5 lutego 2014

Bohemofilia #12


Stosunkowo często niestety powraca w moich praskich opowieściach motyw Czeskiego Słowika. Pod koniec roku przy okazji tej jednej z najbardziej lamerskich nagród muzycznych wybuchł skandal i ogólnokrajowa debata na tematy kulturalne. Wszystko za sprawą stosunkowo niewinnej kategorii "Gwiazda Internetu", jedynej poddanej powszechnemu głosowaniu. Dwa dni po wręczeniu nagród, Mattoni, producent wody mineralnej i główny sponsor Słowika, wydał oświadczenie o uprzedniej dyskwalifikacji rapera występującego pod pseudonimem Řezník. Powodem miało być "posługiwanie się przez artystę wulgarnym językiem, obraźliwym dla niektórych grup obywateli, dosłownie opisującym gwałt i stosowanie substancji uzależniających."

Oświadczenie wydane zostało w odpowiedzi na słowa Řezníka, jakoby nagroda należała się jemu i została mu odebrana, głównie z obaw, że zwycięstwo rapera wiązało by się z jego występem na żywo podczas rozdania Słowików. I faktycznie na 10 dni przed oficjalnym zakończeniem głosowania, Řezník widniał na stronie internetowej jako zwycięzca tej konkurencji, co nie jest żadnym zaskoczeniem, ponieważ dysponuje ogromną bazą niezwykle oddanych fanów.

I rozpętała się burza. Najpierw w geście protestu otrzymanego w 2006 roku Słowika oddał Matěj Ruppert, lider i wokalista popularnej funkowej grupy Monkey Business. Piorunujące medialne wrażenie jednak uczyniła dopiero rezygnacja Tomáša Klusa z udziału w kolejnych edycjach Czeskiego Słowika. Ten młody debiutant należy do najpopularniejszych obecnie muzyków w Czechach a w zeszłym roku po raz pierwszy od lat zrzucił ze słowiczego tronu samego Karela Gotta. Głosy takie jak Richarda Krajčo, lidera starczo-rockowej grupy Křyštof, który powiedział, że "nie chciałby, żeby jego dzieci słuchały Řezníka", należały do zdecydowanej mniejszości.

Podobnie kontrowersyjnie potoczyła się sprawa występu zespołu Vanessa w czeskiej telewizji. Co prawda w późnych godzinach i na niszowym kanale tematycznym (a'la nasza TVP Kultura), ale wokalista grupy Samir Hauser (której członkiem jest Moimir Papalescu, jedna z ważniejszych postaci czeskiej elektroniki) w czasie przeprowadzanego na żywo wywiadu, nie tylko pił, palił i przeklinał, ale i symulował zwracanie oraz wciągał kokainę z Biblii. Tym razem jednak chodziło o przygotowaną z premedytacją prowokację artystyczną, która zaowocowała zwiększoną o 100 % sprzedażą najnowszej płyty Vanessy oraz kolejną ogólnomedialną dyskusją o swobodzie artystycznej, cenzurze, kształtowaniu gustu społeczeństwa czy próbie ograniczania wolności internetu. I to właśnie fascynujące jest w Republice Czeskiej, że tego typu problemy bardziej rozpalają zmysły niż polityka. No chyba, że prezydent Zeman znów się upije.

Za miesiąc więcej o bieżących nowościach, czeskich podsumowaniach roku i nagrodach bardziej wartościowych od Słowika. [Wojciech Nowacki]