12 sierpnia 2011

Recenzja Gnarls Barkley „The Odd Couple”


GNARLS BARKLEY The Odd Couple, [2008] Warner || Grupka recenzentów uwzięła się na tą płytę, zupełnie niesłusznie okrzykując ją gorszą od debiutu (St. Elsewhere). Argumentami za tym twierdzeniem mają być rzekomy brak przebojów oraz fakt, że krążek na pewno nie spodoba się masowemu odbiorcy. Pierwszy zarzut jest łatwy do obalenia. Z miejsca można wymienić co najmniej kilka przebojów – zaczynając od Charity Chase – pierwszego kawałka na The Odd Couple. Co do drugiego argumentu, to bardzo chciałabym aby tak było. Nie, żebym była nietolerancyjna. Po prostu im mniej nastolatek w stanikach zamiast bluzek, tańczy do muzyki którą lubię, tym lepiej się z tym czuję.

Podobnie jak przy pierwszym albumie, i tym razem producentem i zarazem twórcą muzyki był Brian Burton – szerszej publiczności, znany po prostu jako DJ Danger Mouse. Z kolei Thomas Callaway (Cee Loo Green) wykonał kawał dobrej roboty podczas pisania tekstów. Przy odsłuchu, ma się wrażenie, że każde poszczególne słowo, przeciągnięcia i jęki, zostały dopasowane idealnie do konkretnych momentów w muzyce. Innymi słowy: Danger Mouse i Cee Loo nie konkurują ze sobą, lecz współgrają w stu procentach. Dokładnie tak, jakby byli sobie przeznaczeni.


Na płycie znajdziemy 13 pozycji, spośród których kilka jest wybitnych, a resztę określiłabym jako dobre. Słabych momentów nie znalazłam. Utwory obracają się gatunkowo w okolicach alternatywnego hip-hopu zmieszanego z soulem zaciągniętym bluesowym duchem. A do tego wszystkiego odrobina rockowych brzmień tu i ówdzie.

Największą siłę przebicia i zarazem największy ładunek emocjonalny niesie ze sobą utwór Open Book znajdujący się na pozycji szóstej. Wykrzykiwane przez Cee Loo „Come on! Take me!” powoduje ciarki na plecach. Boję się pomyśleć co by się wydarzyło gdybym mogła usłyszeć to na żywo.

Panom nie brakuje poczucia humoru, a więc na krążku znajdziemy również utwór ociekający ironią. Nazywa się Whatever i został zaserwowany tuż po dawce dreszczyku emocji opisanej powyżej. Thomas z sarkazmem opowiada o tym, że nie ma żadnych przyjaciół, że mogłoby być lepiej ale, no właśnie... whatever! Kolejnym wartym uwagi kawałkiem jest Who's Gonna Save My Soul. Typowo soulowy, ciepły wokal Cee Loo działa jak środek uspokajający, a całość przywodzi na myśl Be Thankfull For What You Got (ale to tylko moje skojarzenie) i myslę, że Massive Attack mogliby zrobić z tego niezły cover.

Jednym z moich ulubionych kawałków jest Would Be Killer. Nie jest mistrzowski pod żadnym względem, ale za pomocą prostych beatów i nieskomplikowanych wokaliz, panowie stworzyli utwór, który wwierca się w umysł i krąży po nim przez miesiące.

Oczywiście tą stylistykę trzeba albo lubić albo się na nią otworzyć, więc nie każdemu ta płyta przypadnie do gustu. Jakkolwiek, moim zdaniem to będzie muzyka, o którą za dwadzieścia czy trzydzieści lat będą wypytywały dzieciaki, w taki sposób w jaki teraz wypytują o Jacksona.

Swoim drugim albumem Danger Mouse i Cee Lo Green być może nie podbili mas, ale z pewnością zdobędą serca tych, którzy oprócz prostej rozrywki, szukają w muzyce również stylu i głębi. A tej nie brakuje na The Odd Couple. 8/10 [Agnieszka Hirt]