MILCZ SERCE Milcz Serce, [2011] self-released || Mimo iż w ostatnich kilkunastu miesiącach mamy do czynienia ze zwyżką formy polskiej muzyki alternatywnej, takiej płyty mi brakowało. Mądrej, wyważonej, nienachalnej, opowiadającej coś przykuwającego i zmuszającej do słuchania.
Co zadziwiające, piosenki na Milcz Serce są bliskie muzyce popowej. W inspiracjach byłych muzyków Gutierez nie znajdziemy Dody, Brodki czy Andrzeja Piasecznego. Usłyszymy natomiast wpływ chociażby zespołu Macieja Cieślaka - Ścianki.
Wszystko zaczyna się od trąbki, która przyozdobiona elektroniką wprowadza do Dwusylabowych gwoździ, w pierwszej fazie zbudowanych podobnie do Głosów Przyjaciół Tomka Makowieckiego. Ta sama łagodna atmosfera, podobne frazowanie, spokojny, cedzący ze skupieniem kolejne słowa, wokal. Wkraczająca gitara jest zapowiedzią odskoku, czyli rozpisanego na fortepian, następnego w kolejce Przedziału dla początkujących.
Po chwili znów coś innego. Pulsujący bas (charakterystyczny dla całego krążka), goniąca go perkusja i wokalizy z dużą ilością cukru. To, co w tym kawałku najlepsze, to refren. Smutny tekst i lekki dystans w głosie są idealnym przedstawieniem treści. Gdyby zwizualizować sobie to, co wypływa z głośników, możnaby dostrzec twarz, która skleja zdania z lekkim, ironicznym uśmiechem i skupieniem jednocześnie.
Pod numerem szóstym czeka mieszanka gitary, elektronicznego beatu, akcentującego basu i chórków. Pierwsze skojarzenie - Ścianka (Białe wakacje + Piotrek). Trzy motywy z różnych biegunów, ich wrażliwości łączą się ze sobą trochę niezgrabnie, ale dzięki wymowie utworu, okazują się być trafione. Gdybyście kiedyś mieli problem ze znalezieniem odpowiedniej ścieżki dźwiękowej na podróże samochodem przy zachodzie słońca, to włączcie sobie O wódce i papierosach. Ich ostatnie 30 sekund to na tej płycie, obok Wściekłego Mango, najciekawszy romans gitary i beatu.
Nazwa może sprawiać wrażenie lekko pretensjonalnej, jednak jest idealnym odzwierciedleniem tego zbioru dźwięków. Milcz Serce, to właśnie te słowa, które powtarzasz sam do siebie, po skończonym seansie z tymi piosenkami. 7/10 [Paweł Samotik]