13 września 2011

Recenzja Maps & Atlases "Perch Patchwork"


MAPS & ATLASES Perch Patchwork, [2010] Barsuk || Jakiś czas temu, na mieście zobaczyłam młodego psa, który zamiast bać się samochodów, wskakiwał przed ich maski i na nie szczekał. Pomyślałam, że Maps & Atlases to taki niereformowalny, muzyczny pies. Indie, tyle, że pokręcone. Wokal ludzki, ale brzmiący jak głos skrzata lub kreskówkowej postaci. Krótko mówiąc: niekonwencjonalnie.

Jeszcze przed jesienią 2004 roku byli zwykłymi studentami, nie mającymi zbyt wiele wspólnego z tworzeniem muzyki. Jednak na szczęście postanowili spróbować swoich sił i dzięki temu stworzyli trzy świetne albumy. Zespół pochodzi z Chicago, a w jego skład wchodzą Dave Davison (gitara/wokal), Chris Hainey (instrumenty perkusyjne), Shiraz Dada (bas) oraz Erin Elders (gitara).


W naszym  kraju ta grupa nie jest zbyt znana, ale za oceanem zdążyła już zdobyć sobie sporą grupkę wiernych fanów. Perch Patchwork to pierwszy LP w historii ich działalności. Nie jest tak szalony jak dwie poprzednie EP-ki i szczerze mówiąc trochę za tym tęsknię, ale kimże jest artysta jeśli nie szuka nowych ścieżek rozwoju?

Płytę otwiera utwór Will. Właściwie powinnam go nazwać instrumentalnym bo głos Dave'a brzmi tu jak dodatkowa gitara albo przestrojona harfa. To coś dla lubiących nucić piosenki, ale zawsze zapominających tekstu. Jeden z moich ulubionych, Living Decorations to utwór, który brzmieniowo bliższy jest wcześniejszym dokonaniom grupy. Podobnie jak Carrying The Wet Wood. Kolejną pozycją wyróżniającą się na tle pozostałych jest Pigeon. Fikuśne gitarki i przeszkadzajki między instrumentami sprawiają, że brzmi nieco egzotycznie. Jest na prawdę niezły.


Solid Ground to melancholijna podróż lunatyka. Kiedy pierwszy raz usłyszałam tą piosenkę, poczułam się dziwnie słysząc jak delikatny i zwyczajny potrafi być głos Dave'a. To bardzo ładny utwór. Konkurencyjny dla ostatniego, i zarazem tytułowego Perch Patchwork. Sama nie wiem, który z nich bardziej przypadł mi do gustu. W każdym razie mogłabym stworzyć playlistę z obu i męczyć ją przez kilka jesiennych poranków.

Na krążku znajdują się trzy utwory instrumentalne (Will, Is oraz Was). Są one skomponowane w taki sposób, że ani przez chwilę nie męczą ucha. Zostały raczej potraktowane jako przerywniki lub chwile refleksji przy klimatycznych uderzeniach gitary.

Słabych utworów - poza Israeli Caves, które brzmi trochę jak piosnka religijna - nie ma na tej płycie. Powiem wam coś. W czasach szkolnych na myśl o mapach i atlasach dostawałam gęsiej skórki. Dziś się uśmiecham. Nie tylko dlatego, że 1 wrzesień już dawno nie jest dla mnie tym, czym jest dla większości dzieciaków, ale dlatego, że moje skojarzenia z tymi słowami są od kilku lat muzycznie przyjemne. 8/10 [Agnieszka Hirt]