25 kwietnia 2014

Pocztówki z obozu #7


"1926" uznany został za najciekwaszy powiew nadmorskiego post-rocka w 2012 roku. Intrygująco osadzony w trójmiejskiej rzeczywistości, zamiast wpisywać się w smutny nurt redukowania post-rocka do melodyjnego metalu z melancholijnymi okładkami nawiązywał do najciekawszych tradycji alternatywy lat 90-tych. Kierunek ten kontynuują dwie kolejne, równolegle wydane EPki: "Bury The Ghost" oraz "Orphans". To nadal, przynajmniej pod względem formalnym, post-rock w stylu Godspeed You! Black Emperor, choć nie tak monumentalny i z szerszymi inspiracjami. W ponad 20-minutowych kompozycjach znajdziemy bowiem nie tylko post-rockowe kaskady, ale również czytelne ślady i shoegaze'u, i noise'u, i amerykańskiego indie spod znaku Sonic Youth. Szkoda tylko, że ogólne wrażenie psuje umieszczony na "Orphans" okropny i niezrozumiały cover "Hope of Deliverance" Paula McCartneya. Piosenki zresztą okropnej również w oryginale.

Kaseciarz i jego pierwszy materiał "Surfin' Małopolska" był chyba pierwszym polskim bandcampowym wydarzeniem. Jakość lo-fi demówki, absurdalny punkt wyjściowy, ale skoro może być surf-rock znad Wełtawy, to dlaczego nie znad Wisły, i wreszcie po prostu bardzo dobry materiał. Pod zasłoną surf-rocka skrywał się jednak wysokiej jakości noise, wzbudzający tęsknotę za dawną trójmiejską sceną i nieodżałowanym zespołem na literę Ś. "Motörcycle Rock And Roll" przynosi po pierwsze lepszą produkcję, przy zachowanej jednak surowości brzmienia,  mniej tajemnicy, więcej zadziorności i bardziej piosenkowy charakter, w końcu pojawiają się i wokale. Może nie tak świeżo, jak za pierwszym razem, ale surf-noise to nadal jedna z najciekawszych krajowych propozycji.

Pan Stian już na naszych łamach gościł. Na EPce "Drugi ulubiony organ" chciał emigrować na Księżyc a spoken-wordowy charakter naprawdę udanie równoważyły ciekawe, głównie elektroniczne podkłady. Zeszłoroczny album "Złamane obietnice" pokazał Pan Stian jako zespół. Sebastian Pypłacz nadal eksponował swoje liryki, przy okazji rozwijając się wokalnie, ale najważniejsza zmiana dotyczyła muzyki. Żywy gitarowy rock, do tego mocno osadzony w bluesie. Spokojnie jednak, mimo Górnośląskiego pochodzenia, słuchacze nie musieli obawiać się bluesa a'la Dżem. "Złamane obietnice" to album zarazem klasyczny i świeży.

Przed miesiącem jednak Sebastian Pypłacz debiutował po raz kolejny, wydając EPkę "MurMur" po raz pierwszy pod swym nazwiskiem. Jako Pan Stian stawiał na słowa i poetykę, jako Meet The Ambient eksperymentował z ambientową elektroniką. Całkiem naturalnie zatem z połączenia obu tych wcieleń otrzymujemy... Sebastiana właśnie. "MurMur" to niespełna dwadzieścia minut profesjonalnych i ciekawych dźwięków oraz pełnej wreszcie integracji muzyki i słowa. Polecam zdecydowanie i czekam na więcej. [Wojciech Nowacki]