2 marca 2015

Recenzja Blind Guardian "Beyond The Red Mirror"


BLIND GUARDIAN Beyond The Red Mirror, [2015] Nuclear Blast || Blind Guardian od lat już nie forsują tempa prac nad kolejnymi albumami. Płyty najczęściej oddziela kilkuletnia przerwa, podczas której fanom pozostaje jedynie powrót do poprzednich wydawnictw zespołu w oczekiwaniu na nowe utwory. Niemiłosiernie powoli płynące lata stagnacji w twórczości Blind Guardian stają się tym bardziej odczuwalne, gdy finalny produkt nie spełnia wszystkich pokładanych w nim nadziei. Tak było z wydanym w 2006 roku „A Twist In The Myth”. Album nie dotrzymywał kroku swojemu poprzednikowi pod żadnym względem. Inna rzecz, że poprzedzał go doskonały „A Night At The Opera”, opus magnum twórczości zespołu, do którego zbliżyć się nie mogły również późniejsze dzieła „At The Edge of Time” oraz „Memories Of A Time To Come”. Opus magnum? Tak, aż do wydania „Beyond The Red Mirror”. Początek 2015 roku przyniósł ze sobą bowiem premierę jednego z najdoskonalszych dzieł nowoczesnego power metalu.

Już od dawna nie miałem przyjemności usłyszeć tak epickiego otwarcia albumu, jak The Night Wave. Chóralne intro wprowadza nas w baśniowo-fantastyczny świat stojący, wraz z alternatywnym wymiarem, na granicy zniszczenia. Chwiejny pokój został bowiem złamany (stąd pierwotny tytuł płyty - Pax Discordia). Niedopełnienie przeznaczenia będącego udziałem jednej osoby spowodowało dogłębny kryzys w obu światach. Teraz wybraniec losu musi zakończyć to, czego nie zdołał zrobić lata temu. Historię tą opowiadają utwory Bright Eyes i And The Story Ends z albumu „Imaginations from the Other Side”, którego bezpośrednią kontynuację Blind Guardian proponuje nam na najnowszym krążku. Od wydarzeń opisanych na „Imaginations…” sytuacja uległa jednak komplikacji- przejścia między wymiarami zostały zamknięte. Pozostało jedynie tytułowe Czerwone Lustro którego odnalezienie spoczywa na barkach protagonisty.

Wraz z powolnym rozwinięciem „The Ninth Wave” nie tylko uderza swoim rozmachem, ale i niezwykłą przebojowością, która nie pozwala ani na moment oderwać się od opisywanej historii. Poczucie ciężaru przeznaczenia jaki spoczywa na bohaterze płyty jest odczuwalne niemal namacalnie. Dalej następuje zwolnienie tempa i ukazanie perspektywy mieszkańców dogorywającego świata. Nastał czas zmierzchu bogów a wyniszczająca wojna zbliża się wielkimi krokami („Twilight Of The Gods”). Tymi dwoma utworami Blind Guardian osiągnął to, czego wielu wykonawcom nie udawało się spełnić na kilku nawet albumach: wprowadza słuchacza w zupełnie nowy wymiar, budując wrażenie świata bardziej złożonego niż wskazują na to słowa utworów.


Oczywiście, historia którą prezentują nam bardowie z Niemiec jest historią, jakich odnajdziemy setki w rozległych arkanach pisarstwa z pogranicza fantasy i science fiction. Braki koncepcyjne albumu całkowicie niweluje jednak wspaniała muzyka, przepełniona niezapomnianymi riffami, ciekawymi zmianami tempa, chóralnymi zaśpiewami oraz tym, o czym bardzo często się zapomina: atmosferą. I to właśnie atmosfera powoduje, że „Beyond The Red Mirror” zapada w pamięć na długie tygodnie. Można oczywiście odnieść się również do strony technicznej albumu, wspomnieć o przejrzystej i potężnej produkcji Charliego Bauerfeinda, czy doskonałej aranżacji poszczególnych utworów, przywodzących na myśl złożoność "Bohemian Rhapsody". Wszystko to dałoby jednak marny efekt, gdyby nie dusza, jaką tchną poszczególne utwory. "Prophecies", umieszczony w jakiejkolwiek hollywoodzkiej superprodukcji na stałe zagościłby w pierwszej dziesiątce filmowych utworów wszechczasów. "At The Edge Of Time", z początku przepełniona patosem ballada rozwija się w potężny metalowy hymn zdolny do wywołania gęsiej skórki u najtwardszych nawet harleyowców. Zresztą ilością pomysłów jaką błyszczą Blind Guardian na najnowszym albumie można by obdzielić kilka innych płyt. I każda byłaby doskonała.

Po ostatnich dzwiękach "At The Edge Of Time odczuwalna staje się jednak zmiana stylistyki płyty. Orkiestrowo-filmowe aranżacje wcześniejszych utworów ustępują miejsca czystemu power metalowi wzbogacanemu o thrashowe riffy a potęga albumu ulega wręcz intensyfikacji. Zanika jednak nieprzyzwoita przebojowość pierwszej części płyty, a przynajmniej zostaje ona subtelnie ukryta pod gęstą ścianą dźwięków. I muszę przyznać, że ta część historii zdaje się odstawać nieznacznie poziomem od bogatej formy pierwszych utworów z albumu. Impet z jaką „Beyond The Red Mirror” szturmował zmysły słuchacza ulega wyhamowaniu pomimo zwiększenia tempa muzyki. Nie zmienia to oczywiście faktu, że jako całość album prezentuje się niezwykle spójnie i koherentnie.

Dzięki nowemu wydawnictwu Blind Guardian na ponad godzinę przenosimy się do innego, fascynującego świata, co wydaje się spełnieniem wszelkich oczekiwań, które stawiać można power metalowi. Co dodać na koniec? Break the seal and find the red door. Na pewno, żaden fan metalu nie pożałuje czasu poświęconego na obcowanie z „Beyond The Red Mirror”. Ta płyta sprawia olbrzymią, czystą frajdę i przyjemność, którą porównać można jedynie do dobrej lektury albo seansu pasjonującego widowiska filmowego. Jeżeli w 2015 roku usłyszymy jeszcze kilka płyt tak dobrych jak najnowsze dzieło Niemców to szykuje się nam naprawdę niezwykły rok. 9.5/10 [Jakub Kozłowski]