30 marca 2013

Recenzja Laetitia Sadier "Silencio"


LAETITIA SADIER Silencio, [2012] Drag City || Laetitia nie kłamała. Rozmowa z legendarną wokalistką Stereolab była dla mnie przeżyciem porównywalnym ze spotkaniem z największymi gwiazdami. Czyż można wyobrazić sobie bardziej efektowne rozpoczęcie życia w obcym kraju niż zetknięcie się z tak ważnym dla siebie wykonawcą? Dokładnie dwa lata temu wybrałem się po raz pierwszy na Žižkov, nie wiedząc wtedy jeszcze, że ta praska dzielnica stanie się wkrótce moim drugim domem. Celem mojej pierwszej tam wyprawy był Palac Akropolis, jeden z najważniejszych punktów na czeskiej mapie koncertowej. Powodem zaś chęć zakupienia biletu na koncert Laetitii Sadier.

Marzenie, by zobaczyć na żywo Stereolab najpewniej pozostanie już niespełnione. Koncert Laetitii, występującej na pustej scenie w skromnej sukience, jedynie ze swoją gitarą, był jednak przeżyciem równie intensywnym, choć na zupełnie innym poziomie emocjonalnym. „Not Music” Stereolab okazało się łabędzim śpiewem tej zjawiskowej formacji. W tym samym niemal czasie Laetitia wydała swój pierwszy w pełni solowy album „The Trip”. Jego szkicowy charakter przypominał pierwszy album Monade. Tragedia, jaką była samobójcza śmierć siostry wokalistki, zaważyła zaś na jego wyjątkowo osobistej i intymnej wymowie. Zwielokrotnionej do niewiarygodnych rozmiarów koncertami. Tylko ona, jej głos i jej gitara.

Odważyłem się porozmawiać z artystką, najchętniej błagając na kolanach o jasną deklarację co do przyszłości Stereolab. Pod wrażeniem koncertu spytałem raczej nieco podchwytliwie, czy stojąc samotnie na scenie nie tęskni za wsparciem ściany dźwięków pełnego zespołu. Laetitia z lekkim grymasem odpowiedziała, że zdecydowanie nie, ten etap jest już za nią, teraz interesuje ją prostota i cisza, do tego stopnia, że kolejną solową płytę ma zamiar zatytułować „Silencio”. Nie mogła zatem dosadniej rozwiać wszelkich nadziei na powrót Stereolab. Faktycznie jednak, otrzymaliśmy drugą płytę Laetitii Sadier, pod na poły żartobliwie zapowiedzianym tytułem.

„The Trip” była płytą miniaturką, premierowym piosenkom towarzyszyło kilka coverów i muzycznych przerywników. Sprawiała zatem wrażenie notatnika z dawnymi pomysłami, czym w istocie odnosiła się do debiutu Monade, drugiego zespołu Laetitii. Ale skoro nie ma już Stereolab, nie jest już potrzebne Monade. Fascynacja ciszą mogła sugerować, że kolejny wydany pod własnym imieniem album przyniesie jeszcze bardziej odbiegającą od Stereolab i prostszą muzykę. „Silencio” tymczasem okazało się zaskakująco bogate.


Muzycznie wyraźnie nawiązuje do ostatniego okresu działalności grupy, piosenkowo avant-popowego rodem z „Fab Four Suture” i „Chemical Chords”. Już w „The Rule of the Game” mamy w finale nagłą zmianę tempa, w kolejnym, również singlowym „Find Me the Pulse of the Universe” zaś pamiętny easy-listeningowy klimat. Ba, współkompozytorem jednej z piosenek, „Next Time You See Me” jest sam Tim Gane, niegdysiejszy lider Stereolab. Co ciekawe, najbardziej stereolabową piosenką w zestawie jest „Fragment Pour Le Future De L’Homme”, w całości skomponowana przez osobę z zewnątrz, inżyniera dźwięku Jamesa Elkingtona. Który w pozostałych utworach nie tylko wspiera Laetitię instrumentalnie, ale i pojawia się jako drugi głos, mamy więc też powrót harmonii wokalnych, choć zupełnie innych od tych z których słynęły Sadier i ś.p. Mary Hansen.

W warstwie lirycznej mamy całkowity odwrót od dramatycznego „The Trip”. Do ciepłej i pogodnej muzyki Sadier znów śpiewa o faszyzmie, kondycji społeczeństwa, polityce. Raz tylko, w piosence „Auscultation To The Nation”, rezygnuje ze swego bogatego słownika na rzecz naiwnej niemal, ale prawdziwej agitacji, śpiewając Rating agencies, financial markets, and the G20. But who are these people? And why on Earth should we care about their opinion? What do we care about these self-proclaimed authorities? 

Płyta jest tradycyjnie dwujęzyczna. Również o to spytałem Laetitię i zgodnie z moimi domniemaniami, to czy piosenka śpiewana po angielsku, czy po francusku, nie wynika z żadnego kompozytorskiego zamysłu, lecz impulsu serca artystki. Która dopiero na sam koniec zaprasza nas do świata ciszy w zarejestrowanej w kościele dwujęzycznej recytacji „Invitation Au Silence”. Dla pokoleń młodszych niż plus minus dzisiejsi trzydziestolatkowie Stereolab staje się powoli jedynie fragmentem historii muzyki. Laetitia Sadier, tworząc nadal piękną i istotną muzykę, ma zatem zapewnione spokojne miejsce na uboczu dzisiejszego rozedrganego świata. 7/10 [Wojciech Nowacki]