2 grudnia 2014

Recenzja Tony Bennett & Lady Gaga "Cheek To Cheek"


TONY BENNETT & LADY GAGA Cheek To Cheek, [2014] Interscope || Do "Cheek To Cheek" podejść można trojako. Ten pozornie niezobowiązujący album potraktować można jako kolejny dowód niebywałej witalności i aktualności Tony'ego Bennetta, intrygujący skok w bok w działalności Lady Gagi, czy wreszcie jako lekką i przyjemną płytę, gładko odnajdującą się jako perfekcyjna ścieżka dźwiękowa w przedświątecznym okresie. By w pełni docenić ten zestaw klasycznych kompozycji należy umieścić go we właściwym kontekście, nie zawsze zrozumiałym dla europejskiego słuchacza.

Bo oczywiście, Lady Gadze dostać się może za to, że jest sztuczną, popową, plastikową (plus szereg dowolnych epitetów rodem ze słownika słuchających autentycznej i prawdziwej muzyki, zatrzymanych w czasie gdzieś w latach 90-tych terazrockowców) gwiazdką, Tony'emu Bennettowi zaś za bycie pazernym, zmumifikowanym i niemodnym starcem. Prawda jest taka, że niezależnie czy słuchacie death metalu, jazzu, dark ambientu, elektroakustycznych dronów czy podwórkowego hip-hopu, cała współczesna muzyka jest elementem kultury popularnej.

Pop-kultura, jak większość kluczowych dla XX wieku zjawisk, jest wynalazkiem amerykańskim. Zaczyn współczesnej, masowej kultury zaczął się kształtować w kulturowym, narodowym i rasowym tyglu Stanów Zjednoczonych końcówki XIX wieku. Przełamanie dawnych barier stanowych, pojawienie się zarówno miejskiej inteligencji, jak i klasy robotniczej, czy później klasy średniej, nowe środki komunikacji, rozwój mediów, najpierw prasy, potem radia i wreszcie telewizji, to wszystko wymusiło powstanie nowej kulturowej pożywki dla mas, co tylko nabrało tempa z niesamowitym rozwojem ekonomicznym Stanów w początkach wieku XX. Nawet więc gdy Ameryka pogrążyła się w Wielkim Kryzysie, jej globalny kulturowy wpływ tylko nabierał tempa.


Swing stał się antidotum na pokryzysową rzeczywistość lat 30-tych i 40-tych, do swej złotej ery nawiązał powtórnie już w warunkach powojennych na przełomie lat 50-tych i 60-tych. Stąd było już bardzo blisko do pierwszych singli, sukcesów Franka Sinatry, nowego formatu albumu, rock'n'rolla i prawdziwej eksplozji popu jako muzyki popularnej, najważniejszego zjawiska w kulturze XX wieku.

Irving Berlin, bracia Gershwin, Cole Porter, Duke Ellington są więc nie tylko bohaterami pop-kultury, ale i historycznymi ikonami, świadectwem czasów, w których twórcy piosenek byli nadal zwani kompozytorami. "Cheek To Cheek" jest zatem w pewien sposób dokumentem, do tego dokumentem najwyższej jakości. Piosenki są perfekcyjnie zaaranżowane i wyprodukowane, w zależności od potrzeb pełne są broadway'owskiego rozmachu lub barowej atmosfery. Bennett już w "Anything Goes" pełen jest werwy i energii, by w "Sophisticated Lady" zabrzmieć wręcz rozdzierająco.


Zabawne, ale i satysfakcjonujące mnie są reakcje spod znaku "O mój Boże, nigdy bym nie przypuszczał, że z przyjemnością będę słuchać płyty Lady Gagi". Parokrotnie słyszałem je osobiście, lecz zdarzają się też krytykom rodem z największych mediów. Jeśli autor The Daily Best, czyli zasadniczo internetowej wersji Newsweeka, z niedowierzaniem przyznaje, że Gaga jest znakomitą jazzową wokalistką i prędzej w jej miejscu spodziewałby się... Beyoncé, to nie pozostaje nic innego niż uśmiechnąć się z pobłażaniem.

Gaga flirtowała już z jazzem na wydanej parę lat temu świątecznej epce. Kto jednak zajrzał pod popowo-eurodance'ową warstwę klasycznych singli Lady Gagi, musiał przekonać się jak znakomitą jest wokalistką. Wraz z "Cheek To Cheek" nie trzeba już wyszukiwać klipów na YT, ma się tutaj wreszcie pełen i oficjalny dowód jej możliwości wokalnych. "ARTPOP" okazał się niewypałem, towarzyszące mu single, jak i cała promocja albumu porażką. Gaga szybko zrezygnowała z promocji płyty i podbiła średnią swej dyskografii współpracą z Bennettem. Gdyby na jej miejscu faktycznie stała gwiazda kalibru Beyoncé, "Cheek To Cheek" nabrałoby zapewne więc nieznośnego blichtru na kosmiczną skalę. Lady Gaga zaś, być może po doświadczeniach z "ARTPOP" spokorniała, dając nam płytę wyważoną, stylową, potencjalnie najlepszą w jej karierze. Może jednak odrobinę więcej gwiazdorstwa by się przydało, bo "Cheek To Cheek" zasługują na zdecydowanie większą uwagę, niż ta którą obecnie się cieszy. 8/10 [Wojciech Nowacki]