GEORGE DORN SCREAMS Go Cry On Somebody Else's Shoulder, [2011] Ampersand || Bydgoszczanie, wydając taki album jak „O’Malleys bar”, zrobili songwriterski krok w tył. Zagrania tak typowe dla zespołów z kręgu post-rocka stały się dominantą, bądź co bądź, naprawdę dobrej płyty i choć nie wpłynęły na odbiór, wcale nie tak trudno było przytaknąć, gdy czytało się zarzuty o schematyczność. Z pewnością takie opinie nie wpłynęły na kształt „Go Cry On Somebody Else’s Shoulder”. Co więcej, zespół nie mając pod ręką uznanego producenta, ani Kuby Ziołka w pełnym wymiarze, postanowił poniekąd, wymyślić się na nowo, wciąż pozostając sobą.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Paweł Samotik. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Paweł Samotik. Pokaż wszystkie posty
20 listopada 2011
George Dorn Screams /
Paweł Samotik /
recenzja
Recenzja George Dorn Screams "Go Cry On Somebody Else’s Shoulder"
GEORGE DORN SCREAMS Go Cry On Somebody Else's Shoulder, [2011] Ampersand || Bydgoszczanie, wydając taki album jak „O’Malleys bar”, zrobili songwriterski krok w tył. Zagrania tak typowe dla zespołów z kręgu post-rocka stały się dominantą, bądź co bądź, naprawdę dobrej płyty i choć nie wpłynęły na odbiór, wcale nie tak trudno było przytaknąć, gdy czytało się zarzuty o schematyczność. Z pewnością takie opinie nie wpłynęły na kształt „Go Cry On Somebody Else’s Shoulder”. Co więcej, zespół nie mając pod ręką uznanego producenta, ani Kuby Ziołka w pełnym wymiarze, postanowił poniekąd, wymyślić się na nowo, wciąż pozostając sobą.
15 listopada 2011
PAN STAIN Drugi Ulubiony Organ EP, [2011] self-released || Projekt Pan Stian stworzył w 2009 roku Sebastian Pypłacz. Na swoim koncie ma EP-kę i płytę, więc nie należy tego wydawnictwa traktować jak nagrań naturszczyka. To zresztą słychać. Świadomość obranego w utworze celu jest słyszalna i stanowi kręgosłup tych lekko dziwnych konstrukcji. Na tle całego Drugiego Ulubionego Organu koncept trochę się rozciąga, lecz nadal pozostaje spójny.
BUKA Pokój 003, [2011] MaxFloRec || Pamiętam, że gdy zetknąłem się z kolejnymi płytami Kalibra44, po tym jak doszło do inicjacji z Księgą Tajemniczą, poczułem rozczarowanie. Podświadomie wiedziałem, że ten fundamentalny pierwiastek powodujący zarzynanie taśmy, został utracony. Tak samo było, kiedy trafiłem na klip Buki.
6 listopada 2011
COOL KIDS OF DEATH Plan Ewakuacji, [2011] Sony || Cool Kids Of Death z pewnością siedzą teraz w Warszawie i odpowiadają wciąż na to samo pytanie: "Dlaczego nagraliście TAKĄ płytę?". Im nie wolno, oni powinni inaczej. Przecież Generacja Nic, Butelki z benzyną i kamienie i to brzydkie słowo na b, pojawiające się w kontekście tej grupy, zdecydowanie zbyt często. Tym razem nie będzie rewolucji.
6 września 2011
VERMONES How Soon Is Now? EP, [2011] self-released || Tytułem EP-ki już robią sobie pod górkę. Choć niewielu będzie robić to jawnie, to porównania z zespołem Marra z pewnością się pojawią. The Smiths jest tu jednak jak na lekarstwo. Te charakterystyczne riffy Johna stanowią równie wielki procent tej muzyki, co czekolada w wyrobach czekoladopodobnych z Carrefoura.
5 września 2011
DEAD SNOW MONSTER Ting Ting EP, [2010] self-released || Zapewne zostanę za to rozstrzelany, ale taka praca. W muzyce Dead Snow Monster słychać dość wyraźną inspirację Jackiem White'em. Gitara posiada silny pierwiastek stylu gry założyciela The White Stripes. Ucieka jednak od wpadania w heavy metal i bardziej słychać w niej klimat rockabilly i bluesa. To zresztą wpływy bluesowe są na Ting Ting tym, czego słucha się najlepiej. Solowe partie wybijają się przed szereg i, o ile wszystko ociera się o lekki schemat i trzyma równy poziom, one przykuwają uwagę.
31 sierpnia 2011
THE RAPTURE In The Grace Of Your Love, [2011] DFA || Trzeci krążek The Rapture. Pięć lat odstępu od House Of Jealous Lovers. Pół dekady w dzisiejszej muzyce to szmat czasu. I oni zdają się to wiedzieć. Uciekają od dance-punku, który miał tendencje do rozpływania się nad latami osiemdziesiątymi i postanawiają pogrzebać dziesięć lat wcześniej, kiedy tańczyło się w dzwonach i w butach na koturnach, a każdy facet chciał być jak Tony Manero. Subtelne disco zostaje komendantem imprezy.
24 sierpnia 2011
JOANNE ROBERTSON The Lighter, [2008] Textile || Gdybym miał sugerować się zawartością tego albumu, powiedziałbym, że autorka, po nagraniu, poszła pociągnąć za spust ulokowanego w jej ustach pistoletu. The Lighter jako nazwa albumu najlepiej odzwierciedla, to czego na nim brakuje. Brakuje kogoś kto by wszedł do ciemnego pokoju i zapalił światło. Przydałoby się również wypędzić tę czerń z serca i głowy samej piosenkarki.
2 sierpnia 2011
WOODS Sun and Shade, [2011] Woodsist || To już piąta, pod tą nazwą, płyta kwartetu z Nowego Jorku. Od najbardziej pokręconej i luźnej kompozycyjnie At Rear House minęły cztery lata, a styl zespołu Jeremy'ego Earla wykrystalizował się ostatecznie trzy lata temu. Noise'owe motywy i psychodelia, pojawiające się od czasu do czasu, za sprawą gitar, to już obowiązek. Każdą kolejną płytę tego zespołu ratuje nieustająca zabawa elementami, które sami wykreowali i okazyjne dołączanie do tego czegoś, co nie było obecne w ukazanej wcześniej formie.
MICROEXPRESSIONS Lie In Wait EP, [2011] self-released || Powoli zaczyna się o nich wspominać w mniej lub bardziej popularnych portalach muzycznych. Na tę chwilę duet, z Jeleniej Góry – Michał Stambulski i Szymon Szczęśniak. Wydali niedawno swoją czwartą mini płytę – Lie In Wait. Już po pierwszym przesłuchaniu słychać coś co można określić mianem muzycznego przepychu. Wskazywanie jednoznacznych inspiracji jest bezcelowe, bo co z tego jeśli już napiszę, że Man On Wire - otwierający EP-kę, mógłby być oznaczony numerem, ale na płycie Delphic.
27 lipca 2011
THE HORRORS Skying [2011] XL Recordings || Do niedawna trochę śmieszni, ze względu na swój gotycki wizerunek, teraz całkowicie go porzucają. Już sama sesja zdjęciowa mówi – koniec zabawy, panowie robimy muzykę. Fakt, wyglądają jak każdy indie band, ale o to chodzi. Popadają w skrajność, której celem jest ukazanie, że przykuwanie uwagi czymś innymi niż muzyką, schodzi na dalszy plan.
11 lipca 2011
BON IVER Bon Iver, [2011] 4AD || Adam Be z Milcz Serce, w krótkiej rozmowie, słusznie zauważył, że otoczenie, w którym twórca się znajduje ma na niego wpływ. Opisywane Bon Iver, Bon Iver (pretensjonalny tytuł swoją drogą) to dobry przykład. Płyta jest całkowicie odmienna od pierwszej, z tym, że jest do niej bardzo podobna. To, że Justin Vernon opuścił las i nie poluje już gołymi rękoma, na zwierzynę w głuszach Wisconsin i odkrył elektryczność, co starają się niektórzy udowodnić, nie oznacza wcale zmiany stylu.
21 maja 2011
THE ANTLERS Burst Apart, [2011] Frenchkiss || Przede wszystkim, dziwi mnie, z jak znikomym odbiorem spotkało się „Hospice”. Pomijając naciąganie przez Petera tekstów, do ram konceptualnego wydawnictwa, to był naprawdę dobry album. Nasz niezal światek jednak o nim nie wspomniał, nie licząc trzech recenzji. W tym dwóch na blogach. Hipsterka? Jestem ciekaw, czy to samo stanie się z „Burst Apart”. Byłoby to już umyślne niedocenienie potencjału tych Nowojorczyków. Tym bardziej teraz, gdy nastąpiła warta odnotowania zmiana. Aranże opuściły shoegazowe gitary, zatem nie ma sensu spodziewać się rozpierdalających ballad na miarę „Sylvia”. To posunięcie wychodzi im na dobre.
19 maja 2011
NIWEA 02, [2011] Qulturap || Ile znacie zespołów, które można rzeczywiście kochać albo nienawidzić? Ile znacie projektów, które nie pozostawiają możliwości użycia opcji „no, spoko są”, tylko ustawiają ludziom skrajne wobec siebie opinie? Wydając „01” ociekającą smrodem mieszkań komunalnych Szczęsny i Bąkowski byli paradoksalnie w korzystnej sytuacji. Sposób wypluwania słów był oryginalny i szokujący/irytujący. Przyciągał uwagę. Dużą część recenzji kończono stwierdzeniami z „Miłego Młodego Człowieka” - m.in. „no” lub „ takie ten, to ja lubię”. Zapomnijmy o tym, jak bardzo było to głupie. Chodziło o charakterystyczność, a o to w dzisiejszej muzyce trudno. Mniejsza też o fakt dużych konotacji stylistycznych z Grupą Kot, w której występuje Wojtek.
26 kwietnia 2011
LE DAYS Dead People On Tape, [2011] self-released || Od jakiegoś czasu, dzięki dobrodziejstwom internetu możemy kpić ze scenarzystów jednego z polskich seriali. Sławne Jestem emo, a emo takich rzeczy nie robią już powoli wpisuje się w język popkultury. Jako, że troszczymy się o poziom edukacji w naszym kraju, w ramach przybliżania subkultur polskim około czterdziestolatkom (i nie tylko) przedstawiamy debiutancką płytę wykonawcy akustycznej muzyki emo, Le Days.
19 kwietnia 2011
KYST Waterworks, [2011] Antena Krzyku || Kochają wczesne Animal Collective i Sufjana Stevensa - słychać to było już od czasu debiutu. Po zeszłorocznym "Cotton Touch" przyszła pora na drugi album zespołu Kyst i to właśnie nim pokazali czego naprawdę chcą. Nazbyt wyraźne muzyczne zrzyny przekształcają się tu w umiejętnie użyte i ukazane inspiracje. "Waterworks" to logiczna kontynuacja debiutanckiego albumu.
31 marca 2011
NERWOWE WAKACJE Polish Rock, [2011] Wytwórnia Krajowa || Harcerstwo i melodie - te słowa błysną w waszych myślach kilka razy. Gdyby recenzja tej płyty mogła polegać na przekazaniu czegoś w sposób werbalny, polegałaby na nieprzerwanym nuceniu jej refrenów. Gdyby opisanie "Polish Rock" było zadaniem drużyny w kalamburach, trzeba by narysować harcerza, który podryguje do taktu.
20 marca 2011
ELBOW Build A Rocket Boys!, [2011] Fiction || Nie będzie większych zaskoczeń, to wciąż ten sam poziom. Nadal usłyszeć można nawiązania do britpopu - tym razem jest ich mniej i są subtelne. Na szczęście. Dzięki temu już absolutnie nie zbliżają się do Starsailor, co groziło im z powodu pewnych momentów na "Leaders Of The Free World". Niespodzianek nie będzie również dlatego, że Elbow serwuje to, co już kiedyś kelner przyniósł nam do stołu. Są zatem i wygładzone w iście brytyjskim stylu patenty garażowe, prosta gitara na przesterze schowana za prostą partią perkusji, jest aksamitny wokal Guya Garveya, elektropopowe motywy, zgrabnie wpisujące się w całość i pozwalające by piosenka mogła trwać i nie nudzić.
10 marca 2011
R.E.M. Collapse Into Now, [2011] Warner || Z płytami R.E.M. od paru lat jest podobnie jak z filmami, w których gra Nicolas Cage - nie ukazują one w najmniejszym stopniu ich talentu i możliwości. Są bezpieczne i zachowawcze, a przecież zespół tak jak i bratanek słynnego reżysera udowodnili parokrotnie, że ich możliwości są spore. Wspomnieć choćby "New Adventures In Hi-Fi", "Up" czy "Automatic For The People". Napisanie takich piosenek, jakie znajdują się na "Collapse Into Now" to dla nich nie problem, a i tak dobrze je usłyszeć.
Subskrybuj:
Posty (Atom)