5 grudnia 2014

Recenzja The Flaming Lips "With A Little Help From My Fwends"


THE FLAMING LIPS With A Little Help From My Fwends, [2014] Bella Union || Miley Cyrus zadziwiająco skutecznie strollowała celebrycko-plotkarski serwis Entertainment Weekly swym nowym tatuażem z "Love Yer Brain". Serwis radośnie i z gorliwością grammar nazi poinformował o błędzie w napisie i zatroskał się nad głupiutką Miley. Zarówno artykuł, jak i post, ledwie pół godziny później zostały edytowane i wzbogacone o konkluzję, że przecież oczywiście, że chodzi o tytuł piosenki The Flaming Lips.

Kumpelski związek, który Wayne Coyne zawarł z Cyrus, zdaje się zatem przynosić efekty dla obu stron. The Flaming Lips, od zawsze skrywając pod swoją narkotyczną psychodelią popowy potencjał, znaleźli się w świetle reflektorów celebryckich i, jak widać, nie zawsze kompetentnych mediów. Miley Cyrus zaś, być może okazuje się czymś więcej niż nadnaturalnej długości językiem i, jak sugerowała Sinéad O'Connor, bezwolnie sterowaną gwiazdeczką. A może i za tym stoją upiorni marketingowcy, kto wie.

Ważne, że współpraca ta, to już nie tylko wspólne występy i tatuaże, ale i oficjalne wydawnictwo w postaci kolejnego cover-albumu The Flaming Lips i zarazem kolejnej kolaboracji z plejadą ich fwends. Przerobienie w całości "Dark Side Of The Moon" Pink Floyd okazało się zaskakująco sensownym posunięciem w kontekście wcześniej wydanego opus magnum The Flaming Lips "Embryonic". Kompilacja "The Flaming Lips And Heady Fwends", choć nierówna, to przyniosła szereg intrygujących kolaboracji, od Nicka Cave'a i Yoko Ono poprzez Bon Iver, Tame Impala i Neon Indian po Ke$hę.


"With A Little Help From My Fwends" na szczęście muzycznie nie nawiązuje do miernego "The Terror", tak jak do "Embryonic" nawiązywał cover-album Pink Floyd. Choć może przerobienie The Beatles na modłę chłodnej, apokaliptycznej nudy było by ciekawszym posunięciem. "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band" w podaniu The Flaming Lips okazuje się bowiem przedsięwzięciem zaskakująco zachowawczym. Owszem, podobnie jak wcześniej na Pink Floyd nałożono na The Beatles warstwę brudu i hałasu, ale to w dalszym ciągu, te same klasyczne, zabójczo chwytliwe piosenki. Paradoksalnie, tak kalejdoskopowy i różnorodny materiał wyjściowy jak "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band", skutkuje dość jednorodną całością, będącą muzycznym ekwiwalentem cyrkowego i powierzchownego "American Horror Story: Freak Show".

Ba, nawet większość wokali skutecznie imituje tutaj klasyczne beatlesowskie harmonie, wśród gości ciężko zresztą znaleźć równie charakterystyczne imiona, co na "The Flaming Lips And Heady Fwends". Stąd natychmiast rozpoznajemy wyłącznie Maynarda Jamesa Keenana a udział Miley Cyrus w "Lucy In The Sky With Diamonds" okazuje się faktycznie najciekawszym elementem płyty. Choć popsutym przez Moby'ego.

Wayne Coyne pewnie byłby dumny z tego, że mój pierwszy uważny kontakt z "With A Little Help From My Fwends" miał miejsce w wannie pełnej piany i gorącej wody, zmęczony pracą i zimową, popołudniową ciemnością. Kombinacja radosnej psychodelii The Flaming Lips z piosenkami, których nie sposób nie znać, skutecznie podnosi nastrój. Tylko i aż tyle. Poza tym część dochodu ze sprzedaży płyty przeznaczona jest na fundację zajmującą się opieką weterynaryjną i adopcjami zwierząt domowych, więc czemu by nie wesprzeć naszych czworonożnych fwends. 5/10 [Wojciech Nowacki]