26 września 2017

Recenzja Warpaint "Heads Up"


WARPAINT Heads Up, [2016] Rough Trade || Każda, najbardziej nawet alternatywna, undergroundowa, pretensjonalna, mroczna i ambitna kapela marzy czasem o przeboju. Założę się, że w historii każdego zespołu pojawia się ten moment, może po udanym koncercie, może o poranku na próbie, może z nudów w busie, że hej, zróbmy przebój, sprawdźmy czy potrafimy, niby dla żartu, ale a nuż nam się uda. Nie żeby Warpaint miało to przyjść z trudnością, ich zmysł do melodii był jasny od najwcześniejszego debiutu, więc pojawienie się "New Song" nie powinno właściwie zaskakiwać.

Kompozycyjnie podręcznikowy wręcz hit, bezpretensjonalnie popowa i niezwykle chwytliwa piosenka, z prostym, lecz pomysłowym tekstem, nie jest jednak istotą "Heads Up". Wręcz przeciwnie, rozziew między "New Song" a resztą albumu jest tak ewidentny, że może wpłynąć na odruchowe i całościowe nim rozczarowanie. Istotą trzeciej płyty Warpaint jest jednak zatarcie nijakiego oraz i tak już blednącego wspomnienia po niespecjalnie udanym poprzedniku. "Warpaint" było stanowiskiem, zawartym już zresztą w tytule, po dość burzliwych i całkiem fascynujących początkach doszło bowiem do ukształtowania się ostatecznego składu grupy. Być może zatem to rozprzężenie w połączeniu z presją następcy sprawiło, że drugi album fascynujący nie był.


"Heads Up" nie jest bynajmniej powrotem do atmosferycznych początków "Exquisite Corpse" i "The Fool". Owszem, znajdują się tu te same składniki, ale efektem są inne niż wtedy piosenki, zasługujące i wymagające też więcej uwagi niż nieszczęsne "Warpaint". Jeśli jednak w dobie debiutu za sukcesem tych piosenek stało ich swobodne płynięcie, niemal spontaniczne i instynktownie improwizowane, to kompozycje na "Heads Up" jawią się jako przemyślane, w większości dopracowane i z premedytacją sięgające po wszelkie dostępne umiejętności i doświadczenia członkiń grupy, tworząc gęstą, wielowarstwową i nieoczywistą całość.

Modelowo prezentuje się już "White Out" na niby nieuchwytne, ale intensywne otwarcie płyty. Silny bas, synkopująca perkusja i zrytmizowanie kompozycji sprawiają, że początkowo łatwo przeoczyć nieinwazyjny, lecz melodyjny wokal. Piosenka, jak większość zresztą na płycie, sięga niemal pięciu minut, czego zupełnie jednak nie czuć przez jej wewnętrzną gęstość. Na im mniejsze cząstki będziemy starali się podzielić te utwory, tym więcej nawiązań i odniesień znajdziemy. "So Good" przez zmysłowy zaśpiew okazuje się równie chwytliwe co "New Song", ale w przeciągu niemal sześciu minut kroczący bas zdąży skojarzyć się z The Whitest Boy Alive, indie-rockowa gitara z szeregiem brytyjskich zespołów w rodzaju Foals czy The xx, rytmika przypomni o "WMA" Pearl Jam a w końcowym efekcie brzmi jak coś, co mogłaby zaśpiewać Lady Gaga. "The Stall", niepozorny, lecz jeden z najlepszych na płycie utworów, ma linię basu rodem z The Notwist, ale zdąży się otrzeć funk i jazz-rockową niby-solówkę.

"By Your Side", nadal gęste i rytmiczne, pogrywa z dźwiękową pustką w podobny sposób do "Biophilii", "Dre" przynosi miks kolażowej elektroniki, alternatywnego hiphopu i r'n'b a nieźle by się odnalazł na płycie Flying Lotus, finałowe "Today Dear" to zaś prosty mantryczny folk. Nie wszystko jednak na "Heads Up" się sprawdza. "Don't Let Go" to najsłabszy bodajże fragment płyty, niedopracowany i brzmiący jak balladowa Metallica, w "Above Control" natomiast dziewczęta padają ofiarą własnej rozleniwionej maniery, przez co nie mogę pozbyć się wrażenia, że śpiewają tam a birth control, robi się więc lekko dziwnie. "Heads Up" to jednak modelowy grower, płyta, która tylko zyskuje z każdym kolejnym, lecz uważnym przesłuchaniem. Jest to więc gra głównie dla już istniejących fanów a czy "New Song" zdołało przyciągnąć nowych, czy tylko utknęło na indie-rockowych playlistach okaże się zapewne dopiero przy kolejnym albumie. Warpaint tymczasem oczywistych melodii nie potrzebują by pokazać jedność i przenikalność muzyki. 7.5/10 [Wojciech Nowacki]