9 czerwca 2011

Recenzja Lunatic Soul „Lunatic Soul II”


LUNATIC SOUL Lunatic Soul II, [2010] Mystic || Portal do krainy Lunatic Soul pojawił się w mojej świadomości dwa lata przed tym, jak CD, na którym została uwieczniona po raz pierwszy zawirowało w mojej wieży. Sięgając po poboczny projekt frontmana Riverside sporo już o nim wiedziałem – naczytałem się wywiadów i recenzji. Czas skonfrontować te wyobrażenia z rzeczywistością.

Przede wszystkim, nie kończcie żadnej recenzji wspominającej o łudzącym podobieństwie między czarnym a białym albumem. Owszem, mają one wspólne elementy, a w pewnym sensie są jednością, ale ich natury znacznie się rozbiegają. Duda niejednokrotnie mówił, że od początku miał to być dyptyk, a różnicę pomiędzy jego częściami określił tak: Pierwsza mówiła o upływie czasu i chęci zostawienia po sobie śladu, tutaj jest element poszukiwania siebie samego. Nawet po śmierci (Teraz Rock, XI 2010).

I dlatego ocenianie Lunatic Soul II rozcinam na dwoje. Zależy od tego, w jaki sposób mam ten album traktować – jako zbiór piosenek czy – zgodnie z aspiracjami Dudy – jako filmową narrację, urzeczywistnioną za pomocą muzyki?

Wg pierwszego kryterium, otrzymujemy śliczną, tworzoną z wyczuciem muzykę. Nie jest to aż tak dobre w swojej kategorii, jak Riverside pośród prog-rockowych kapel, ale jest naprawdę niezłe. Za pomocą różnorodnych instrumentów (poza perkusją, gitarą akustyczną i klawiszami, pojawiają się również mniej typowe – quzheng, dzwony rurowe, flety, bębenek, cajón, kalimba i smyczki) Duda buduje mistyczną atmosferę odrealnienia. Chociaż nie usłyszymy gitary elektrycznej, to jego sposób śpiewania, a także schematy, którymi komponuje w wielu momentach są zbliżone do tych z Riverside (znacznie częściej niż na czarnym albumie).

Pomimo dość dużej spójności, doszukuję się odrobiny różnorodności. W takim powiedzmy Escape From ParadIce (najbardziej riversidowym kawałku) usłyszymy rockowe kwestie basu zestawione z klawiszami, fletem i etnicznym bębnieniem. The In-Between Kingdom, to już świat bardziej w stylu Dead Can Dance – tu wsłuchamy się w nucenie płynące na tle klawiszy i perkusji. Suspended in Whiteness to z kolei hybryda, pierwsza jej część oparta została o subtelne wokale, dźwięki akustyka, chimes i flety, jednak z czasem utwór rozkręca się, do instrumentarium dołącza bas, a Duda zaczyna śpiewać w ten typowo riversidowy sposób.

Największą ciekawostką jest zamykające album Wanderings, nagrane wspólnie z Rafałem Buczkiem, autorem oprawy graficznej LS. Ten niemal trip-hopowy kawałek jest przesączony latami 80-tymi – klawisze, akustyczna gitarka i pętle. Tylko, że dziwnie brzmi Now I'm the soul/ Banished to everlasting wanderings na tle relaksujących dźwięków kalimby i ciepłych klawiszy. Utwór jest niezły, ale – niech ktoś mi wytłumaczy – czemu trafił na koncept-album o duszy skazanej na wieczną tułaczkę?

No właśnie i tu przejdźmy do drugiego kryterium. Największy zarzut jest taki, że nie udało się przekroczyć tej granicy, za którą odbieramy muzykę emocjami. Wszystko jest świetne, ale w technicznym aspekcie. Jeszcze o ile na czarnym albumie wspomniany lęk przed śmiercią i chęć pozostawienia po sobie śladu jest dość odczuwalny (w rozedrganych, emocjonalnych wokalach, chwilami przywodzących skojarzenie Maynarda w A Perfect Circle i nieco w Toolu, a także pełnej niepokoju muzyce), o tyle na białym nie doświadczam, ani tej niezgody na pozostanie w danym miejscu ani tego rozpaczliwego szukania siebie. Jest tylko owszem odrealniający, ale relaksujący muzyczny świat. Nieco inaczej wyobrażam sobie uwięzienie w zaświatach.

Nie zrozumcie mnie źle – opowieść jest. Duda, to inteligentny, oczytany facet. Świetnie sobie to wszystko wymyślił – z kolorami żałoby, zaświatami, zagubioną duszą głównego bohatera itd. Po prostu opowieść tkwi w samych tekstach, a muzyka za słabo z nimi koresponduje. Wychodzi przez to bardziej chillout do klubokawiarni dla zmarłych dusz, niż przejmująca historia.

Najchętniej posłuchałbym Lunatic Soul III ze wspomnianym szarym na okładce – bardziej oderwane od Riverside i wywołujące silniejsze emocje. Muzycznie Lunatic Soul II jest naprawdę dobre, ale nie udało się Dudzie nagrać filmu samymi dźwiękami. Już bliżej takiego efektu był przy czarnym krążku. 8/10 [Michał Nowakowski]