27 marca 2014

Recenzja Com Truise "Wave 1 EP"


COM TRUISE Wave 1 EP, [2014] Ghostly International || Seth Haley jest tak zamknięty w swym muzycznym retro-mikroświecie, że ciężko oczekiwać po kolejnych jego wydawnictwach większego progresu lub dramatycznych zmian. Naprawdę, nie potrafię sobie wyobrazić, w jaką inną stronę mógłby udać się Com Truise od początku odbijający się od kolejnych dźwiękowych pikseli. Zarazem jednak czuje się w swej niszy tak zręcznie i komfortowo, że każda kolejna porcja elektroniki w jego podaniu jest całkowicie satysfakcjonująca.

Jasne, "Cyanide Sisters EP" miało za sobą siłę debiutu, album "Galactic Melt" przyniósł rozszerzenie formuły wyłącznie o ramy czasowe, zbiór "In Decay" brzmiał pełnoprawnie świeżo, a i kolejna epka "Fairlight" udanie pobawiła. Niemal zatem dwa lata nie słyszeliśmy ze strony Haley'a żadnej nowej produkcji. Zdążyliśmy już trochę o Com Truise zapomnieć, ale jednocześnie podświadomie zapragnąć kolejnych neonowych rozbłysków.


Oto mamy, "Wave 1" może okazać się wkrótce częścią większej całości lub serii epek, z siedmioma kompozycjami mieści się idealnie między krótką a albumową formą. Długość "Wave 1" pozostawia perfekcyjnie skalibrowany niedosyt, ale nie jest to jedyny powód dla którego automatycznie wracamy do tego wydawnictwa raz za razem.

Dzięki kompozycyjnej homogeniczności, zabójczej produkcji oraz niemal identycznym 4-minutowym ramom wszystkich utworów, obcujemy z "Wave 1" jak z miniaturową tabliczką czekolady z bakaliami. Chcemy kolejną, żeby przekonać się, co tak naprawdę nam w niej smakuje. A smakuje wybornie. Seth Haley już choćby na "In Decay" ukazał, że jest mistrzem opener'ów. "Wasat" to świetne intro, niespełna dwuminutowe i może dlatego tak skutecznie rozgrzewa. "Mind" natomiast jest intrygującym przykładem na to, że instrumentalna elektronika naprawdę czasem zdaje się coś opowiadać.

Dosłowną opowieść dostajemy w "Declination", pierwszym utworem Com Truise z wokalem. Jasne, brzmi to jak ograna klisza instrumentalistów, wrzućmy wokal żeby było oj-tak-świeżo. Ha, problem w tym, że wokal jest tu tak nieinwazyjny, że wydaje się być naturalnym elementem portfolio Com Truise. Wreszcie, te parę minut to o niebo lepszy kawałek muzyki tanecznej niż ten cały okropny ostatni album Daft Punk.

Com Truise wraca jednak potem na swoje utarte new-age'owe szlaki, choć czasem mocniej niż do tej pory połamane. Kończące całość tytułowe "Wave 1" nie tylko zachęca do kolejnego repeatu, ale i stawia pytanie co dalej. Prawdopodobnie kolejna porcja może i przewidywalnej, ale mistrzowsko skonstruowanej muzyki. I tyle wystarczy. 7/10 [Wojciech Nowacki]