11 czerwca 2013

Recenzja Woodkid "The Golden Age"


WOODKID The Golden Age, [2013] Island || Trzy miesiące po płytowym debiucie Woodkida należy powiedzieć, że minął już szum i szczyt nim zainteresowania. Co by się zatem przydało to kolejny singiel, można się jednak przyjrzeć „The Golden Age” bez wyjściowej eksytacji. Bo Yoann Lemoine to postać niewątpliwie ciekawa. Utalentowany reżyser teledysków, urokliwy Francuz o polskim pochodzeniu, obdarzony intrygującym wokalem, imponującym zarostem oraz tatuażami. Ekhm.

Przyznać muszę, że muzycznie spodziewałem się po Woodkidzie więcej. Oczywiście, to co proponuję, jest w ramach obranej stylistyki rzeczą całkiem oryginalną. Mamy tu bowiem modny ostatnio retro-pop, oparty na smykach, dęciakach, pianinie, mniej lub bardziej barokowych aranżacjach. Ale skontrastowane jest to z dominującym na „The Golden Age” mocnym, marszowym rytmem. Paradne tempa dobrze korelują z częstymi wojennymi motywami w tekstach (gniewny „The Other Side”, chóralny „Stabat Mater”), tworząc pełną patosu militarno-sakralną całość. No właśnie, całość. Zdecydowanie brakuje tu różnorodności, podniosłość materiału może w ostatecznym rozrachunku zmęczyć. Woodkid jest naprawdę zręcznym artystą i aż prosi się, by usłyszeć go w różnych aranżacjach i stylistykach, od gitarowych po elektroniczne. Mam nadzieję, że na następnych albumach.


„The Golden Age” jest również albumem spójnym w warstwie lirycznej. Zaskakują wspomniane nawiązania militarne (najpełniej w „The Other Side”). Czuć tu ducha II wojny światowej, okupowanej Francji, żołnierskich desantów. Ale nie jest to „Let England Shake” PJ Harvey, nie o manifesty polityczne tutaj chodzi, ale siłę, chłopięcy idealizm, męskość, dojrzewanie i przede wszystkim emocje.

Wreszcie pod wieloma względami najistotniejszy element twórczości Woodkida. Już w otwierającym płytę utworze tytułowym, w singlowych „Run Boy Run” i „I Love You”, czy wyrażającym żal za miłością, za którą się nie podążyło, całkowicie naturalnym i oczywistym jest to, że adresatem wszystkich niemal utworów jest mężczyzna. Czy Yoann Lemoine jest gejem? Choć prezentuje się jak typowy otter, to właściwie oficjalnie nie wiemy. Nigdzie nie znajdziemy dramatycznego wywiadu czy wyznania a’la Frank Ocean.


W heteronormatywnym świecie potrzebne są jasne deklaracje i oświadczenia stanowiące wyłamy w tradycyjnej rzeczywistości. Tymczasem jesteśmy świadkami zmiany paradygmatu, odbywającej za pomocą tak prostych i banalnych środków jak muzyka pop. Nie potrzebujemy potwierdzeń, poświadczeń, efektownych coming-out’ów. Wystarczy zwykłe założenie, że świat nie jest tak prosty jak się niegdyś wydawało.

Mężczyzna może być gejem albo i nie, może nagrać miłosną płytę adresowaną równie dobrze do kobiety, jak i mężczyzny. Najzabawniejsze jest to, że Woodkid, określany czasem złośliwie mianem męskiej Lany Del Ray, ze swym głębokim i bardzo tradycyjnym romantyzmem jest ostoją normalności w porównaniu z Laną, która w co drugiej piosence pragnie by wychłostał ją dominujący daddy. W coraz ciekawszym świecie żyjemy. 6.5/10 [Wojciech Nowacki]