
Do pełna satysfakcji wystarczy już trylogia "Falling" - "Perfect Man" - "Today". Pierwsza piosenka przynosi stylowy taneczny blichtr i delikatną eskalację. Druga, pozornie skromna, lecz pełna produkcyjnych ornamentów, ukazuje jednocześnie efektowną powściągliwość Rebeki oraz indie-rockowo podejście do tematu deep-house'u bliskie choćby Cut Copy. Wreszcie "Today" to nostalgiczna i radosna zarazem kompozycja, którą spokojnie mogłaby zaśpiewać Kylie Minogue, ale zdecydowanie ta z czasów "I Should Be So Lucky" niż "Can't Get You Out Of My Head".
Finałowe "Wake Up" łatwo kojarzy się ze sposobem w jaki indie-elektronikę uprawia Archive, ale nawet jeśli Rebeka tu i ówdzie naturalnie nawiązuje to znanych estetycznych schematów, to na szczęście kompiluje je w spójną i autorską całość. Linie wokale nie są wcale oczywiste, łatwo sobie wyobrazić, słuchając choćby hipnotycznego "Promised Land", że ich geneza mogłaby być improwizowana. A i tak "Białe kwiaty" brzmią jak polski pop lat sześćdziesiątych rodem z pocztówki dźwiękowej przełożony na język współczesnej elektroniki.
Często słyszę jak Czesi zazdroszczą Polsce rynku muzycznego, co najczęściej komentuje w cichości przewracając oczami. Jako przykład wymieniają koncertujących tu okazjonalnie Kamp!, ja bardziej bym zwrócił ich uwagę na We Draw A oraz na Rebekę właśnie. "Davos" wydaje się być powściągliwe, bynajmniej nie nieśmiałe, wręcz przeciwnie, całkiem pewne siebie i samoświadome. Ale jakby obawiając się porównań i konfrontacji powstrzymuje się przed użyciem wszystkich swych sił. Niepotrzebnie, potencjał Rebeki jest ich i tylko ich. 7.5/10 [Wojciech Nowacki]
Często słyszę jak Czesi zazdroszczą Polsce rynku muzycznego, co najczęściej komentuje w cichości przewracając oczami. Jako przykład wymieniają koncertujących tu okazjonalnie Kamp!, ja bardziej bym zwrócił ich uwagę na We Draw A oraz na Rebekę właśnie. "Davos" wydaje się być powściągliwe, bynajmniej nie nieśmiałe, wręcz przeciwnie, całkiem pewne siebie i samoświadome. Ale jakby obawiając się porównań i konfrontacji powstrzymuje się przed użyciem wszystkich swych sił. Niepotrzebnie, potencjał Rebeki jest ich i tylko ich. 7.5/10 [Wojciech Nowacki]