28 czerwca 2011

Recenzja Joe Bonamassa „Dust Bowl”


JOE BONAMASSA Dust Bowl, [2011] J&R Adventures || Cudowne dziecko blues rocka, Joe Bonamassa, nienawidzi chyba bezczynności. Od pewnego czasu ma w zwyczaju wydawać płytę co roku, a i to wydaje się być dla niego niewystarczające - znalazła się jeszcze chwila na rewelacyjny, choć trochę pominięty na forum muzycznym, album supergrupy, którą stworzył z Glennem Hughesem, Jasonem Bonham'em i Derekiem Sherinianem. Kunszt techniczny stawia Joe wśród najlepszych gitarzystów, a natura głosu również mu nie poszczędziła. Joe Bonamassa to już marka, która nie zawodzi i jeśli lubimy naszpikowanym świetnymi solówkami gitarowe granie z bluesowym zacięciem, to zapoznanie się z jego twórczością jest obowiązkiem. Najnowszy krążek Dust Bowl jest świetną do tego okazją.

Płytę rozpoczyna Slow Train, który jak przystało na lokomotywę, rusza powoli dźwiękami gitary, by już po chwili pędzić z bluesową nonszalancją przez pustynne tereny dzikiego zachodu. Dalej mamy utwór tytułowy, który płynie i powoli buja, aż wierzymy na słowo tekstowi Now I fell like I'm living. Living in a dust bowl. Ba, nieomal czujemy ten kurz w ustach! Następnie Bonamassa razem z gościem, John'em Hiatt'em, uracza nas typowym amerykańskim rockiem południa lat 80. - w Tenessee Plates usłyszymy klawisze à la Dire Straits, linię melodyczną rodem z country i gitarę, która nie dźwięczy - jak przeważnie - ciężkim przesterem.

Małą odskocznią jest Black Lung Heartache. Zaczyna się od nieomalże folkowych akustycznych brzmień z instrumentami przypominającymi banjo, by w środku przełamać to ciężkim riffem i wymyślną solówką. You Better Watch Yourself to standardowy bluesowy kawałek, z pianinem i typową dla takich melodii perkusją. Ta piosenka przywołuje barowy klimat, ale bardziej w stylu wesołej spelunki z licznymi barwnymi bywalcami.

W Heartbreaker usłyszymy kolejnego gościa - Glenn'a Hughes'a. Piosenka kojarzy mi się troszkę z dokonaniami The Raconteurs, tylko, że z bardziej wyrazistą bluesową posypką. Najbardziej wyróżniającą piosenką spośród wszystkich jest bez wątpienia Sweet Rowena zagrana z Vincem Gillem.

Płyta jest naprawdę rewelacyjna, a brakuje mi w niej tylko jednego: takiej funkowej perełki, w której jestem zakochany od bardzo dawna - Funkier Then A Mosquito's Tweeter. 8/10 [Tomek Milewski]