EFTERKLANG with COPENHAGEN PHIL The Piramida Concert¸ [2013] 4AD || W tym samym czasie, kiedy zasłuchiwałem się w „Shields”, kolejne odtworzenia tego albumu Grizzly Bear przeplatałem „Piramidą” Efterklang. Obie te płyty sięgały szczytów jakości udowadniając, że w swobodnie pojmowanej muzyce rockowej współcześni wykonawcy mają nadal wiele emocji do przekazania. „Piramida” należała do tych tytułów, których opisanie było dla mnie na tyle ważne, że właściwy ku temu moment ciągle nie nadchodził a aktualny kontekst powoli się zacierał.
Pojawiła się jednak okazja, by poniekąd powrócić do tego zjawiskowego albumu. Duńczycy zakończyli ten, chyba najważniejszy, moment w swojej karierze, wydając limitowaną płytę koncertową, będąca rejestracją specjalnych występów, podczas których zagrali całą „Piramidę” z towarzyszeniem orkiestry. Nie odtworzyli, ale właśnie zagrali, bowiem orkiestrowe aranżacje utworów z czwartej płyty Efterklang powstawały jako autonomiczne tworami jeszcze na etapie komponowania i nagrywania „Piramidy”.
Pełne przeżycie tego albumu możliwe było tylko za pośrednictwem jego fizycznego wydania. Oczywiście, muzyka broni się sama, zwłaszcza tak znakomita, jak w tym wypadku. Ale dopiero posiadając płytę z okładką i książeczką, wypełnianą zjawiskowymi zdjęciami z tytułowego miejsca, dysponuje się dziełem Efterklang w całości. Miejsca? Owszem. Historia powstania „Piramidy” sięga bowiem 2011 roku, gdy Duńczycy wybrali się na Spitsbergen, tajemniczą wyspę na Morzu Arktycznym, konkretnie zaś do opuszczonego w 1998 roku miasta Пирамида, będącego wcześniej w posiadaniu rosyjskiej kompanii kopalnianej a od górującego nad nim charakterystycznego wzniesienia nazwanego Pyramiden.
Dziś Pyramiden staje się powoli niezwykłym obiektem turystycznym, gdzie pośród surowej polarnej przyrody zobaczyć można opustoszałe domy, sklepy, szpital, nawet basen i salę koncertową, w której do dziś znajduje się najbardziej na Północ położone pianino. Zespół spędził tam 9 dni, dokonując praktycznie field recording w poszukiwaniu inspiracji na planowaną płytę. Nagrania odbyć miały się w Berlinie bez ciśnienia i żadnego deadline’u, dopóki nie padła propozycja z Sydney zagrania koncertu z tamtejszą orkiestrą. Zamiast tradycyjnego występu okraszonego orkiestrowymi aranżacjami trio postanowiło połączyć to wydarzenia z przygotowywaną właśnie płytą. W ciągu pół roku zatem powstały równolegle utwory na „Piramidę”, jak i ich niezależne wersje zaaranżowane z myślą o australijskim koncercie.
Zespół odbył ostatecznie całą trasę koncertową z orkiestrami na trzech kontynentach a z fragmentów dwóch występów w Kopenhadze w październiku 2012 roku wydał koncertowy album. „The Piramida Concert” to praktycznie cała płyta z jedną dodatkową kompozycją, instrumentalnym „Vælv” skomponowanym wyłącznie z myślą o koncertach. Od „Hollow Mountain” po „Monument” nagranie brzmi organicznie, czasem zaskakująco wręcz intymnie, zarazem majestatycznie, ale nie pompatycznie. To faktycznie nie są tak popularne i najczęściej nieudane aranżacje spod znaku „zagrajmy z orkiestrą i wydajmy album najlepiej dwupłytowy”. „Piramida” i „The Piramida Concert” to ten sam poziom emocjonalny, ale dwie odmienne jakości.
Wyjątkowość tego albumu podkreśla, dla niektórych niestety, wydanie go tylko i wyłącznie na winylu (z dołączonym co prawda kompaktem) w postaci dwóch płyt, tradycyjnej czarnej i przepięknej białej. Nie jest to zatem rzecz łatwo dostępna, na szczęścia obecna choćby na Spotify. 8/10 [Wojciech Nowacki]