24 lutego 2015


MARILYN MANSON The Pale Emperor, [2015] Cooking Vinyl || Koniec lat dziewi臋膰dziesi膮tych oraz pierwsza dekada XXI wieku w du偶ej mierze up艂yn臋艂a na mainstreamowej rewolucji nu-metalowej. Ten i艣cie okropny podgatunek ci臋偶kiego grania przebija艂 si臋 od 1998 roku do 艣wiadomo艣ci og贸艂u swoim rapowaniem, scretchowaniem, pseudo-hardrockowym zdzieraniem gard艂a i p艂askimi riffami, by ostatecznie umrze膰 艣mierci膮 naturaln膮. Nieliczni ocaleni jak Korn, Papa Roach, Limp Bizkit czy Linkin Park nadal dzia艂aj膮 w swojej ograniczonej niszy, niczym Indianie w ameryka艅skich rezerwatach, dostarczaj膮c co p艂yt臋 w艂a艣ciwie t膮 sam膮, pozbawion膮 polotu muzyczn膮 papk臋. Na szcz臋艣cie niedobitki nu-metalowego horroru jest ju偶 na tyle 艂atwo ignorowa膰, 偶e mo偶na zupe艂nie o nich zapomnie膰.

Nu-metal nierozerwalnie wi膮偶e si臋 z prze艂omem wiek贸w, kt贸re przypad艂y na lata mojej licealnej edukacji i w takim kontek艣cie postrzega艂em zawsze tw贸rczo艣膰 Marilyn Manson. Niema艂y wp艂yw na to mia艂a na pewno przer贸bka „Tainted Love” Soft Cell z jej naiwno-licealno-ameryka艅sk膮 stylistyk膮 wzmacnian膮 jeszcze kiczowatym teledyskiem. Zrz膮dzeniem losu Marilyn Manson b臋dzie kojarzy艂 mi si臋 te偶 z osiemnastymi urodzinami siostry kolegi, zaczynaj膮cymi si臋 jednego dnia a ko艅cz膮cymi trzy dni p贸藕niej (jak pokazuje najnowsza p艂yta skojarzenie jak najbardziej na miejscu). Cho膰 nie by艂oby uczciwym przypinanie zespo艂owi 艂atki nu-metalowej, to Marilyn Manson zawsze dzia艂a艂 na granicach tej w艂a艣nie stylistyki. To, co pozwala艂o mi podchodzi膰 do tw贸rczo艣ci tego zespo艂u z mniejszym dystansem to, paradoksalnie, 艣wiadomie kreowany, niezwykle kiczowaty wizerunek artystyczny zbli偶aj膮cy Briana Warnera do klasycznych dokona艅 Alice Coopera czy Kiss. Mog艂em go nie lubi膰, ale nie mog艂em go niedocenia膰.

Manson w jaki艣 przedziwny spos贸b wyry艂 si臋 w moich wspomnieniach z m艂odo艣ci. Mimo dostrzegalnego fa艂szu tkwi膮cego w muzyce zespo艂u potrafi臋 ich dokonania zaakceptowa膰, cho膰 od razu zaznaczam, 偶e w ograniczonym stopniu. Tym wi臋kszym zaskoczeniem okaza艂 si臋 dla mnie fakt, 偶e pomimo ca艂kowitej niemal odmiany trend贸w muzycznych jaka nast膮pi艂a mi臋dzy 2005 a 2015 rokiem Marilyn Manson wci膮偶 trzyma si臋 na nogach nagrywaj膮c do tego przyzwoit膮 p艂yt臋. By膰 mo偶e jednak moje pob艂a偶liwe podej艣cie spaczone jest niedawnym obcowaniem z Royal Blood. Po ich paskudnym albumie, ka偶da muzyka zyskuje moim zdaniem na polocie.


Marilyn Manson si臋 nie zmienia, cho膰 oczywi艣cie chcia艂by 偶eby艣my my艣leli inaczej. St膮d g艂臋bi臋 jego artystycznej duszy maluj膮 dla nas ju偶 nie tylko d藕wi臋ki i akordy, ale r贸wnie偶 obrazy (nabywcami obraz贸w Artysty stali si臋 znawcy malarstwa pokroju Jacka Osbourne’a). Nie oznacza to, 偶e Brian Warner kiedykolwiek by艂 czy b臋dzie oryginalny. Co wi臋cej, jest niemal niemo偶liwym, by artysta wybi艂 si臋 z ram forsowanej od lat stylistyki. Jednak w wykonywanym przez siebie rzemio艣le jest on co najmniej solidny i trzeba to uczciwie powiedzie膰 r贸wnie偶 o jego najnowszym albumie. O innowacjach nie ma mowy, ale tym, co wyr贸偶nia „The Pale Emperor” na tle jego poprzednich dokona艅 to wprz臋gni臋cie w metalowe utwory element贸w bluesa. W przesz艂o艣ci jednak ju偶 par臋 zespo艂贸w tego wybiegu pr贸bowa艂o i to z lepszym skutkiem. Co wi臋cej, bluesowi Mansona du偶o bli偶ej do Depeche Mode z „Delta Machine” ni偶 np. Led Zeppelin. Por贸wnanie o tyle uprawnione, 偶e o ile blues w wykonaniu Marilyn Manson nie dor贸wnuje dzie艂om legendy hard-rocka, to ch臋tnie przez zesp贸艂 stosowana elektronika wyra藕nie nawi膮zuje do Depesz贸w.

W obu przypadkach s膮 to jednak nieudolnie wdro偶one inspiracje, kt贸re co prawda wzbogacaj膮 brzmienia zespo艂u, ale nie stanowi膮 na pewno o jego innowacyjno艣ci. Elementy bluesowo-elektroniczne po prostu s膮 i nic wi臋cej powiedzie膰 w tej materii si臋 nie da. To, co zwraca uwag臋 to osnute wok贸艂 nich ciekawe i dosy膰 chwytliwe melodie. Utwor贸w takich jak "The Third Day Of Seven Day Binge" czy "Deep Six" s艂ucha si臋 z przyjemno艣ci膮 a wraz z elementami industrialu ich korzenie 艂膮czy膰 mo偶na ze stylistyk膮 Trenta Renzora, b臋d膮cego jednak zawsze przynajmniej o trzy kroki przed Mansonem. Trzeba jednak w tym miejscu wspomnie膰 o tek艣cie do „The Third Day Of Seven Day Binge”. Trzeci dzie艅 siedmiodniowej bibki? Czy tylko na to sta膰 dzi艣 samozwa艅czego Kr贸la Groteski?

Ca艂y album mo偶na spokojnie podzieli膰 na dwie cz臋艣ci: udan膮 (od "Killing Strangers" do "Warship My Wreck" oraz przera藕liwie nudn膮 (od "Slave Only Dreams To Be King" po utwory bonusowe) co nie pozwala na uznanie ”The Pale Emperor” za album wi臋cej ni偶 solidny. Nie zmienia to jednak faktu, 偶e s艂ucha si臋 go ca艂kiem przyjemnie. Nie mog臋 jednak pozby膰 si臋 odczucia, 偶e w tw贸rczo艣ci Marilyna Mansona najbardziej przeszkadza mi w艂a艣nie sam Marilyn Manson. O ile lepiej brzmia艂aby ta p艂yta, gdyby za mikrofonem stan膮艂 np. Glenn Danzig? Od razu odpowiem: o niebiosa lepiej. 5.5/10 [Jakub Koz艂owski]

23 lutego 2015


ELEKTRO GUZZI Observatory, [2014] Macro || Techno to muzyka maszyn wykonywana przez ludzi. Wykonywanie muzyki przy pomocy typowo rockowych instrument贸w, ale w spos贸b wykraczaj膮cy poza utarte kanony gatunku, to z kolei z kolei klasyczny opis post-rocka. 殴r贸d艂o ponadgatunkowo艣ci muzyki, dzi艣 tak naturalnej i oczywistej, cho膰 nadal nieakceptowalnej przez s艂uchaczy okopanych w dawnych przyzwyczajeniach, tkwi zatem w samych definicjach gatunk贸w i podzia艂贸w. Naprawd臋, wystarczy tylko 艂膮czy膰 znane elementy na nowe sposoby, by ko艂o zamachowe muzyki nadal si臋 toczy艂o.

Austriacy z Elektro Guzzi w sk艂adzie gitara - bas - perkusja zdaj膮 si臋 by膰 klasycznym rockowym power-trio, graj膮 jednak techno, co w kontakcie z ich muzyk膮 wprowadza ca艂kiem fascynuj膮cy dysonans poznawczy. Oczywi艣cie, ca艂kowicie instrumentalny charatkter nie mo偶e by膰 偶adnym zaskoczeniem. Repetycje i jednorodno艣膰 utwor贸w mo偶na jeszcze ewentualnie podci膮gn膮膰 pod kategorie sp贸jno艣ci. Ale ju偶 brak eskalacji, wewn臋trznego rozwoju i jakiekolwiek kierunku w jakim mia艂yby pod膮偶a膰 kompozycje, w 艣wiecie gitar by艂by nie do przyj臋cia. Jednak "Observatory" to wsp贸艂czesna abstrakcyjna muzyka taneczna, muzyka maszyn, ale nie tylko wykonywana przez ludzi, ale te偶 przy pomocy "ludzkich" instrument贸w.


S膮 tu 艣lady krautu (motoryka) czy math-rocka (brzmienie lekko a'la Battles), ale Electro Guzzi id膮 znacznie dalej ni偶 te dwie estetyki, przez co paradoksalnie wydawa膰 si臋 mog膮 mniej wyrafinowani. Terytorium techno rz膮dzi si臋 jednak swoimi w艂asnymi prawami. Cho膰 w fina艂owym "The Grist", wzbogaconym o d藕wi臋ki kalimby, us艂ysze膰 mo偶na zal膮偶ek melodii czy nawet piosenkowo艣ci, to "Observatory" jest setem z drobnymi tylko wahni臋ciami napi臋cia. Kompozycje, czy mo偶e raczej fragmenty oscyluj膮 wok贸艂 sze艣ciu, siedmiu minut, b臋d膮c wariacjami na temat tanecznego rytmu. Czasem zadziornego ("Atlas"), ostro parkietowego ("Trojan Robot" i "Threshold People"), plemiennego i opartego na gitarowym klangorze ("Rough Tide") czy basowym napi臋ciu ("Acid Camouflage").

Punkt wyj艣ciowy dla Elektro Guzzi jest zasadniczo podobny do ich niemieckich pobratymc贸w Brandt Brauer Frick, kt贸rzy jednak do preparowania swojego hipnotycznego techno / house'u u偶ywaj膮 instrument贸w klasycznych z odmiennym zatem efektem emocjonalnym. Austriacy to bezb艂臋dnie kontrolowany rytm, jedynym jego problemem na "Observatory" jest to, 偶e dzi臋ki za ma艂o klarownej produkcji ci臋偶ko uwierzy膰, 偶e to naprawd臋 tylko modyfikowana gitara, bas i perkusja. R贸wnie ci臋偶ko uwierzy膰 w to na 偶ywo, ale na koncertach Elektro Guzzi (widzia艂em dwukrotnie) przynajmniej ma si臋 naoczny dow贸d. Mo偶e jeszcze nie na g艂贸wn膮 gwiazd臋, ale na wieczorny set na ka偶dym z polskich festiwali Elektro Guzzi nadawali by si臋 艣wietnie. Graj膮 bez bis贸w i 偶adnych przerw mi臋dzy utworami, splataj膮c je w jedn膮 imponuj膮c膮 i intensywn膮 ca艂o艣膰, robi膮c膮 wra偶enie zar贸wno na mi艂o艣nikach elektroniki, jak i gitarowego noise'u. 7.5/10 [Wojciech Nowacki]

17 lutego 2015


Tara Fuki to duet dw贸ch wiolonczelistek, dla nas o tyle ciekawy, 偶e 艣piewaja w tak sofistykowanie brzmi膮cym dla Czech贸w j臋zyku polskim. Andrea Konstankiewicz i Dorota B谩rov谩 pod koniec zesz艂ego roku wyda艂y sw贸j pi膮ty studyjny album "Winna", kt贸ry ju偶 zd膮偶y艂 zebra膰 pozytywne reakcje nie tylko w Czechach, ale i za granic膮, gdzie najcz臋艣ciej wrzucane s膮 do kategorii "alternatywnej world-music". Brzmi to lekko jak niedziela z radiow膮 "Tr贸jk膮", ale "Winna" zarejestrowana zosta艂a prosto i skromnie, bez go艣ci i zb臋dnych aran偶acyjnych dodatk贸w. Smyczki i wokale nios膮 ze sob膮 lekko teatraln膮, deszczow膮, ale nie depresyjn膮 atmosfer臋, pokazuj膮 te偶, 偶e muzyka adresowana do "dojrzalszego s艂uchacza" nie musi by膰 nudna i wyprana z emocji.


Android Asteroid rozpoczynali jako projekt dw贸jki producent贸w, kt贸ry rozr贸s艂 si臋 z czasem do pe艂noprawnego sk艂adu, b臋d膮cego dowodem na czesk膮 s艂abo艣膰 do subtelnej elektroniki i angloj臋zycznego downtempa. Na albumie "Ikaros" mieszaj膮 si臋 zatem (nu)jazzowe instrumentacje z hiphopowym rytmem, zbli偶aj膮c ca艂o艣膰 do bardziej relaksacyjnych przedstawicieli triphopu z lat dziewi臋膰dziesi膮tych. Autorskim znakiem rozpoznawczym Android Asteroid s膮 jednak eksperymenty z rytmem, deklarowane jako inspirowane afryka艅sk膮 polirytmi膮, oraz korzystanie z rdzennie morawskich cymba艂贸w. Przy okazji, zar贸wno Tara Fuki, jak i Android Asteroid, to reprezentanci uznanego labelu Indies Scope, kt贸ry w tym roku obchodzi rocznic臋 dwudziestopi臋ciolecia dzia艂alno艣ci. Z tej okazji na bia艂ym winylu wznowiony zostanie album "B铆l茅 inferno" znanej i u nas Ivy Bittov茅j i Vladim铆ra V谩clavka.


Label X Productions przyni贸s艂 nam na zim臋 nie tylko album "Submarine Sky" post-rockowc贸w z Flash The Readies. Moimir Papalescu to cz艂owiek-instytucja na czeskiej scenie, stoi za szeregiem projekt贸w (Magnetik, Die alten Maschinen, The Stylists, Vanessa), dzia艂a jako producent, znany jest z przywi膮zywania wagi do wizualnej strony muzyki oraz ze swej fascynacji technologi膮 i klasycznym futuryzmem. Nie dziwi膮 zatem w jego muzyce ani wp艂ywy Kraftwerk czy syntezatorowego popu z lat osiemdziesi膮tych, ani motywy z literatury i film贸w sci-fi. Wszystko to znajdziemy na trzecim albumie Die alten Maschinen. "Change" pozostaje tytu艂em dla zwolennik贸w tej specyficznej estetyki, ale przynosi te偶 wi臋cej rockowych i piosenkowych akcent贸w. Daleko mniej tradycyjn膮 nowo艣ci膮 labelu s膮 Fat Old Donald z epk膮 "Tangerine Chicken Won’t Fool Nobody". Mieszaj膮 si臋 tu nie tylko j臋zyki, ale przede wszystkim gatunki. Psychodelia, rytmiczne gitary, ciemny ambient, noise, ale i radioheadowa piosenkowo艣膰 skompresowane zosta艂y w ledwie dwudziestominutow膮 i do艣膰 ciemn膮 ca艂o艣膰.


Na koniec Subject Lost, czyli Petr Adamec, kt贸ry dwa lata temu wyda艂 ju偶 "Made Of Numbers" w naszym ulubionym s艂owackim labelu Exitab. Nowo艣膰 "Expo Nova" ukaza艂a si臋 w艂asnym sumptem, zar贸wno na p艂ycie kompaktowej, jak i w postaci darmowego downloadu, tym bardziej zach臋cam do pobrania. 艢wietni wyprodukowana, delikatna, ale intensywna elektronika, pe艂na przestrzeni i z gitarowym, post-rockowym posmakiem przypomina膰 mo偶e cho膰by to, co na albumie "Awake" zrobi艂 ostatnio Tycho. Talent z domowego zacisza, idealny na zimowe d艂ugie wieczory. [Wojciech Nowacki]

12 lutego 2015


DEEP PURPLE The Battle Rages On..., [1993] RCA || Wi臋ksz膮 cz臋艣膰 swojej historii Deep Purple by艂 zespo艂em wewn臋trznie sk艂贸conym, czego w najbardziej oczywisty spos贸b dowodz膮 cz臋ste zmiany sk艂adu. Regularnie nast臋puj膮ce roszady zaowocowa艂y konieczno艣ci膮 wprowadzenia oznacze艅 dla poszczeg贸lnych konfiguracji personalnych (Mark I, Mark II, Mark III itd). Oznaczenia te wskazywa艂y te偶 na muzyczne r贸偶nice dziel膮ce poszczeg贸lne etapy dzia艂alno艣ci grupy, wielokrotnie 艂膮cz膮cej czysty hard rock z funkiem i bluesem. P艂yta "The Battle Rages On" stanowi dzie艂o reaktywowanego drugiego, najs艂ynniejszego sk艂adu, z Ritchie'm Blackmore'm oraz Ianem Gillanem.

Mark II niew膮tpliwie nadal cieszy si臋 najwi臋ksza estym膮 w艣r贸d fan贸w, cho膰 nie by艂 to sk艂ad najbardziej tw贸rczy czy poszukuj膮cy. Za taki uzna膰 nale偶a艂oby line-up z Davidem Coverdale'm i Glenem Hughsem (Mk III i Mk IV), kt贸rego dzia艂alno艣膰 uwieczni艂y trzy doskona艂e albumy "Burn", "Stormbringer" oraz "Come Taste The Band". Muzyk贸w Mark II 艂膮czy艂a jednak pewnego rodzaju symbioza, kt贸ra, niezale偶nie od rozrywaj膮cych zesp贸艂 konflikt贸w wewn臋trznych nakazywa艂a im powr贸t do klasycznego sk艂adu. Wp艂yw na to mia艂y r贸wnie偶 oczekiwania fan贸w, kt贸rzy wyra藕nie, poprzez malej膮c膮 sprzeda偶 p艂yt, dawali do zrozumienia, 偶e bardziej funkuj膮ce brzmienie Purpli nie do ko艅ca stanowi spe艂nienie ich oczekiwa艅. 艢mier膰 Tommy'ego Bolina, nast臋pcy Blackmore’a, oraz destruktywny tryb 偶ycia Glena Hughesa jedynie u艂atwi艂y decyzj臋 o reaktywacji Mk II.

Ponowna wsp贸艂praca muzyk贸w zaowocowa艂a nagraniem p艂yty kompletnej. "Perfect Strangers" wskazywa艂o na d艂ugie lata niepodzielnej dominacji Deep Purple. Doskona艂膮 p艂yt臋 promowa艂a 艣wietna trasa koncertowa, kt贸ra ukaza艂a jednak, 偶e animozje mi臋dzy muzykami wci膮偶 by艂y silnie zakorzenione. Wybuja艂e ega Gillana i Blackmore’a ponownie doprowadzi艂y do rozstrojenia bezb艂臋dnie funkcjonuj膮cej maszyny. Ani "House Of The Blue Light"  ani tym bardziej "Slaves And Masters", p艂yta zarejestrowana po kolejnym rozpadzie Mk II (z Joe Lynnem Turnerem jako wokalist膮), nie nastawia艂y optymistycznie co do przysz艂o艣ci zespo艂u. Malej膮ce znaczenie Deep Purple na rynku muzycznym sta艂o sie odczuwalne nawet poprzez lokalizacje koncert贸w.

Mniejsze zainteresowanie fan贸w, a tym samym malej膮ce stawki koncertowe, umo偶liwi艂y polskiej widowni po raz pierwszy w historii przekonanie si臋 na 偶ywo, czym jest koncert Deep Purple. Gdy jednak konta bankowe zacz臋艂y szczuple膰, osobista duma i antypatie musia艂y ust膮pi膰 potrzebom natury finansowej. Ultimatum wytw贸rni muzycznej, niezadowolonej z drogi do nik膮d jak膮 obra艂 zesp贸艂 doprowadzi艂o do usuni臋cia Joe Lynna Turnera (kt贸ry ewidentnie, podobnie jak Tony Martin z Black Sabbath, nie mia艂 szcz臋艣cia do sk艂ad贸w z kt贸rymi wyst臋powa艂) i ponownego anga偶u Iana Gillana.

Wokalista przyj膮艂 projekt z zadowoleniem. Jego kariera nie rokowa艂a bowiem w tym momencie wi臋kszych nadziei. Od momentu opuszczenia zespo艂u z marnym skutkiem pr贸bowa艂 wzbudzi膰 zainteresowanie odbiorc贸w swoim solowym projektem. Nowe-stare Deep Purple (Paice, Lord, Gillan, Glover, Blackmore) okaza艂o si臋 kolosem na glinianych nogach. Muzycy nie zakopali topor贸w wojennych, a w trakcie nagrywania p艂yty Gillan i Blackmore nie mieli okazji do wsp贸lnych dyskusji nad przysz艂o艣ci膮 grupy, gdy偶 wszelkimi si艂ami starano si臋 ogranicza膰 ich spotkania. Nie oznacza艂o to jednak, 偶e nie uda艂o im si臋 sk艂贸ci膰. Nawet pomimo dziel膮cej muzyk贸w odleg艂o艣ci, kolejne bitwy toczono o ostateczny kszta艂t utworu „Time To Kill” oraz, tradycyjnie ju偶, pija艅stwo Gillana i wybuja艂e ego Blackmore’a.


Pomimo trudnych warunk贸w nagrywania (ani razu wszyscy muzycy nie znale藕li si臋 razem w studiu) efektem zaanga偶owania Mk II okaza艂a si臋 jedna z najlepszych p艂yt w dyskografii zespo艂u. "The Battle Rages On..." mia艂a bowiem wszystko to, co sprawi艂o, 偶e "Perfect Stranger" wznios艂o Deep Purple na muzyczny szczyt. Niestety, efekt ten osi膮gni臋ty zosta艂 w spos贸b wyrachowany, co nie usz艂o uwadze krytyk贸w i s艂uchaczy. Nowa p艂yta stanowi艂a bowiem lustrzane odbicie wcze艣niejszego albumu. Utw贸r tytu艂owy idealnie koresponduje z "Under The Gun" a "Anya" mo偶e w zasadzie uchodzi膰 za duchowego spadkobierc臋 utworu „Perfect Strangers”.

Odczuwalna wt贸rno艣膰 p艂yty zadecydowa艂a o tym, 偶e „The Battle Rages On...” nie powt贸rzy艂a sukcesu swego wielkiego poprzednika. Zupe艂nie nies艂usznie. Wraz z up艂ywem lat stylistyczne podobie艅stwa zacz臋艂y si臋 rozmywa膰, a kolejne pokolenia fan贸w dostrzeg艂y si艂臋 albumu. Mamy bowiem do czynienia z arcydzie艂em klasycznego, dojrza艂ego hard rocka. Utwory takie jak "Solitaire", "One Man’s Meat" czy "Lick It Up" mog艂y by膰 ozdob膮 album贸w ka偶dego niemal 贸wczesnego konkurenta Deep Purple. Si艂a p艂yty polega jednak na tym, 偶e 偶adna z wymienionych kompozycji nie nadaje tonu ca艂o艣ci. Palma pierwsze艅stwa nale偶y si臋 wspomnianej ju偶 "Anya", z ciekaw膮 orientaln膮 aran偶acj膮, piekielnie chwytliwemu „The Battle Rages On...” oraz surowemu bluesowi w "Ramshackle Man". Jedynie „Time To Kill” nie dor贸wnuje poziomem reszcie, wyra藕nie nawi膮zuj膮c stylistyk膮 do tw贸rczo艣ci Rainbow z okresu "Bent Out Of Shape".

Muzycy, pomimo wewn臋trznych konflikt贸w nadal znajdowali si臋 w doskona艂ej formie. Rosn膮ca alienacja Ritchie'go nie przeszkadza艂a muzykowi w tworzeniu zapadaj膮cych w pami臋膰, mi臋sistych riff贸w. Ian Paice pokaza艂 na albumie, jak powinien b臋bni膰 hard rockowy perkusista. Jon Lord w艂a艣ciwie nigdy w swej karierze nie schodzi艂 poni偶ej sta艂ego, wysokiego poziomu a chocia偶 mo偶na by 偶yczy膰 sobie odrobin臋 bardziej zdecydowanego wokalu Iana Gillana, to ca艂o艣膰 prezentuje si臋 nad wyraz interesuj膮co. W roku 1993 powsta艂a nadspodziewanie dobra p艂yta niespodziewanie reaktywowanego sk艂adu. Szkoda tylko, 偶e Deep Purple zaraz po wyj艣ciu ze studia w tradycyjny ju偶 dla nich spos贸b uruchomili tryb samozniszczenia. [Jakub Koz艂owski]

6 lutego 2015


FLASH THE READIES Submarine Sky, [2014] X Production || Post-rock jako gatunek ma si臋 艣wietnie w drugiej dekadzie XXI wieku. Owszem, pi臋tnuj臋 jego dzisiejsze zaw臋偶enie w stosunku do lat dziewi臋膰dziesi膮tych, ale raczej jako brak pami臋ci s艂uchaczy o pierwotnym znaczeniu tego terminu ni偶 to, 偶e oznacza dzi艣 tylko jeden z jego dawnych nurt贸w. By膰 mo偶e jednak taka ewolucja jest naturalna i wynika z potrzeb cz臋艣ci s艂uchaczy zagubionych w 艣wiecie, w kt贸rym sama kategoria gatunku sta艂a anachronizmem. Post-rock zatem, dawnej sam b臋d膮cy synonimem ponadgatunkowo艣ci, sta艂 si臋 bezpieczn膮 i pewn膮 przystani膮 dla kruchych melancholik贸w t艂amsz膮cych podsk贸rne emocje.

W gatunku z tak jasno dzi艣 okre艣lonymi ramami, ci臋偶ko wskaza膰 konkretne warto艣ciuj膮ce wyr贸偶niki. Albo jeste艣 mi艂o艣nikiem, wi臋c podoba si臋 tobie wszystko, albo nie, wi臋c wszyscy wykonawcy brzmi膮 dla ciebie tak samo. Na szcz臋艣cie to w艂a艣nie wspomniane emocje podpowiadaj膮 fanom czego w dzisiejszym post-rocku warto pos艂ucha膰 a co zaliczy膰 do grona wt贸rnych epigon贸w. Flash The Readies jako zesp贸艂 przeszli drog臋 od indie-rocka przed pinkfloydowsk膮 psychodeli臋 po gitarowy post-rock i najnowsza ich p艂yta "Submarine Sky" jedn膮 z najciekawszych jakie mia艂em przyjemno艣膰 w tym gatunku ostatnio s艂ysze膰.

Kupili mnie w艂a艣ciwie ju偶 pierwszymi d藕wi臋kami minorowego pianina otwieraj膮cego pierwsz膮 na p艂ycie kompozycj臋 "Caledonia". Jego t艂amsz膮cy smutek przypomina mi bowiem moje ulubione i nieod偶a艂owane Hood z czas贸w "Rustic Houses, Forlorn Valleys" i "The Cycle Of Days and Seasons". Utw贸r jak na post-rockowe standardy nie nale偶y do najd艂u偶szych, ko艅czy si臋 klasycznym nag艂ym wyciszeniem, pojawia si臋 w nim nawet nieinwazyjny wokal, ale je艣li gitary Flash The Readies przypomina膰 mog膮 kt贸rego艣 z gigant贸w gatunk贸w to najpr臋dzej b臋d膮 to Japo艅czycy z Mono. Charakterystyczn膮 i rozedrgan膮 gr臋 s艂ycha膰 te偶 w g艂o艣niejszych cz臋艣ciach "D For Donut" czy w gitarowej kaskadzie w drugiej po艂owie "You Are The Food", ale bez niezno艣nego patosu i pseudo-artystycznego napuszenia w kt贸rym Mono celuj膮.



"Submarine Sky" jest bowiem albumem intymnym, co nie dziwi o tyle, 偶e nagrany zosta艂 w ci膮gu dw贸ch dni w odosobnionym domu w Jesen铆k谩ch. To pasmo g贸rskie, zar贸wno dzi臋ki swej przyrodzie, jak i pogmatwanej historii, nale偶y do najbardziej inspiruj膮cych miejsc dla czeskich artyst贸w. Nastr贸j opuszczonych g贸r i ciemniej膮cego lasu najmocniej odbi艂 si臋 chyba na mrocznym pocz膮tku "Deer In Gear", ale dla przeciwwagi mamy tu cho膰by stosunkowo najbardziej piosenkowe "Mary Had A Little Lamb" czy akustyczn膮 gitar臋 na pocz膮tku "You Are The Food", przynajmniej w tej cz臋艣ci ocieraj膮cy si臋 o alt-folk spod znaku Bon Iver.

Wspomniane "D For Donut" licz膮c ponad 12 minut stanowi膰 ma opus magnum albumu. Tytu艂owy p膮czek, w ameryka艅skiej wersji z dziurk膮, apetycznie prezentuje si臋 na kompakcie i przy okazji ubiera muzyce patosu, ale te偶 w przedziwny spos贸b odpowiada strukturze kompozycji. Dwie gitarowe cz臋艣ci, rozp臋dzaj膮cy sie pocz膮tek i lekko niepokoj膮cy fina艂, obejmuj膮 pustawy, wyciszony 艣rodek, przypominaj膮cy "Valtari" Sigur R贸s, co mo偶e, ale nie musi by膰 zalet膮.

Zastanawia te偶 niespecjalnie zajmuj膮ce brzmienie perkusji, co jest o tyle dziwne, 偶e jako jedyna zosta艂a zarejestrowana przez Tom谩拧a Neuwertha, jednego z bardzie wzi臋tych przecie偶 czeskich producent贸w. Niemniej, "Submarine Sky" to wi臋cej ni偶 solidny przedstawiciel swojego gatunku, kt贸ry zestawia wszystkie znane elementy, ale unika wi臋kszo艣ci jego s艂abo艣ci. Nie nudzi, nie przygniata patosem, nie pozuje. Ot, naturalny, spontaniczny zapis pobytu melancholijnych ch艂opak贸w w cieniu g贸rskiego lasu. 7.5/10 [Wojciech Nowacki]

5 lutego 2015


3MOONBOYS na tym zdj臋ciu wcale nie wygl膮dasz grubo, [2014] Music Is The Weapon || Gitarowa alternatywa w Polsce najlepiej mia艂a si臋 w czasach, gdy warunki raczkuj膮cego internetu nie sprzyja艂y jeszcze jej recepcji. Dzi艣, w dobie lokalnych oficyn wydawniczych, kwitn膮cej blogosfery i platform w typie Bandcampa, polscy wykonawcy maj膮 przynajmniej teoretycznie nieograniczone mo偶liwo艣ci propagowania swej muzyki. S艂uchacze jednak wydaj膮 si臋 偶y膰 w prze艣wiadczeniu, 偶e muzyczna alternatywa jest wynalazkiem post-internetowym a w lokalnych warunkach o jej jako艣ci 艣wiadczy stopie艅 umiej臋tno艣ci imitacji zachodnich trend贸w sp贸藕nionych w najlepszym razie o rok.

Je艣li zatem 3moonboys, czy ostatnio Kristen, wydaj膮 nowy album dzi艣, gdy stopniowo pokrywane s膮 kolejne nisze, nie ma w tym nic dziwnego. M艂odzie偶 jednak mo偶e poczu膰 si臋 zaskoczona tym, 偶e s膮 to wykonawcy, kt贸rych historia zaczyna si臋ga膰 ju偶 w niekt贸rych wypadkach dw贸ch dekad. W totalnym oderwaniu od naszej 贸wczesnej muzycznej rzeczywisto艣ci powstawa艂a najlepsza polska muzyka, polska jednak tylko w sensie geograficznym. Na szcz臋艣cie wi臋kszo艣膰 z nich, poza nieod偶a艂owanym zespo艂em na liter臋 , znios艂a dobrze przej艣cie od czas贸w ma艂ych sklep贸w muzycznych, kaset magnetofonowych i sporadycznych wzmianek w prasie drukowanej do doby cyfrowej dystrybucji.

Gdy w 2005 roku 3moonboys wydawali sw贸j pierwszy album pod nowym szyldem, akurat otwiera艂o si臋 na moment okno, gdy bycie por贸wnywanym do Mogwai by艂o wyrazem uznania. Szkoci nie byli ju偶 klasykiem dla wybranych, ale jeszcze nie byli pob艂a偶liwie traktowanym powtarzaj膮cym si臋 staruszkiem. Bydgoszczanie dalecy jednak byli od roli epigon贸w schematu cicho-g艂o艣no-cicho plus d艂ugi, poetycki tytu艂 bez znaczenia. Ulotne skojarzenia polega艂y raczej na emocjonalnej odpowiedzi cia艂 s艂uchaczy, debiut "3moonboys" do dzi艣 dostarcza naprawd臋 sporo satysfakcji. P贸藕niej grupa raczej subtelnie poszerza艂a formu艂臋 ni偶 poszukiwa艂a nowych brzmie艅. O tym, 偶e tak te偶 mo偶na przekonuje "na tym zdj臋ciu wcale nie wygl膮dasz grubo", album, kt贸ry niepostrze偶enie mo偶e sta膰 si臋 dla 3moonboys otwarciem nowego etapu.


Oczywi艣cie, najwa偶niejsz膮 zmian膮 (poza tytu艂em i ok艂adk膮, pierwsz膮 niewygl膮daj膮c膮 jak zaprojektowan膮 w MS Paint) wydaje si臋 by膰 w zwrot w stron臋 j臋zyka polskiego. Jest to nabieraj膮ca rozmachu tendencja, czasem z niez艂ym, czasem ze z艂ym efektem. Niebezpiecze艅stwem polszczyzny jest jednak jej inwazyjno艣膰 i wybijanie si臋 na pierwszy plan wra偶e艅 odbieranych przez s艂uchacza, szczeg贸lnie w szeroko rozumianej estetyce post-rocka, z natury sk艂aniaj膮cej ku instrumentalno艣ci. Tymczasem, polskoj臋zyczne wokale 3moonboys wydaj膮 si臋 by膰 schowane w miksie i otulone warstw膮 instrumentaln膮, tworz膮c sp贸jn膮 ca艂o艣膰 o umiej臋tnie zachowanych proporcjach. O ile lepiej brzmi polszczyzna 3moonboys ni偶 toporny angielski Plum.

Niewinnie zatytu艂owany "mi艣" otwiera p艂yt臋 jako najlepsza mo偶liwa wizyt贸wka. Motoryczna gitara, stopniowa gradacja, zr臋czna elektronika w tle, nawet co艣 na kszta艂t sol贸wki a wszystko to w zaledwie 3 minuty. Waham si臋 przed nazywaniem utwor贸w na "na tym zdj臋ciu wcale nie wygl膮dasz grubo" piosenkami, ale dominuj膮cy tu plus minus trzyminutowy indeks jest prawdziwym pokazem umiej臋tno艣ci zespo艂u. W tak kr贸tkich ramach 3moonboys zawarli wi臋cej pomys艂贸w ni偶 niejedni post-rockowi epigoni w rozlaz艂ych wielominutowych kompozycjach. W "-3m3" umiej臋tnie przeplataj膮 si臋 elektroniczne i gitarowe faktury, "przejazdem" rozpoczyna si臋 od niemal southern-rocka by przez skoczn膮 psychodeli臋 w stylu Clinic przej艣膰 do syntezatorowych pl膮s贸w. Rockowych stylistyk w tej uk艂adance jest zreszt膮 wi臋cej, ale je艣li gitara w "umieralno艣ci" brzmi wr臋cz bluesowo to kontrowana jest po艂aman膮, marszow膮 perkusj膮, kolejnym elementem zdecydowanie wyr贸偶niaj膮cym si臋 w wielu miejscach na p艂ycie.

"na tym zdj臋ciu wcale nie wygl膮dasz grubo" traci odrobin臋 na intensywno艣ci w drugiej po艂owie, najbardziej czytelna w "cssii..." piosenkowo艣膰 nie zawsze intryguje, ale jest to album nie tylko prawdziwie od艣wie偶aj膮cy dla 3moonboys, ale i przemycaj膮cy muzyczn膮 erudycj臋 w niemal podprogowy i jak偶e przyst臋pny spos贸b. 7.5/10 [Wojciech Nowacki]

1 lutego 2015


ROYAL BLOOD Royal Blood, [2014] Warner || Royal Blood, o偶ywczy zesp贸艂 przywracaj膮cy wiar臋 w rock’n’rolla, Przysz艂o艣膰 ci臋偶kiej muzyki, Doskona艂y album, doskona艂ego duetu. Tak w ka偶dym razie m贸wili. A jednak to nie jest dobra p艂yta. W ten spos贸b jestem zmuszony zacz膮膰, ale dzi臋ki temu wszyscy ci, kt贸rzy licz膮 na potwierdzenie swoich pozytywnych opinii na temat jednego z najlepszych album贸w muzycznych 2014 roku mog膮 wytkn膮膰 mi moj膮 ignorancj臋 w komentarzach. Nie ma to dla mnie znaczenia. Na 艣wiecie powstaje zbyt du偶o dobrej muzyki aby, jak owca id膮ca na rze藕, pod膮偶a膰 za zdaniem wi臋kszo艣ci. Musz臋 jednak przyzna膰, 偶e dominuj膮cy w艣r贸d przedstawicieli bran偶y, przyt艂aczaj膮cy wr臋cz optymizm wywar艂 na mnie pewien wp艂yw. Chc膮c bowiem zrozumie膰, sk膮d bior膮 si臋 tak pozytywne opinie, po艣wi臋ci艂em temu albumowi naprawd臋 du偶o czasu. Przykre jest to, 偶e przez jego wi臋kszo艣膰 chcia艂em p艂yt臋 wy艂膮czy膰 i pos艂ucha膰 czego艣 innego.

Obcuj膮c z „Royal Blood” ma si臋 wra偶enie, 偶e ka偶dy i to absolutnie ka偶dy pomys艂 na kt贸ry wpadli muzycy w trakcie wsp贸lnych pr贸b zosta艂 wykorzystany na albumie. Co wi臋cej, podobie艅stwo konstrukcji utwor贸w (wstawka przesterowanego basu, nast臋pnie przerywnik perkusyjny, po czym nast臋puje sprz臋gni臋cie obu instrument贸w i rusza wokal) wskazuje, 偶e powsta艂y one w niewielkim odst臋pie czasu i przy nik艂ej wenie muzyk贸w. St膮d utwory z tej oko艂o trzydziestominutowej p艂yty ci膮gle zjadaj膮 w艂asny ogon. Ka偶e to my艣le膰, 偶e duet wi臋cej pomys艂贸w nie mia艂 albo nie posiada krytycznego zmys艂u w stosunku do w艂asnych utwor贸w. Najwidoczniej muzycy ka偶dy d藕wi臋k wydobyty z instrument贸w traktuj膮 jako odpowiednik szkicu Leonarda da Vinci, kt贸rego nie godzi si臋 marnowa膰. Szkoda tylko, 偶e to, co otrzymujemy to nieustanny jazgot, kt贸rego bro艅 bo偶e nie nale偶y myli膰 z energi膮.

Jestem w stanie doceni膰, fakt, 偶e Mike Kerr gra na basie jakby by艂 on gitar膮, pomimo absurdalno艣ci samego pomys艂u, ale zaraz nasuwa mi si臋 pytanie: po co? Aby sprawia膰 pozory, 偶e robi co艣 nowatorskiego? Nawet Lemmy nie wykaza艂 si臋 nigdy tak wielk膮 pych膮, by uzna膰, 偶e mo偶e wyci膮膰 gitar臋 z hard rockowego brzmienia! Rozumiem oczywi艣cie, 偶e tuzy pokroju Jimmy'ego Page'a czy Eddie Van Halena szuka艂y nowych metod ekspresji, ale r贸wnocze艣nie potrafili zaimprowizowa膰 p贸艂godzinn膮, porywaj膮c膮 sol贸wk臋. W膮tpi臋, 偶eby to samo mo偶na by艂o powiedzie膰 o Mike’u Kerze. We wszystkich utworach Royal Blood, zbudowanych wok贸艂 kilku prostych akord贸w przerywanych niezwykle p艂askimi wstawkami perkusyjnymi, prawdziwa gitara sprawdzi艂aby si臋 lepiej. Mo偶e nie poprawia艂by to og贸lnego wra偶enia, ale doda艂aby odrobin臋 g艂臋bi do tego p艂askiego muzycznego obrazu.


Brak gitary nie jest bynajmniej jedynym problemem duetu. Trudno mi nawet opisa膰, jak denerwuj膮ca jest basowo-perkusyjna wstawka na pocz膮tku „Out Of The Black”. By膰 mo偶e wynika to z faktu, 偶e tak 藕le brzmi膮cej perkusji nie s艂ysza艂em od czasu pami臋tnych dokona艅 Larsa Ulricha na "St. Anger". To samo zreszt膮 mamy w „Ten Tonne Skeleton”, przy czym tutaj szczyty irytacji wywo艂uje przesterowany piszcz膮cy bas. Kolejn膮 kwesti臋 stanowi wokal Kerra, kt贸ry jest po prostu nieciekawy. Nie posiada on ani barwy, kt贸ra potrafi艂aby pozostawi膰 sw贸j 艣lad w pami臋ci s艂uchacza, ani ekspresji pozwalaj膮cej uwierzy膰, 偶e za krzykami wokalisty stoj膮 jakiekolwiek szczere emocje. Za du偶o tu sztucznie wprz臋ganych wp艂yw贸w Jacka White'a i Matthew Bellamy'ego. Kerra cechuje do艣膰 irytuj膮ca maniera 艣piewania, co wraz z niezwyk艂膮 prostot膮 utwor贸w wywo艂uje uczucie zm臋czenia.

Zawarto艣膰 muzyczna debiutu Royal Blood nie nastawia mnie optymistycznie w kwestii przysz艂o艣ci zespo艂u. Nie mog臋 pozby膰 si臋 wra偶enia, 偶e muzycy zdo艂aj膮 nagra膰 jeszcze jedn膮 p艂yt臋, kt贸ra wzbudzi zachwyty wszystkich tych, kt贸rzy lubi膮 si臋 zachwyca膰. Nie odniesie ona jednak sukcesu finansowego na miar臋 pierwszej. Potem przyjdzie trzecia, ju偶 zupe艂nie niezauwa偶ona i zesp贸艂 si臋 rozpadnie. Nale偶y da膰 im cztery, pi臋膰 lat. Po dziesi臋ciu latach, gdy zapytacie o zesp贸艂 Royal Blood jednego z aktualnych piewc贸w ich wielko艣ci ten odpowie, z pytaj膮co podniesion膮 brwi膮, Jaki zesp贸艂? Nie szukajmy rewolucji na si艂臋. Gdy pojawi si臋 p艂yta faktycznie prze艂omowa nie b臋dzie potrzeba Jimmy'ego Page’a czy perkusisty Arctic Monkeys aby nam o tym powiedzia艂.


Duetowi Royal Blood nie wierz臋, nie ufam, nie jestem w stanie ich polubi膰. S艂uchaj膮c p艂yt臋 odnalaz艂em jedynie puste merytorycznie i niedojrza艂e teksty ("Come On Over" z jak偶e nowatorsk膮 w rocku konkluzj膮 there’s no God and I don’t really care), niskiej jako艣ci riffy i strasznie p艂ask膮 produkcj臋, kt贸ra z za艂o偶enia i w spos贸b wyrachowany brzmie膰 mia艂a tak, by dawa膰 wra偶enie obcowania z zespo艂em gara偶owym. Tym co broni muzyk贸w s膮, do pewnego przynajmniej stopnia, ciekawe niekt贸re linie melodyczne ("Out Of The Black", "Little Monster", "Blood Hands"). Jest to jednak zdecydowanie za ma艂o by uzna膰 p艂yt臋 za warto艣ciow膮. Na koniec dygresja, powiedzmy kulinarna, muzyka to w ko艅cu pokarm dla duszy. Lubi臋 czasami zje艣膰 w fastfoodach, ale niezale偶nie od tego, co m贸wi膮 bran偶owi koledzy nie dam sobie wm贸wi膰, 偶e s艂uchaj膮c „Royal Blood” zjad艂em dobry stek. 4/10 [Jakub Koz艂owski]