10 września 2016

Recenzja I Am Planet "On The Way To Antarctica"


I AM PLANET On The Way To Antarctica, [2016] Starcastic / Deadred || Muzyka jest sama w sobie abstrakcyjną ideą, jej odbiór zaś to seria przekładów. U jej zrodu, niezależnie od tego, czy muzyk tudzież kompozytor sobie to uświadamia czy też nie, stoją emocje. Czasem spontanicznie, czasem konceptualnie przekładane są przez niego na język muzyki, odczytywany następnie przez słuchaczy. Dodajmy do tego jeszcze element krytyki, która nie tyle wartościuje estetykę, ale jakość tego procesu. Przekład emocje - muzyka oraz muzyka - emocje jest więc istotą obcowania z dźwiękami, analiza zaś tego przekładu sednem krytyki.

Minimalizm w muzyce nie jest zatem zwyczajną dźwiękową redukcją, oszczędnością. To raczej pełna świadomość powyższego procesu, jego złożoności, faz i ciągłych interakcji, które równie łatwo mogą zniekształcać, jak i nadawać nowe sensy. Muzyka minimalistyczna oferuje czystość, klarowność, rdzeń pierwotnych zamysłów i emocji. Pozwala w pełni wybrzmiewać najmniejszej nucie, nie oferuje żadnych zbytecznych. Patrik Korinok opanował kroczenie po tej pozornie łatwej ścieżce już na swym debiucie "Silene Stenophylla". Tam punktem wyjściowym i pierwotną emocją była więź człowieka z przyrodą, praktycznym początkiem zaś wymiana instrumentarium na klasyczne. Cztery kompozycje zaaranżowane na pianino i skrzypce przyniosły zaskakująco dojrzałe brzmienie i krystaliczny dźwięk. Mimo, że wychodzić mogły z ostrożnych improwizacji to prezentowały się jako przemyślane, skupione, wręcz medytacyjne a każda z nich sprawiała wrażenie jeszcze bardziej minimalistycznej. Organiczna całość, gdzie wszystko łącznie z tytułami i grafiką miało swoje miejsce, przez swoją skromną maestrię okazała się jednym z najlepszych debiutów 2014 roku.

Teraz I Am Planet debiutuje powtórnie, już nie własnym sumptem, lecz w barwach czesko-słowackiej kooperatywy labeli Starcastic i Deadred. "On The Way To Antarctica" po pewnych wahaniach względem tożsamości "Silene Stenophylla" uznać można za drugi album I Am Planet, choć bowiem znajduje się tu dziewięć kompozycji to pierwszą ewidentną różnicą jest to, że są krótsze, bardziej kompaktowe i w efekcie album okazuje się niewiele dłuższy od poprzednika. Dłuższe i dziwnie abstrakcyjne są natomiast są tytuły, co i tutaj musi mieć znaczenie zapadające to koncepcji całości. Tym razem pierwotna idea w istocie była znacznie bardziej abstrakcyjna, wręcz filozoficzna. Na "Silene Stenophylla" ukojenie przynosił kontakt z przyrodą, tutaj zaś poczucie absurdu odsłaniające niezmienne w istocie prawidła którymi rządzi się nasz świat. Wielkie zamiary, ale czy powiódł się ich muzyczno-emocjonalny przekład?


"On The Way To Antarctica" wydaje się być utrzymane w wyższej tonacji niż "Silene Stenophylla", poszczególne akordy i frazy brzmią jednak znajomo, miejscami na granicy autocytatu, w efekcie jednak podtrzymuje to tylko poczucie komfortu. Sposób w jaki zachodzi interakcja między pianinem a smyczkami również pozostaje komfortowo niezmienny, dodanie do skrzypiec altówki nie przynosi tutaj zauważalnej różnicy, choć przychylać może równowagę kosztem pianina. Prawdziwą jednak nowością, dodającą zaskakującego wymiaru muzyce I Am Planet, jest gitara basowa. Używana oszczędnie, okazjonalnie, czasem pojawiająca się od samego początku kompozycji, czasem w połowie odmieniając nagle jego barwę i dynamikę. Tym razem też więcej tutaj siły, pasji, kontrastów, muzyka częściej się rozbiega. W efekcie I Am Planet na "On The Way To Antarctica" brzmi jak podejmował się neoklasycznej reinterpretacji post-rocka.

Wpisuje się w to również pogrywanie z ciszą, której I Am Planet miejscami pozwala wręcz wibrować. Wbrew tytułowi też album nie jest mroźny, wręcz przeciwnie, dzięki rozlicznym mikrodźwiękom tła, wydaje się jeszcze intymniejszy, żywszy i bardziej ludzki niż eteryczne "Silene Stenophylla". Gra Patrika Korinoka nadal wydaje się mieć źródło w badawczej ostrożności i spontanicznych emocjach i choć jako kompozytor znalazł już swoje bezpieczne terytoria, to jednocześnie coraz śmielej próbuje poza nie wykraczać. Miejsce obok najpopularniejszych dziś nazwisk muzyki klasycznej I Am Planet zasłużył sobie już na swym skromnym debiucie. "On The Way To Antarctica" nie przynosi drastycznej różnicy, ale jeśli poprzez muzyczną prezentację absurdalnych idei Patrik Korinok rozumie sięganie zarówno po minimalizm Erika Satie, jak i post-rockowe struktury, to każdemu z jego muzycznych pomysłów należy przypatrywać się z wielką uwagą. 7.5/10 [Wojciech Nowacki]