27 kwietnia 2018

Bohemofilia #36


DNA muzyki udaje się na wakacje. Od czasu swych przenosin do Pragi w roku 2013 mam co prawda poczucie bycia na ciągłych, wymarzonych wakacjach, ale czas najwyższy zmienić otoczenie i w końcu udać się na cały miesiąc do Stanów Zjednoczonych. Najprawdopodobniej nie będę miał czasu na pisanie, choć kto wie, może pojawi się okazjonalna zaległa recenzja, może krótki reportaż z podróży, ale zanim wyruszę w drogę przyjrzyjmy się znów cóż to wydarzyło się w ostatnich miesiącach w czecho-słowackiej alternatywie.

Mara Jade wydają się w pełni celebrować swój status zespołu niemal zupełnie instrumentalnego. Wydany w grudniu album "Na zlomený srdce vedeš" wyróżnia nie tylko świetna stylowa okładka, ale i całkiem czytelnie swobodna atmosfera. Inspiracje są jasne, efekt zbliżony lekko do esyzlesy, lecz o ile tamta grupa pozwala sobie na niespieszne wybrzmienie kompozycji, to Mara Jade przechodzą od pomysłu do pomysłu tworząc zwięzłą, ale złożoną i intensywną całość.



Zespół Ghost Of You ze wsparciem labelu Indies Scope dość usilnie promowany jest na jeden z naczelnych czeskich towarów eksportowych. Niestety, oficjalną drogą wspieraną przez niedawno powstałe czeskie biuro eksportu muzyki jest turystyka showcase'owa, czyli wysyłanie muzyków na dość hermetyczne festiwale. Tymczasem Ghost Of You należy się uwaga choćby za odwagę, na nowym albumie "Black Yoga" eksperymentalnie wykracza bowiem poza bezpieczne ramy indie-rocka.


Wraz z Kieslowski i częściowo debiutem Never Sol zespół Ille stał na czele żeńskiego frontu tzw. nowego miejskiego folku, zjawiska specyficznie czeskiego, by nie powiedzieć praskiego. "Holka ve tvý skříni", czyli prawie tytułowy utwór z ich debiutanckiej płyty, pozostaje do dziś szalenie przebojowym, ale dopiero teraz zespół zyskał prawdziwie autorski głos i na albumie "Pohádky" wykorzystuje go w piosenkach z niewątpliwym radiowym urokiem, ale zarazem minimalistycznych i okazjonalnie rytmicznie zadziornych.


Trudo uwierzyć, że od poprzedniego albumu Autumnist upłynęło niemal pięć lat. Zaskoczeń jednak nie będzie, może i szkoda, ale mówimy o niszy tak stylowej, że kolejne kompozycje utrzymane w stylu płyty "Sound Of Unrest" możemy konsumować na pęczki. "False Beacon" swój ledwie skrywany niepokój również niesie już w tytule a miks gustownej elektroniki z dęciakami w połączeniu z różnorodnymi, lecz spójnymi wokalami nie byłby tak efektownie hipnotyczny, gdyby nie umiejętnie stopniowane napięcie.



Jeśli ktoś jest w stanie jednocześnie wykorzystywać dwa silne i powiązane ze sobą trendy w eksperymentalnej elektronice - możliwości oferowane przez Bandcampa oraz kasetowy renesans to jest to Izanasz. Ledwie co wspominaliśmy o wydanym przed Genot Centre "Spectral Cascades" a już musimy sięgnąć po CD-R "Karmanlinjen" z rumuńskiego labelu Sea Of Clouds, wydaną pod nowym szyldem kasetę Herbal Detonators z labelu ACR oraz split z szefem tegoż labelu skrywającym się pod pseudonimem Mt Accord, który to pod bardzo stosownym tytułem "No Rush" wydał kolejny i równie stosownie nazwany belgijski label Audio Visuals Atmosphere. Aktywności zatem rozdygotane, ale dźwięki nadzwyczaj plastycznie kojące.



Do tradycji czeskich soundtracków łączących dźwięki gitary z subtelną i malowniczą elektroniką poniekąd nawiązuje dné, który nie tylko w kraju odniósł już wielki sukces swoim albumem "These Semi Feelings, They Are Everywhere". Wybornie sobie w Czechach radzące HBO przygotowało dokument "Nic jako dřív" o nastolatkach dorastających w przygranicznym miasteczku. Kruchą, cichą i naturalnie melancholijną ścieżkę dźwiękową "Nothing Like Before" zarejestrował w domu i wydał na pięknym marmurowo-niebieskim winylu.



Poczynaniom Dalibora Kociana przyglądamy się już od czasów, gdy jako Stroon wydał swoją pierwszą epkę "Ruine Noire". Po szeregu cyfrowych tytułów wydanych samodzielnie lub w ramach labelu Exitab nastał moment przełomowy, płyta "Vice Laboratory" ukazuje się bowiem wreszcie na winylu nakładem połączonych sił labeli Starcastic i Deadred. Charakterystyczne brzmienie Stroona kontrastowane jest tym razem z okazjonalnie rozszalałą rytmiką, nadal jednak miękczoną przestrzennymi dźwiękami wibrafonu.



[Wojciech Nowacki]